Iwona Kujda refleksolog z zamiłowania i wykształcenia. Pomaga jednak nie tylko ludziom ale także zwierzętom. „Własną cegiełkę” dokłada także do poprawy losu ateńskich zwierząt, zwłaszcza kotów. O tym jak pomagać czworonogom i emanować empatią opowiada naszym czytelnikom.
Zawsze mnie ciekawią perypetie osób, które Grecję uznały za swoją drugą ojczyznę, postanowiły tu przyjechać i osiąść na stałe. Powiedz jak to było w twoim przypadku?
Grecja, jak w wielu przypadkach nas Polaków tu przybywających pod koniec lat 80tych na początku 90tych ubiegłego wieku, nie była naszym głównym celem. Pojawiłam się w niej razem z ówczesnym chłopakiem w 1989 roku, aby dalej jechać do Kanady lub Australii. Niestety wkrótce do Australii nie było możliwości już wyjechania i została tylko Kanada. My w międzyczasie zdecydowaliśmy się zjechać na dwa lata do Polski, jednak nasze losy potoczyły się tak, że do Grecji powróciliśmy i już od 1992 roku zostaliśmy w niej na stałe.
Wykonujesz refleksologię, którą zalicza się do medycyny alternatywnej. Uważa się ją też za pseudonaukę. Jak to się stało, że zainteresowało Cię zdobycie wykształcenia w tej niekonwencjonalnej metodzie leczenia różnych schorzeń?
Refleksologię nie uważam za pseudonaukę. Jest ona zaliczana do medycyny holistycznej. Aby nasze ciało było zdrowe wszystkie jego składowe muszą ze sobą współpracować. Musi między nimi panować równowaga. Jeśli pozwolimy tylko jednemu składnikowi wyjść spod kontroli to skutek tego będzie odczuwało całe nasze ciało i w tym momencie jesteśmy już „rozregulowani”.
Refleksologia była stosowana już od czasów starożytnych i pomagała ludziom na różne ich schorzenia. Jest ona uważana za naukę o refleksach, które znajdują się na dłoniach i stopach mające bezpośrednie połączenie ze wszystkimi gruczołami, organami i częściami ciała. Obecnie im bardziej refleksologia wchodzi w nasze życie, im więcej ludzi na własnej skórze odczuwa jej pozytywne oddziaływanie tym coraz więcej ludzi i również lekarzy zaczyna się do niej przekonywać. W ogóle medycyna niekonwencjonalna ma coraz więcej zwolenników i staje się ona doskonałym uzupełnieniem medycyny stosowanej. W wielu krajach na świecie refleksologia z powodzeniem znalazła swoje miejsce w szpitalach, w domach opieki społecznej czy domach spokojnej starości.
A jak to się stało, że refleksologia stała się w kręgu moich zainteresowań? Wybory życiowe, które dokonywałam pokrzyżowały mi marzenia. Jak to się mówi: „człowiek mądrzeje z wiekiem”. Jak tylko dzieci ukończyły licea i dostały się na studia, stwierdziłam, że również i ja powinnam zadbać o swoje wykształcenie. Jestem z tych co twierdzą, że na naukę nigdy nie jest za późno. W tamtym okresie mojego życia bardzo chciałam zainwestować w siebie poprzez zdobycie wiedzy i zawodu, który da mi utrzymanie, rozwój, samodoskonalenie oraz przede wszystkim satysfakcję. Ponieważ nie byłam już w wieku 18 lat, aby móc poświecić czas na długoletnie studia z medycyny stosowanej, którą zawsze się interesowałam, zaczęłam szukać czegoś pokrewnego, coś co mogłabym się nauczyć w miarę szybko i dodatkowo dawałoby mi przyjemność. Po intensywnych poszukiwaniach mój wybór padł na Ακαδημία Αρχαίας Ελληνικής και παραδοσιακής κινεζικής ιατρικής na Glifadzie w Atenach czyli tłumacząc na polski jest to Akademia starożytnej greckiej i tradycyjnej medycyny chińskiej. Szkoła oferowała mi różnego rodzaju naukę. Po zdobyciu wykształcenia, robię to co lubię i współpracuję z gabinetem lekarskim Natura Medica oraz gabinetem kosmetycznym Mili Beauty and Spa.
Na czym ona tak naprawdę polega? Z jakimi głównie dolegliwościami zgłaszają się do Ciebie pacjenci i jak długo czeka się na rezultaty takiej terapii?
Na temat refleksologii mogłabym mówić godzinami. Zacznijmy od tego, że cały nasz organizm ma odzwierciedlenie na naszych stopach, dłoniach i uszach ale też na twarz. Poprzez najpierw masowanie, potem umiejętne naciskanie i uciskanie tych konkretnych miejsc pobudzamy w nich zakończenia nerwowe. To z kolei prowadzi do powstawania impulsów, które biegną do układu nerwowego, potem do kory mózgowej i nerwami do chorego narządu. W ten sposób zmniejszamy ból lub poprawiamy funkcjonowanie danego narządu. Jest to coś podobnego do akupresury, ale nie do końca, gdyż w refleksologii mówi się o wyjątkowej metodzie „chodzenia” kciukiem i palcami po tych refleksach z jednostajną siłą ucisku, zmiennym kątem działania, przechodząc z miejsca zdrowego do chorego i tak na zmianę.
Njczęściej pracuje się na stopach, gdyż są one najbardziej wrażliwe i przez nie najłatwiej dostać się w głąb naszych nerwów. Na początku przygotowuje się stopę masując ją czyli robi się tzw. rozgrzewkę a potem pracuje się systemami – układ hormonalny, krwionośny, układ oddechowy, trawienny itd. Taką ciekawostkę tylko dopowiem, że stopa ludzka to zakończenie dla aż 7200 nerwów, które posiadają bezpośrednie połączenie z mózgiem, a równocześnie ze wszystkimi częściami ciała.
Refleksologia jest w stanie pomóc osobom, które mają problemy z układem kostnym, z układem mięśniowym, z układem trawiennym, z bólami głowy. Jako osoba robiąca tego typu terapię próbuję doprowadzić organizm do pierwotnego funkcjonowania, żeby wszystkie układy naszego ciała ze sobą współgrały. Dlatego tak ważna jest powtarzalność zabiegów mająca na celu doprowadzić nasz „system ludzki” do balansu biologicznego, usprawnienia cyrkulacji krwi, wyciszenia układu nerwowego, zlikwidowania bólów itp. Zabiegi refleksologii są metodą bezinwazyjną i w żadnym wypadku nie mogą zaszkodzić. Podczas trwania terapii, która najlepiej żeby składała się z około 15 spotkań, daje się pewne wskazówki, które pacjent powinien zastosować w swoim życiu. Prosty przykład, jeśli osoba posiada problem z nadwagą i z tego powodu układ trawienny zaczął funkcjonować nieprawidłowo, jakiś jego narząd wymaga „naprawienia” czy „usprawnienia” to takiej osobie sugeruje się zmianę stylu życia, więcej ruchu czy wprowadzenie odpowiednich nawyków żywieniowych. Czy osoba skorzysta z tych wskazówek to już zależy wyłącznie od niej, ale jak wiemy bez obopólnej współpracy nie będzie efektów.
Muszę tu też mocno podkreślić, że refleksolog nie jest lekarzem! Nie diagnozuje, nie przepisuje leków, nie wypisuje recept! Posiadając zdobytą wiedzę w zakresie chińskiej medycyny i refleksologii potrafię na przykład odczytać mowę stopy i zauważyć pewne anomalie w nich występujące, czasami nawet długo przed ich fizycznym wystąpieniem, i wówczas mogę jedynie zasugerować wizytę u lekarza specjalisty lub zrobienie badań w celu potwierdzenia swoich spostrzeżeń i przypuszczeń.
Najczęściej podczas moich sesji terapeutycznych spotykam się z dolegliwościami kręgosłupa, bóle kręgów szyjnych i lędźwiowych, bóle głowy, zatwardzenia. Jednak pamiętajmy, że terapia na przykład w przypadku bólów kręgów szyjnych nie jest tylko skupiona na poprawie układu kostnego, ale też wiąże się z pracą nad układem krwionośnym, limfatycznym i mięśniowym. Te wszystkie układy razem muszą ze sobą korelować, żeby zauważyć efekty. Nie raz jest tak, że pacjent odczuwa rezultaty terapii już po pierwszym spotkaniu, czasem jest tak, że po pierwszej sesji czuje się gorzej, co jest też bardzo dobre, bo to sygnalizuje, że coś ruszyliśmy w organizmie. To się nazywa kryzys terapeutyczny, czyli najpierw może być trochę gorzej przez 24 godziny a później następuje gwałtowna poprawa. Nawet po ukończeniu określonej liczby spotkać zaleca się aby kontynuować terapię profilaktycznie raz w miesiącu.
Czy w swoim domu masz zwierzęta?
Tak. Obecnie w domu mam dwa psy a dodatkowo wokół domu dochodzące koty. Jeden pies ma prawie 10 lat, drugi 5. Pierwszy, Harvey, nas adoptował. Po prostu szedł za moją córką aż do domu. Po oświadczeniu jej, że pies nie może z nami zostać wpadła w płacz a pies razem z nią. Nie wiedząc kogo wyrzucić z domu czy psa czy córkę, uległam i te bezpańskie zwierzę, jak się później okazało, zostało już z nami. Drugi pies, Yolo (czyli You Only Live Once – żyjesz tylko raz) został przez nas znaleziony jak był 3 miesięcznym szczeniaczkiem i miał złamaną kość udową oraz miednicę. Na początku nie wiedzieliśmy czy uda nam się w ogóle go uratować. Postanowiliśmy nawet w pewnym momencie zawieźć go do kręgarza, żeby go zobaczył i nieco „wyprostował”. Pomógł nam na ile to było możliwe. Yolo ma uszkodzony jeden nerw. Jednak nie przeszkadza mu to w normalnym funkcjonowaniu.
Podejmujsz różne aktywności na rzecz potrzebujących zwierząt. Skąd zainteresowanie bezdomnymi zwierzętami, ich sterylizacją oraz pomysł na założenie organizacji?
Przygoda z wolontariatem i zainteresowanie bezdomnymi zwierzętami rozpoczęła się właśnie od tych przygarniętych psich „nicponi”. Od tego momentu zaczęłam spotykać się z ludźmi i sąsiadami, którzy mieli swoje zwierzęta i którym los zwierząt też nie był obojętny. Zaczynasz z nimi rozmawiać i okazuje się, że macie podobne spostrzeżenia dotyczące bezdomnych zwierząt. U nas na dzielnicy był bardzo duży problem z bezdomnymi kotami. Rozmawiając między sobą doszliśmy do wniosku, że trzeba coś w tej kwestii zrobić i sprawić, aby Urząd Miasta zaczął się bardziej tym kocim problemem interesować a przede wszystkim zajmować. Ponieważ jako jednostki nie byliśmy w stanie tak naprawdę nic zrobić postanowiliśmy założyć inicjatywę na rzecz zwierząt Care about Nature, bo wtedy nasz głos jako Stowarzyszenie jest bardziej słyszalny i donośniejszy. Na samym początku było nas około 20 osób i był to dla nas bardzo trudny okres, szczególnie pod względem finansowym. Taka instytucja musi mieć swojego adwokata i księgowego, musi być zarejestrowana i posiadać wszelkie niezbędne dokumenty. Z czasem zaczęliśmy szukać sponsorów, organizować różnego rodzaju loterie fantowe, wydarzenia, bazarki, robić kalendarze itp i tak pozyskiwaliśmy swoje pierwsze pieniądze na naszą działalność. Naszym najważniejszym wtedy punktem jaki chcieliśmy osiągnąć było założenie kliniki weterynaryjnej. Niestety Ministerstwo nie wydało nam zgody na jej założenie. Zaczęliśmy więc szukać innego sposobu aby taką klinikę utworzyć i na szczęście znaleźliśmy jednego lekarza, który powiedział, że chce nam pomóc. Dzięki niemu została założona klinika, w której obecnie jesteśmy.
Na jakich zasadach działa organizacja i jakie są wasze główne priorytety i cele?
o na czym nam najbardziej zależy to są zabiegi sterylizacji/kastracji zwierząt, przede wszystkim kotów. Dlatego klinika naszego Stowarzyszenia ma bardzo przystępne ceny takich zabiegów, aby osoby, które zajmują się bezdomnymi zwierzętami mogły z tego skorzystać. Sterylizacja bezdomnych kotów jest bardzo ważna. Jeśli na przykład kocur jest niewysterylizowany to jego poziom hormonów jest na bardzo wysokim poziomie i uczestniczy w różnego rodzaju bójkach, które są dla niego wykańczające. Takie bójki prowadzą do przenoszenia nawet ciężkich chorób. One z kolei wyniszczają organizm kota i często prowadzą do powolnej i bolesnej śmierci. Po 6 miesiącach od zabiegu sterylizacji, poziom hormonów kota spada i nie ma on wtedy potrzeby, żeby walczyć o kotkę i zaspokajać swoich potrzeb seksualnych.
Oczywiście w miarę naszych możliwości staramy się też pomóc chorym kotom lub kotom po wypadku.
Z kim i w jakich obszarach podejmujecie współpracę?
W Grecji przede wszystkim współpracujemy z naszym wspaniałym lekarzem. Ponadto mamy kontakt z innymi organizacjami na rzecz zwierząt. Również współpracujemy ze sklepami zoologicznymi, marketami, firmami produkującymi karmę dla zwierząt.
Ilu obecnie macie członków i wolontariuszy? Kto i w jaki sposób może nim zostać?
Na dzień dzisiejszy członków jest 30, w tym 10 aktywnych w samej klinice. Do naszego Stowarzyszenia może należeć każdy. Każdy, kto ma ochotę z nami współpracować. Nie ukrywam, że najbardziej nam zależy na osobach energicznych, na osobach, którzy chcą nam pomagać w jakikolwiek sposób i mają na to czas. Dodatkowym atutem będzie doświadczenie ze zwierzętami, ale to nie jest warunek. W klinice wolontariusze pomagają przy zabiegach, sprzątają, opiekują się naszymi podopiecznymi i zajmują się łatwiejszymi terapiami przy zwierzętach tj. podawanie leków czy kropli do oczu. Jeśli ktoś nas informuje, że jakieś zwierzę potrzebuje pomocy wówczas będzie wtedy potrzebny ktoś, kto pojedzie po takie zwierzę, złapię, przewiezie, przywiezie, zaniesie do lekarza itd. Ponadto znamy i mamy w swoim gronie osoby, które profesjonalnie zajmują się łapaniem zwierząt, mają odpowiednie do tego narzędzia i przyrządy.
W tym miejscu chciałabym jeszcze zaapelować o jedną bardzo ważną rzecz. Jeśli wolontariusz lub ktokolwiek widzi zwierzę chore lub po wypadku, a tym bardziej jeśli jakiemuś zwierzęciu dzieje się krzywda, ktoś się na nim znęca, torturuje, bije, przywiązał na łańcuchu, przetrzymuje w klatce lub zamknął na balkonie zgłaszajcie to do nas. Nie bójcie się! To jest nasz obowiązek! Prawa zwierząt są opisane w określonych przepisach. Przemoc wobec zwierząt jest niedozwolona i jest przestępstwem! Osoba, która tego dokonuje podlega karze pozbawienia wolności i karze pieniężnej nawet do 30 tyś. euro.
Czy zdarzają się ochotnicy, którzy rezygnują już po kilku wizytach w kociej lecznicy?
Tak. Często jest tak, że ktoś ma wielką ochotę, żeby zacząć, ale w momencie kiedy zaczyna widzieć takie „mocne przypadki” lub mieć styczność z dzikimi kotami, które bojąc się bywają agresywne, po prostu nie wytrzymuje. Osoby zaczynają się bać i stają się bardzo wrażliwe. Jednak nie każdy potrafi utrzymać stalowe nerwy i pewnego rodzaju dystans. Poza tym kot nie może czuć, że się boisz. Czasem też niestety musisz być „brutalna”, żeby złapać takiego chorego kota i zaaplikować mu leki dla jego dobra.
Jeśli wolontariusze decydują się zostać na dłużej to na co muszą najbardziej uważać przy opiece nad waszymi podopiecznymi?
Przy opiece nad kotami trzeba być bardzo ostrożnym i naprawdę trzeba uważać. To są dzikie zwierzaki mieszkające na ulicy. One nie rozumieją, że ty chcesz im pomóc. My nigdy nie wiemy jak się zachowają. Dlatego mamy specjalne rękawice, które uchronią nas przed wszelkimi zadrapaniami. Wolontariusz ma zawsze wychodzić z założenia, że wszystkie zwierzęta stanowią dla nas zagrożenie. Jeśli wolontariusz ma dystans, jest opanowany i posiada mocne nerwy wtedy nikomu się nic nie stanie. Dodatkowo opieka nad kotami w postaci sprzątania klatek wymaga spokoju. Nie można być zdenerwowanym, nie można mieć gwałtownych ruchów, nie wolno krzyczeć, robić niepotrzebnego hałasu, bo koty tego nie lubią, jeszcze tym bardziej gdy przebywają na obcym dla niech terenie i dodatkowo w klatce.
Skąd Stowarzyszenie posiada środki na utrzymanie? Czy otrzymujecie lub wnioskujecie o jakieś formalne wsparcie finansowe?
Nie ma od kogo takiego formalnego wsparcia finansowego otrzymać. Jedynie możemy uzyskać tego typu wsparcie z zagranicy, gdyż w takich krajach jak chociażby Wielka Brytania, Holandia, Niemcy istnieją instytucje i Związki, które wspomagają greckie organizacje na rzecz zwierząt i na przykład fundują nam sterylizacje zwierząt.
Na szczęście teraz klinika zarabia sama na siebie. To co zarobimy w pierwszej kolejności oczywiście opłacamy czynsz, rachunki, leki i inne środki. Jeżeli zostają nam jakieś oszczędności odkładamy je co miesiąc, bo być może przydadzą nam się później.
Czy samodzielnie pozyskujecie darczyńców, którzy wspierają wasze działania?
Tak. Na przykład market Sklavenitis zgodził się co roku przekazywać nam bony na zakupy. Inne sklepy dają nam w miarę możliwości fanty na loterie. Poza tym wspierają nas głównie Ci, którzy posiadają psy i koty. Wystarczy tylko czasem powiedzieć, że zajmujemy się bezdomnymi zwierzętami i serce takiego człowieka od razu mięknie.
Kiedyś poprosiliśmy o pomoc jeden bar Karakaksa, który oferował swoim klientom drinki. Połowa kosztów za każdy drink została przeznaczona na nasze Stowarzyszenie.
Bardzo nam też pomógł pan Vasilis Tsiguras, który robi wózki inwalidzkie dla kotów i dla psów. Fantastyczny człowiek, który współpracuje także z innymi krajami. Z zawodu jest hydraulikiem, ale kiedy pod jego opiekę trafił pies z niedowładem tylnych kończyn wpadł na pomysł tworzenia wózków inwalidzkich, które pomogą takim poszkodowanym przez los zwierzakom. Dwa lata temu na jednym z jego eventów zbierał jedzenie i ofiarował nam prawie 200 kilo jedzenia dla naszych zwierzaków. Zaś rok temu też zorganizował event z okazji swojej 5cio letniej działalności i z każdego swojego sprzedanego wózka odkładał dla nas jakiś procent pieniędzy i przekazał nam około 460 euro, za które zakupiliśmy urządzenie do wyparzania narzędzi chirurgicznych.
Również zdarza się czasem, że nie musimy prosić, bo nawet osoby prywatne, które przychodzą ze swoimi domowymi zwierzakami na zabieg sterylizacji później chcą nam pomóc i dają nam jakieś jedzenie, pieniądze, lekarstwa, środki do odrobaczania czy podkłady higieniczne dla zwierząt.
W jaki sposób każdy z nas może dołożyć „własną cegiełkę” i wspomóc wasze działania?
Przez wpłatę nawet drobnych kwot lub zakup na przykład jedzenia czy także środków czystości. Ofiarować nam można transporter dla zwierzęcia czy kuwety a nawet jakieś stare niepotrzebne ręczniki, pościel czy niepotrzebne ciepłe ubrania. Cieszymy się również jeśli nasza klinika „drogą pantoflową” jest rekomendowana.
Ostatnio wspominałaś, że uzyskaliście bardzo duże wsparcie od Brytyjczyków. Możesz o tym coś więcej powiedzieć?
Sprowadziliśmy na kilka dni weterynarzy razem z ich wolontariuszami z Anglii. To było dwa i pół roku temu. Musieliśmy tylko wnieść opłatę do odpowiedniego Ministerstwa za pewne dokumenty. Inne koszty związane z podróżą do Grecji i zakwaterowaniem ponieśli już sami Anglicy. Ponadto przywieźli ze sobą niezbędne rzeczy, wszelkie potrzebne środki i leki do zaplanowanych zabiegów. To było coś niesamowitego. W ciągu czterech dni zostało wysterylizowanych i wykastrowanych około 300 zwierząt. Wtedy jeszcze Urząd Miasta nam pomógł i na te zabiegi i zaczipowanie zwierząt udostępnił nam pomieszczenie.
Ponadto na przełomie września/października zeszłego roku udało nam się zdobyć dotację ze Związku na rzecz zwierząt z Anglii na sterylizacje 100 zwierząt.
Czego oprócz wsparcia finansowego i rąk do pomocy najbardziej wam potrzeba?
Zdrowia.
Chociaż obecnie szukamy jeszcze jednego doświadczonego lekarza, który podjąłby się z nami współpracy, aby nasza klinika mogła oferować częściej usługi. Obecnie z jednym lekarzem jesteśmy otwarci raz, dwa razy w tygodniu – 4 godziny w poniedziałki i środy. Chętnie zapraszamy również do współpracy tzw. techników weterynarii, którzy pomagają przy operacjach lekarzowi.
Będziemy też zmieniali budynek na większy, gdzie będzie można pomieścić więcej zwierząt i nie będzie już tak ciasno. Dlatego potrzebujemy fachowców i osób, które zajmują się gipsosanidą, hydrauliką, elektryką. Szukamy malarzy, przewoźników z dużymi samochodami, którzy mogą nam pewne rzeczy poprzewozić. Wszystko jest na najlepszej drodze. Mamy zakupione potrzebne materiały, aby budynek przystosować na potrzeby związane głównie z bezdomnymi kotami i zabiegami operacyjnymi. Mówię głównie koty, gdyż psy potrzebują innych warunków. One potrzebują wybiegu i ogólnie więcej miejsca.
Prosimy bardzo o kontakt ktokolwiek, kto jest w stanie nam pomóc w jakikolwiek sposób.
Jak wygląda twoja praca w organizacji i w klinice, za co jesteś odpowiedzialna?
Byłam jedną z pierwszych osób, które chciały zorganizować to w jakiś sensowny sposób, by stworzyć organizację, która przynajmniej częściowo zajmie się problemami przede wszystkim kotów w naszej okolicy. Obecnie jestem czynną wolontariuszką i jestem odpowiedzialna za znajdowanie kotom nowych domów, szukanie odpowiednich i odpowiedzialnych dla nich opiekunów. Jeśli mam jakieś wątpliwości co do osoby, która pragnie przygarnąć lub już zaadoptowała kota i jest to potrzebne lub konieczne, to sprawdzam warunki w jakich dany kot będzie mieszkał lub mieszka.
Problem bezdomnych kotów w Grecji jest powszechny. Na szczęście jest wielu ludzi o dobrym sercu, którzy opiekują się kotami i je dokarmiają. Waszym głównym celem jest sterylizacja zwierząt, która ogranicza ilość bezdomnych osobników. Jaka jest procedura i czy mogą się do was zgłosić też osoby, które posiadają koty i psy w domu?
Tak. To nie chodzi o dokarmianie tylko właśnie głównie o sterylizacje. Dlatego osoby zajmujące się bezdomnymi kotami mogą liczyć na tak atrakcyjne ceny tych zabiegów, które u nas oscylują w okolicach 20-25 euro. Przy takich zabiegach bezdomnych kotów lekko ucinamy uszko, aby było wiadomo, że kot został poddany sterylizacji. Ale osoby posiadające zwierzęta w domu też mogą się do nas zgłaszać, jednak cena jest wyższa o 10 – 20 euro w zależności czy zwierzę jest już zaczipowane, bo według prawa wszystkie zwierzęta domowe powinny posiadać czipa. Jednak i tak wydaję mi się, że to nadal bardzo przystępna cena. Poza tym robimy szczepienia, badania krwi czy właśnie czipujemy zwierzę. Koszt na przykład pakietu szczepień dla psa wynosi 25 euro.
Wasze Stowarzyszenie podejmuje działania na rzecz potrzebujących zwierząt. Jakie zwierzęta najczęściej do was trafiają?
Koty i psy, ale zdarzył się też i królik, który został znaleziony koło śmieci. Zawieźliśmy również ptaki z połamanymi skrzydłami, nóżkami do organizacji Anima, zajmującej się tylko ptakami.
Najgorszymi przypadkami są zwierzęta, które tracimy, bo nie dało się ich uratować. Ile by się nie przeszło zawsze płaczemy, gdy dotyka nas śmierć naszego podopiecznego. Ostatnio był kot, który przybył do nas z innej kliniki. Musiał on mieć amputowaną nogę. Klinika tamta nie zajęła się właściwie tym zwierzęciem i nie zrobiła tej amputacji nie wiedząc czemu. W momencie kiedy kot dojechał do nas wykonaliśmy zabieg usunięcia łapki, lecz gangrena, czyli martwica tkanki, była tak zaawansowana, że zwierzę nie przeżyło.
Jak wygląda procedura adopcyjna?
Adopcja kota i procedury z tym związane to za duże słowo, bo tak naprawdę wszystkie bezdomne koty należą do Urzędu Miasta i to on powinien zajmować się takimi rzeczami. Jednakże przygarnięcie jednego z naszych kotów odbywa się bardzo często na tej zasadzie, że my jako osoby prywatne, nie jako Stowarzyszenie, poszukujemy dla nich domów zastępczych poprzez ogłoszenia w social media, głównie fb, lub pytamy po znajomych. Jeśli zgłasza się do nas osoba, która chce przyjąć do swojego domu bezdomnego kota, a nie znamy jej, to wtedy przeprowadzamy z taką osobą wywiad, dajemy pewne wskazówki i służymy wszelką pomocą związaną z opieką.
Podczas adopcji bierzesz pod uwagę charakter kota, czy w rodzinie są inne zwierzęta i/lub dzieci, styl życia takiej rodziny. Osoby, którym powierzyliśmy zwierzęta są stale z nami w kontakcie. Większość z nich jest tak zakochana w zwierzakach, że sami przesyłają nam zdjęcia i piszą. Przywożą je do nas co roku na szczepienia i wtedy relacjonują co przez ten czas się wydarzyło w ich wspólnym życiu.
Wszystkie nasze koty są zbadane, wysterylizowane, zaczipowane i w miarę możliwości także zaszczepione. Koszty z tymi usługami pokrywa Stowarzyszenie. Jeśli ktoś przygarnia malutkiego, 2-3miesięcznego kotka, to jego sterylizacja na nasz koszt odbywa się kiedy osiągnie on odpowiedni wiek.
Trzeba tu bardzo podkreślić, że im szybciej kot znajdzie osoby, które się nim zaopiekują tym lepiej. Tu liczy się każdy dzień. One też potrzebują miłości, troski i zainteresowania, tak jak my.
Stowarzyszenie gwarantuje sterylizacje i czipowanie oraz w miarę możliwości szczepienie kota. W momencie kiedy osoby takiego zaadoptowanego kota potrzebują naszej porady lekarskiej nie płacą za wizytę lub udzielamy ich telefonicznie.
Czy grecki kot może zostać adoptowany przez osobę nie mieszkająca na terytorium Grecji? Czy mieliście już takie przypadki adopcji zagranicznej i jak to w praktyce się odbywa?
Zwolenników tego typu adopcji jest mniej więcej tyle samo co przeciwników, ale ogólnie jest to możliwe. Obecnie bardzo mocno współpracujemy z osobą pracującą w organizacji Οι αδέσποτες, która bardzo profesjonalnie i rzetelnie zajmuje się tego rodzaju adopcjami. To muszą być dobrze sprawdzone informacje, gdzie koty jadą.
Jakie wskazówki dałabyś osobie, która chce adoptować kota?
Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Bo to jednak jest duża odpowiedzialność i obowiązek mieć kota. To tak jak posiadanie dziecka. Kot wymaga czasu aby się z socjalizował w nowym miejscu, z nowymi opiekunami i jego członkami rodziny.
To rodzina musi się zaaklimatyzować do kota a nie na odwrót. Przygarnięty kot, tak jak wspomniałam, potrzebuje czasu i cierpliwości. I z reguły jest tak, że to rodziny się „nie klimatyzują” z kotem.
Czy organizujecie dni otwarte, w trakcie których można poznać waszych mieszkańców?
Nie. Nie ma takich stałych dni otwartych. Ale jeżeli ktokolwiek jest zainteresowany i chce zobaczyć albo nasze zwierzaki albo zwierzaki, którymi tymczasowo opiekują się inni to jest taka możliwość.
Jakimi osiągnięciami może pochwalić się Stowarzyszenie?
No to przede wszystkim ta zagraniczna współpraca z Anglią. Na dzień obecny odkąd istnieje klinika, czyli około dwóch lat, mamy już wysterylizowanych i wykastrowanych ponad 800 zwierząt.
© rozmawiała: Marzena Mavridis
zdjęcia: archiwum prywatne