Michał Andresakis, artysta znany jako feeleash. Rocznik 84. Wrocławianin z urodzenia, obywatel świata z wyboru. Od dzieciństwa mieszka w Atenach. Absolwent PWSSP we Wrocławiu (obecnie Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta). Studiował także projektowanie graficzne w AKTO Art & Design, Middlesex University of London. Przed Wami feeleash, artysta wielowymiarowy.
Twój dziadek, Józef Chierowski to twórca najpopularniejszego krzesła PRL-u, kultowego modelu 336. Babcia, Czesława Chierowska była projektantką w Zakładach Przemysłu Odzieżowego „BoBo”. Wreszcie mama, Katarzyna Chierowska, artystka i performerka. Rozumiem, że nie miałeś szans na zostanie lekarzem albo prawnikiem?
Hahaha, raczej nie! Za duży był wpływ rodziny i znajomych, którzy często wpadali do domu w odwiedzinach. Choć próbowałem się odnaleźdź w dość dużej ilości różnych branż, niestety ciąle powracałem do tego, na co prawdopodobnie się od początku nadawałem najbardziej. Dziadkowie oczywiście w żartach odganiali mnie od tego, i pamiętam, jak to nie raz było mówione przy kolacji: „Jeszcze jeden artysta! Michasiu, może zajmiesz się czymś bardziej praktycznym?”. Ojciec mój natomiast jest lekarzem, chirurgiem urologii i pracował w Atenach przez wiele lat. Przeszedł ostatnio na emeryturę. Widziałem nieraz, jaki wpływ miał na niego pogorszenie zdrowia, któregoś z pacjentów i jak to nocą musiał jeździć to szpitala, aby go ratować. Nie, to na pewno nie było na moje nerwy…
Gdzie stawiałeś pierwsze artystyczne kroki?
Tak na poważnie to dopiero w Atenach, gdzieś trzy lata temu. Do tej pory nie byłem pewien swoich możliwości co do sztuk wizualnych. Głównie zajmowałem się muzyką, ale kilka niefortunnych zdarzeń odnowiło moją wieczną pasję. Krótko mówiąc, w wieku trzydziestu-trzech lat postanowiłem zadziałać, bo miałem wreszcie w ręku (a raczej na ekranie) kilka dzieł, z których byłem bardzo zadowolony. Ambasada Polska w Atenach była na tyle uprzejma, aby zostać patronem wystawy: „Hellada – Natchnieniem Polskich Artystów” która odbyła się w znanej mi już od lat, fundacji Michalis Kakoyannis (reżysera filmów m.in. Zorba, Stella, The Cherry Orchard). Pani ambasador przemówiła na otwarciu, przyjechali artyści z Polski i dużo było też ludzi z innych dziedzin. Całą tę uroczystość naprawdę wspominam z wrażeniem, szczególnie, iż była to moja pierwsza wystawa! Bardzo też dziękuję pani Helenie Zadrejko, Małgorzacie Kowalskiej-Petalidou, Justynie Słowik i Sofii Baduna, za pomoc w produkcji katalogu, do którego też się przyczyniłem.
Pochodzisz z polskiej rodziny, zdobywałeś wykształcenie artystyczne w Polsce, studiowałeś w Londynie, mieszkasz w Atenach, jednym słowem jesteś obywatelem świata. Jaki wpływ na Ciebie jako artystę i człowieka ma taki styl życia?
Wpływ w miarę pozytywny. Omijając fakt, że człowiek pozostawia za sobą kawałki tożsamości za każdym pobytem. Tak się składa, że właśnie zgłosiłem się na wyjazd do Leipzig na kolejną wystawę w Niemczech, może się uda! Przebywanie w rożnych kątkach świata pomaga mi w tworzeniu, inspirują mnie architektura wnętrz, ruch na ulicy, zieleń, zmienna pogoda, dziwne obyczaje. Czasem krąży też pytanie: może byłem tu w poprzednim życiu? Kto wie… Interesuję się historią narodów, baśniami, lubię też zwiedzać muzea. Ludzie od początku istnienia byli nomadami, żyli prosto i nigdy nie spędzali w jednym miejscu więcej czasu, niż było potrzebne. Tak też robię. Podróżowanie na pewno powiększa horyzonty myślenia, obala granice psychofizyczne, i daje do zrozumienia, że świat jest naszym jedynym skarbem i trzeba o niego dbać zanim będzie za późno.
Definiujesz siebie słowami: Ja jestem tym, czym ty nie jesteś. Kim zatem jesteś?
Jak to znany grecki filozof Sokrates kiedyś powiedział: „Wiem, że nic nie wiem.” I słusznie. Ja też nie wiem. Na to pytanie odpowie chyba tylko czas. Osoby, które będą coś pamiętać jak mnie już na tej planecie nie będzie. Wiem na pewno kim nie jestem. Nie jestem fałszywy, pazerny, ograniczony. Nie lubię kłamstwa i ironii. Plotek. Przemocy. Nie zgadzam się z większością, bo cenie indywidualność. „Jestem tym, czym ty nie jesteś” jest bowiem frazą, którą sobie powtarzam na co dzień, aby stać się lepszą osobą. Pomaga mi w walce z moim alter ego, by nie stać się kolejną ofiarą losu.
W jakiej formie wyrazu odnajdujesz się najlepiej?
Mam ich wiele. Każdy chyba przechodzi fazy w życiu i zaczyna się interesować innymi rzeczami. Przedtem kręciła mną muzyka i projektowanie gier planszowych. Ostatnio zajmuje się głównie produkcją abstrakcyjnych grafik komputerowych, krótkie filmy oraz wszelkie odmiany odzieży z moją sztuką. Próbuję pomału ustawić swój własny brand name.
Artystą się jest, a nie bywa. Proces twórczy to coś, czego nie da się zamknąć w czasowej ramie 8:00 – 16:00. Jak wygląda Twoja codzienność, choć może raczej powinnam zapytać jak wygląda życie artysty w czasach powszechnej kwarantanny?
Kwarantanna nie zmieniła mojego trybu życia specjalnie. Nadal chodzę spać rano, a pracuję przeważnie w nocy. Jak już wstanę, to jestem prawie przez cały dzień zagubiony w myślach lub projektach które są nie ukończone. Dużo z nich, i tak robię na smartphonie, także mogę kreować dzieła nawet w łóżku, albo na kanapie. Prowadzę raczej zdrowy tryb życia, rzuciłem alkohol, palenie, próbuje się dobrze odżywiać i zwykle wychodzę na długie spacery, których ilość się niestety zmniejszyła z powodu pandemii. Całe szczęście, że w naszych czasach można użyć social media i porozmawiać ze znajomymi. Mam paru kolegów i przez ten cały czas nadajemy sobie nowiny i prowadzimy dyskusje o tym i owym. Najgorsze to, że galerie są nieczynne! Co drugi dzień można mnie było znaleźć na otwarciu której z wystaw w centrum Aten, ale niedługo znów powrócimy do normy.
Jak Ty, jako artysta, oceniasz sytuację, z którą przyszło nam się zmierzyć? Jakie piętno odciśnie na sztuce, na branży artystycznej sytuacja spowodowana koronawirusem?
Czekaliśmy na coś takiego od dłuższego czasu. Oglądałem video jak znane osoby takie jak Bill Gates, mówiły właśnie o ataku śmiertelnego wirusa i ponownej pandemii pięć lat temu. Nawet więcej. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak szybko może cały świat się zarazić i jak kruche jest nasze zdrowie w stosunku do natury. Jest to czymś strasznym i na pewno nasze życie się zmieni radykalnie, tak jak się też stało po ataku na Twin Towers w Ameryce. Cała ta historia przypomina książki typu ‘’1984’’ Orwella, lub The Eyes of Darkness, czy też filmy sensacyjne z lat dziewięćdziesiątych. Świat sztuki przeszedł nie jeden taki kryzys, artyści szybko adaptują się do różnorodnych sytuacji. Przebrną przez tą bez problemu, ale na pewno na tym stracą jakto zwykle bywa. Niektóre galerie z kolei będą niestety musiały odwołać działalność. Czytałem właśnie, że MOMA anulowała wszelkie programy edukacyjne i kontrakty z profesorami, właśnie z powodu koronawirusa. Jest to pierwszy duży cios i to się oczywiście odbije na reszcie świata artystycznego. Po panice, okaże się co i jak. Na razie jesteśmy jeszcze w połowie drogi…
Jak świat długi i szeroki sztuka wychodzi do ludzi, a artyści sami szukają odbiorców. Normą stały się balkonowe koncerty, internetowy streaming domowych koncertów największych gwiazd. Muzea i galerie sztuki otwierają się odbiorców w Internecie. Co sądzisz o takiej formie obcowania ze sztuką za, dosłownie, jednym kliknięciem.
Ta sytuacja ma za razem dobry, jak i zły wpływ. Dobry, bo ludzie, którzy nie mogli nigdy zwiedzić na przykład museum w Luwrze, teraz mogą to zrobić siedząc u siebie w domu. Albo pochodzić po willi Fridy Kahlo. Niestety jednak, tylko znane postacie sztuki i duże galerie oraz muzea cieszą się największą uwagą, nie dotyczy to artystów, którzy żyją w naszych czasach. Jestem fanem chodzenia do galerii, poznawania ludzi, przysłuchiwania się rozmów. Internet nie jest najlepszym miejscem na takie rzeczy. Szczególnie teraz kiedy widzimy jak platformy socjalne i nie tylko, zaczęły się zajmować polityką, finansami i przeistaczają się po mału w tabloidy reklamowe gdzie każdy może się pokazać, ale musi za to najpierw zapłacić. W całym tym gwarze danych, przekrętów i sponsorowania, ludzie którzy naprawdę mają coś do powiedzenia, a nie mają kasy, zanikają bez odbioru.
Zwykłym śmiertelnikom sztuka kojarzy się z klasycznym malarstwem albo nowoczesnymi abstrakcjami, których nie rozumieją, więc nie chcą jej bliżej poznać . To oczywiście duże uproszczenie, ale powszechny odbiór często sztukę gloryfikuje, więc „zwykły Kowalski” bywa nią onieśmielony i wybiera łatwiejszą, ocierającą się o kicz, formę. Jak upowszechnić sztukę, zachęcić do niej ludzi?
To pytanie za milion dolarów, które też nieraz mam… Na które spróbował też odpowiedzieć Andy Warhol, kreując puszki pomidorowego sosu, które wszyscy w Ameryce znali. Rothko tak samo, umieścił swoje obrazy w kaplicy, która jest otwarta dla osób, które chcą chwili spokoju, medytacji lub się pomodlić. Na siłę nikogo nie da się zmusić, ale przydałaby się na pewno większa ilość akcji, które miałyby na celu, w sprytny sposób przybliżyć dzieła artystów z resztą ludności. Edukacja w dyscyplinie artystycznej też jest ważna od wczesnego wieku. Szkoły powinny w jakiś sposób organizować plenery, wizyty w studiach artystów, aby pokazać jak pracują. Czytam jak to w Europie budżety na sztukę rosną, a nie widać specjalnie rezultatów… Tutaj w Grecji sprawa jest jeszcze gorsza, artyści pomału buntują się o brak jakiegokolwiek wsparcia finansowego i zobaczymy co z tego wyniknie.

Co Cię inspiruje? Co jest Twoim bodźcem do artystycznego działania?
Kosmos! Życie. Czas. Przestrzeń. Wszystko, co się obraca koło tych słów. Jest coś bardziej intrygującego niż nasza istota? Można by było powiedzieć, że utrzymuję swój własny ilustrowany pamiętnik, i każde dzieło to malutki wpis w uniwersalnym kalendarzu naszych dziejów. Działam, bo nie mam innego wyjścia. Kontynuuje bowiem dialog, który toczy się prawdopodobnie od kiedy pierwszy człowiek namalował sceny z polowania w swojej jaskini. W dodatku bardzo cenię dzieła innych artystów, które mnie ciekawią i inspirują do analizy nowych wątków. Dlatego też chodzę na wystawy i otwarcia, aby doznać różnego sposobu myślenia i kreatywności.
Zdzisław Beksiński, David Lynch, Jackson Pollock, Stan Brakhage, William Blake i Albrecht Dürer – mistrzowie w swoich dziedzinach. Podkreślasz ich wpływ na Twoją twórczość. Mógłbyś zdradzić za co szczególnie cenisz każdego z nich?
Jest tych osób o wiele więcej, ale niestety musiałem jakoś zlimitować listę z powodów wymagań galerii i innych związków na podstawie argumentu, że CV musi być dość krótkie. Jodorowsky, Coelho, Warhol, Gilliam, Poe, Lem, Jarmusch, Iimura, Kubrick. To tylko cząstka nazwisk, które mi do głowy teraz przychodzą. Ogólnie rzecz biorąc to lubię ich nieziemny styl, sposób myślenia i bycia. W ich dziełach można doznać bowiem pewien rodzaj czarnoksięstwa i mistycyzmu. William Blake, choć znany za jego pisarskie wyczyny, bardzo dobrze też umiał ilustrować swoje powieści. Natomiast Lynch jest na pewno audiofilem, dlatego w jego filmach można usłyszeć tak dobrze dobraną muzykę i efekty. Są to ludzie, którzy mają wielką gamę zainteresowań i zdolności które widać właśnie w ich dziełach, na płótnie, w piśmie, czy też na ekranie.
Ateny to specyficzne miasto. Z jednej strony otaczają nas klasyczne zabytki pamiętające czasy świetności Aten, z drugiej mamy niszczejące pustostany, które trudno nazwać perłami architektury. Ja określam to miasto jako „charming&messy”. Jaka jest Twoja definicja Aten? Za co je lubisz, a co Cię tu drażni?
Ateny to miasto, w którym dorastałem i nadal mam swoją bazę. Bardzo się różni od Wrocławia i generalnie innych miast Europy. Jest tu dużo hałasu, ruchu na ulicach, kurzu, śmieci. Za mało roślinności i chodników lub tras rowerowych. Sprawa, która po mału zaczyna dochodzić końca (oby). Rząd niedawno podpisał nową ustawę środowiska i jest już w planach odnowienie centrum w następnych latach. Czy tak będzie to się jeszcze okaże, na razie mało co widać oprócz placu Omonii. Dużo nam obiecywano nie jeden raz, ale zawsze coś nie odpaliło. Widziałem prezentacje budowli w internecie, przypominało mi jednak bardziej San Fransisco z lat dwutysięcznych, nie wiadomo dlaczego wybrano taki styl architektury. To prawda, też mnie irytuje ta sytuacja… Opustoszałe domy, biura, sklepy które przemieniają się po trochu w ruiny z braku zainteresowania państwa lub banków które są ich właścicielami. Jest dużo zainteresowanych, aby je użyć w jakiś sposób, ja też należę to tego grona. Znam masę artystów, którzy mogliby skorzystać właśnie z warsztatów i noclegów. Według mnie, Ateny można nazwać „under contraption” albo „still in underdevelopment”. Długo sobie jeszcze poczekamy, zanim Ateny będą znów miały swoją tożsamość i blask dawnych wieków.
Ateny stały się mekką street artu, budynki zdobią murale i graffiti. Dla jednych to wandalizm, dla innych sztuka. Czy taka forma wyrazu jest Ci bliska? Lubisz sztukę uliczną?
Pewnie, jak jest na co popatrzeć. Głównie mury Aten zdobią zdeformowane tagi, kibicowe pogróżki albo wykazy rasizmu. Wtedy naprawdę ktoś powinien zadbać o aresztowaniu sprawcy. Szczególnie jak się dopiero pomalowało mur, i na drugi dzień ktoś napisał wulgarny tekst, je$@ć gliny, albo coś w tym stylu. Czasami jednak może szczęka opaść na widok dzieła sztuki przy bruku gdzie psa z kulawą nogą nie znajdziesz. Artyści tacy jak INO, Cacao Rocks, Sonke Wia, Barba Dee lub WD z którym miałem też szanse pogadać dwa lata temu na temat jego prac, to naprawdę kilka przykładów z wielu aktywnych street artystów którzy mają ten dar do skreowania czegoś niewiarygodnego, we w sumie sypiących się dzielnicach Aten.
Jakie są Twoje ulubione miejsca w Atenach? Nasi czytelnicy z pewnością skorzystają z nieoczywistych szlaków na mapie miasta.
Chodzę po różnych miejscach, każde ma swój urok. Plaka, Monastiraki, okolice Akropolu, Anafiotika, Filopapou, Thisio, parki takie jak: Tritsis i Baroutadiko, Akademia Platona, Sepolia, Bournazi. Na Eksarchia bywałem w czasach studenckich parę lat, natomiast miło wspominam też wyprawy do Pireusu albo Kifisia, Marousi, Pendeli i oczywiście Psychiko, gdzie znajduje się jak wszyscy wiemy, Ambasada Polska oraz Konsulat.

Jak długo mieszkasz w Grecji? Pamiętasz swoje początki tutaj? Coś Cię zaskoczyło, zrobiło wrażenie? Od razu poczułeś się tutaj jak w domu? Mamy jednak trochę inną mentalność i styl życia.
Na stałe mieszkam w Atenach od 1986, potem 3 lata we Wroclawiu od 90 do 93. Początki? Tak pamiętam jak po powrocie w 93-cim, w ciągu dwóch miesięcy, zamiast jeździć nad morze i mieć normalne wakacje, musiałem siedzieć w domu i nadrabiać trzy klasy podstawówki za pomocą nauczycielki. Ale łatwo mi poszło, bo poziom nie był na tym samym stopniu co w Polsce. Nie pamiętam. Raczej bardzo rzadko coś robi na mnie wrażenie. Mam tak już od małego. Może to, że było tak gorąco nigdy tego nie doznałem wcześniej, nawet do dzisiaj tego nie znoszę! No i tak zwane mesimeri, czyli siesta po obiedzie. Trudno trochę było szczególnie w szkole, skoro większość dzieci było tutejsze, a ja jedynym cudzoziemcem. Potem trochę się to zmieniło i miałem kumpli z Rosji, Albanii, Israela, ale nadal byłem tym Polakiem, dla większości z moich Greckich rówieśników. Pamiętam jak nie raz byłem napastowany przez małych chuliganów właście z tego powodu, ale jakoś przebrnąłem i nie bałem się wyjść z domu.
Niespodziewanie stanęliśmy w obliczu ogólnoświatowego kryzysu. Wirus, niewidoczny, niepozorny przeciwnik zdominował medialne przekazy, wstrząsnął gospodarkami i zburzył naszą zastaną, bezpieczną codzienność. Nie jest to najlepszy czas dla wrażliwych ludzi. Czy sztuka może wesprzeć, ocalić od strachu?
Może pomóc, jak ktoś jej na to pozwoli. Dużo właśnie na ten temat mówiono w znajomych mi gronach artystycznych, nie jest bowiem proste przebić pozytywny wpływ na ludzi, którzy boją się dniem i nocą o swoje życie i dobrobyt. W pewnym sensie jest to iluzją. Dochodzi do tego propaganda medialna, prasa, internet. Kultura w naszym wieku została zakłucona banałem codzienności, przemocy na ulicach, truciem zwierząt i innych niefortunnych zdarzeń. Nie jest to najlepszy czas to prawda, ale myślę, że każdy z nas może naprawdę się trochę odizolować od tego wszystkiego, i mieć trochę bardziej optymistyczną perspektywę na życie.
Kryzys może stać się inspiracją?
Niestety, ma się rozumieć. Jest to łatwy temat, szczególnie teraz kiedy jest on na porządku dziennym. Jest hype na to. W całej Grecji już od dłuższego czasu to widać i żyjemy z tym na co dzień. Ponowny kryzys jest nieunikniony, a z kolei Grecja, nie zdążyła się jeszcze odkopać z poprzedniego. Mówię niestety, bo wolałbym, aby artyści bardziej skupili się na ulepszeniu sytuacji niż na tym, co się teraz dzieje. Wystarczy już czarnych chwil, niepokoju, mizerii. Nic to nie pomoże jak dalej będziemy klepać ten sam przestarzały wątek. Jest to jednak promowane z powodu wpływu, którym ta cała sytuacja na nas wszystkich wywarła. Każda platforma artystyczna w ciągu miesiąca ogłosiła konkursy internetowe, wystawy online i inne programy które będą tylko i wyłącznie zajmowały się tematyką kryzysu, kwarantanny, śmiercią bliskich, czy też korupcji państwowej. Niestety jeszcze raz patrzymy na drzewo, a nie widzimy lasu w tle.
„Nie przetrwałbym, gdybym nie był w stanie stworzyć lepszego świata do życia” – powiedziałeś w jednym z wywiadów. Czym jest dla Ciebie ten „lepszy świat”, w jaki sposób go kreujesz?
Prowadząc taki tryb życia, który nie będzie obciążaliby dla naszej planety. Nie mam samochodu z powodu zanieczyszczenia i dużej liczby wypadków. Używam metra lub autobusów, bo to jest jedyny sposób na regulacje smogu. Niestety nie jesteśmy w Chinach i raczej rowery jako transport po Atenach odpada. Robię recycling puszek, plastików, szklanych butelek jak tylko się da. Nawet jak paliłem to nie rzucałem petami po ulicy. Karmię bezdomne psy i koty. Czasami, jak mam parę groszy więcej, to wysyłam trochę na wsparcie organizacji charytatywnych takich jak „Κοινωνική Κουζίνα ο Άλλος Άνθρωπος”. Co do sztuki? Nie używam papieru, farb, sprejów i innych środków prawie w ogóle, tylko w wyjątkach jak już coś zdecyduję na sto procent, że to wystawię. Jako nastolatek myślałem, że sztuka wystarczy, aby ludzie zaczęli myśleć inaczej, przynajmniej ci, co byli w moim wieku. Aby ich przebudzić, zacząłem grać i śpiewać. Niestety myliłem się. Większość z nich chciała po prostu się dobrze bawić. Od tamtej pory zajmuje się sztuką wizualną, która dociera jak widać o wiele lepiej, jest wczytywana przez źrenice o wiele szybciej niż dźwięk, właśnie z powodu światła. Przez te lata, sporo artystów których poznałem, dzieli się tą samą ideologią i to właśnie daje mi pewność, że jestem na dobrej drodze.
Kreatywność to słowo klucz, które musi znaleźć się w każdym CV współczesnego pracownika. Świat wymaga od nas bycia kreatywnym całą dobę, chociaż niektórzy nie mają na to siły, a innym brakuje predyspozycji. Czym dla Ciebie jest kreatywność, jak wygląda Twój proces tworzenia, od idei do ostatecznej wersji Twojej pracy?
Nigdy nie miałem czasu tak poważnie rozważyć ten temat. Jest to raczej coś z czym przestaje już od dawna i nie mogę myśleć w inny sposób. Od małego pomysły przychodziły mi do głowy znikąd. Trudno było się potem ich pozbyć, tak więc dążyłem do ich rozwiązania. Raczej mój proces różni się od tradycjonalnych metod, bowiem nie szkicuje niczego na papierze, nie planuje wyników, ale wręcz przeciwnie kreuje prace i uczę się z ich niedoskonałości. Może na tym właśnie polega urok abstraktu i sztuki asemicznej.
Wydaje się, że dla artysty kreacja to chleb powszedni, ale muszę zapytać – miewasz spadki kreatywności, błogie chwile „niemyślenia”?
Tak. Chyba każdy je ma, tak samo jak tremę czy też niskie samopoczucie w ważnych momentach. Ale tego czego się nauczyłem w życiu, to trzymać się w kupie i brnąć do przodu za wszelką cenę, aż znajdzie się ponowna chwila natchnienia, tak zwany breakthrough. Człowiek uczy się na błędach, ale jak ich nie popełni to skąd się ma nauczyć? Są takie dni, które przelatują bez celowo, trochę się wtedy denerwuję, ale podchodzę do tego z humorem i na następny dzień od razu jest już lepiej!

Jesteśmy rówieśnikami, dziećmi 80-tych i 90-tych, pokoleniem przejścia z ery opasłych encyklopedii do Wikipedii. Dla naszych rodziców czas transformacji był szansą i życiową rewolucją, dla nas kolorowym dzieciństwem z MTV nadającym muzykę. Pamiętasz te czasy, bywają dla Ciebie punktem odniesienia, inspiracją?
Jak najbardziej! Nadal słucham muzyki, oglądam seriale i filmy z tych lat. Jestem też zapisany do różnych grup retro maniaków w internecie. Nawet finkę mam i używam, co R. D. Anderson nosił przy sobie w odcinkach MacGyver’a. Wiem, że nie zdaję sobie sprawy jak czasy się zmieniły dramatycznie. Ale tak mi lepiej, pozostaję w ten sposób młodszy na duchu, bo życie w teraźniejszości jest jakby zbyt puste, mało się fajnych rzeczy dzieje, filmy są przerabiane na gorsze wersje, a MTV już dawno-dawno temu straciło swój elektroniczny blask.
Czym się interesujesz, gdy nie zajmujesz się sztuką?
Pomagam rodzinie jak tylko mogę. Jako mąż i ojciec dwóch dziewcząt, mam stałe obowiązki co dnia. Robię zakupy. Naprawiam jak się coś zepsuje w mieszkaniu. Wyrzucam śmieci, przeszkadzam w gotowaniu żonie… Czytam komiksy, opiekuję się kotem, którego uratowałem z ulicy rok temu. Prowadzę też lokal do wynajmu poprzez Booking.com. Zajmuje się kwiatkami, które droga matka zostawiła mi pod opieką i oczywiście nie tracę przez to wszystko kontaktu ze sztuką. Uczę się ciągle nowych sposobów i technik do udoskonalenia moich nowych dzieł.
Na koniec nie mogę nie zapytać o Twoje najbliższe plany artystyczne. Jakie projekty masz przed sobą? Gdzie niebawem możemy trafić na Twoje prace, może nawet spotkać?
Dużo rzeczy się ostatnio dzieje. Omawiam właśnie udział w grupowej wystawie „Marooned” organizowanej przez grupę IMAC, która odbędzie się w Atenach i Nowym Yorku. Zbieram po mału dzieła do pierwszej wystawy osobistej, prawdopodobnie w galerii Phoenix Athens, ale jest jeszcze za wcześnie, aby więcej na ten temat mówić. Nawiązuje po mału też w kontakt z artystami co do zorganizowania projektu, który będzie miał na celu użycie miejsc opuszczonych, starych ruin albo parków, których jest na masę w całych Atenach i Pireusie. Jest plan na wystawy i instalacje, może nawet sztuki teatralne, lub pokazy… Okaże się w praniu. Natomiast we wrześniu będę brał udział w grupowej wystawie pod tytułem: „Kolor Czerwony – ΚΟΚΚΙΝΟ ΧΡΩΜΑ» w galerii ArteVisione (Piliou 5) na Kypseli i zapraszam serdecznie na otwarcie!
Karolina Markiewicz