Mały Kamil, 8 latek ,bardzo poraniony zamknięty w sobie, gdy zobaczyłam go przy autokarze, jego twarz, wystraszone oczy zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam ,czy podołam, wiedziałam ze chłopiec jest trochę „inny” choć nie wiedziałam dlaczego, musiałam patrzeć sercem , wyczuwać intuicyjnie, całą drogę do domu milczał, i te jego oczy biegające dookoła, jak „zastraszony zwierzak” spał w pokoju z moim synkiem równolatkiem, po umyciu dzieci usiadłam z nimi w pokoju i jak co wieczór opowiadałam bajkę z tym ze na ten wieczór miałam specjalnie przygotowana o dobroci nadziei miłości, – słuchał a potem zadawał pytania, nastopne dni były coraz lepsze, otwierał się , widzieliśmy jego szczery uśmiech, radość , jego „problemy” zniknęły po 5 dniach ,,czuł ciepło, otworzył się całkowicie, mówił dużo w ustach dziecka nie powinno być takich słów, bolesnych słów, nie nie było w nim żalu był ból.
Tydzień trwało bym pomogła mu zrozumieć że przytulanie, mówienie komuś że się go kocha, tęskni , nie jest złe i od tego dnia zyskałam drugiego synka, dostawałam buziaki ,mąż nosił ich na baranach, codziennie gdzieś byliśmy, cieszyło go wszystko, z moim Miśkiem byli jak dwaj bracia, postanowiłam zabrać ich na Camping, to frajda dla dzieciaków, [ Kamil nie miał już „wpadek” ] dotarliśmy tam wieczorem, rozpakowaliśmy się , poszliśmy nad morze usiadłam z koleżanka w „knajpce” na plaży zamówiłyśmy kawę , tonic ,do tego podano wodę w szklance, nie myślałam wtedy że ta „awaria” która przytrafi się za chwile ma cos wspólnego z naszym zamówieniem, po chwili musieliśmy wracać do campingu przebrać Kamila, dalszy pobyt był super dzieci szalały w morzu, jadły jak głodne wilczęta i tryskały radością.
W poniedziałek już w domu usiedliśmy na tarasie i rozmawialiśmy Kamil mówił o swojej rodzinie, o mamie pijącej, śmierci taty, ojczymie a ja tłumaczyłam mu że tak nie musi być że są domy gdzie nie ma alkoholu, gdzie ludzie nie wstydzą się mówić o miłości, gdzie można się śmiać, że teraz ma nas, że będziemy się kontaktować dzwonić do siebie , może uda się na święta i wtedy wrócił do sytuacji z campingu powiedział „wiesz ciociu ja się bałem na campingu jak tam piłaś” ja na to „co piłam Kamilku?” „no to białe w szklance, wódkę” „to był tonic moja mama nie pije” odpowiedział Michałek „co to tonic?” zapytał
Zrozumiałam skąd ta „awaria” na campingu, czułam się winna , jaki strach musiało przeżywać to dziecko, jakie lęki wyniosło z domu, co „zafundowali” mu rodzice , nagle zrozumiałam wszystko a potem było już tylko dobrze, tworzyliśmy wspaniałą rodzinę, Kamil był u siebie i tak się czuł, już nie pytał czy może się napić, zjeść loda- „pełna samoobsługa” zżył się z psem , pokochał kota,,,,,,,,
Nadeszła sobota, szliśmy na ostatnie zakupy, zapytałam czy jest cos jeszcze co chciałby bym mu kupiła, fuknął NIE spojrzałam i znów zobaczyłam te oczy , sztywne spięte ciało, przykucnęłam, chyba z 10min tłumaczyłam mu jak jest nam bliski, że nie przestaniemy go kochać, że będę dzwonić, na każde wolne postaramy się go tu ściągnąć, powoli się uspokajał a ja pod osłona okularów chowałam łzy,,,,,,,,,
Wieczorem w autobusie płakał, moje serce też, tak bardzo chciałabym móc zrobić dużo więcej , dla niego , dla innych dzieci tak strasznie skrzywdzonych przez los ,,,,,,, i postaram się
ps. Tomek nie potrafię napisać inaczej, moje odczucia są takie,,, bardzo za nim tęsknię, jestem bezsilna, prawo jest do kitu bo krzywdzi te dzieci, chciałabym móc dać z siebie coś więcej, jemu i nie tylko, nie potrafię Ci napisać jak było, bo plaża, wesołe miasteczka , dmuchawce do skakania dla dzieci, parki , wycieczki to wszystko było obok, to wszystko było MAŁO WAŻNE ważna była miłość i serce bo te dzieci tak naprawdę tylko o to proszą,,,,,,,,,,,,,,
Angel