W kreteńskiej wiosce Kyparissos położonej 22 km od Heraklionu, mieści się wyjątkowa tawerna. W czym tkwi tak wielka wyjątkowość? Otóż, wizyta w niej pozwala nam na podróż w przeszłość, a to dzięki temu, że oprócz klimatycznego wystroju nie ma tam elektryczności. Zamiast w świetle żarówek w tawernie należącej do Giannisa Somarakisa można skosztować lokalnych pyszności i wina przy stojących na stolikach świecach.
A jak się to wszystko zaczęło?
Otóż pan Giannis studiował w młodości turystykę i przez krótki okres czasu pracował w hotelach. Jednak okazało się, że nie spełniał się w tym zupełnie, podjął więc decyzję, by uczyć się języków obcych poprzez podróże i pracę za granicą. Pierwszy wybór padł na Anglię a potem Niemcy, gdzie mieszkał przez około 3 lata. Tam pracował w dużej grupie która oferowała „chleb i…spektakle teatralne”.
Pracując na kuchni w restauracji w wielkiej restauracji w Niemczech, dostrzegał zarówno pozytywy jak i negatywy. To, co mu się nie podobało, to to, że najbogatsi klienci byli lepiej traktowani od pozostałych. Wszyscy przecież powinni być traktowani równo.
Z racji tego, że ani klimat ani ludzie w Niemczech nie podnosili go specjalnie na duchu, postanowił wrócić na Kretę i tam spełnić swoje marzenie- otworzyć własny biznes w oparciu o swój światopogląd.
Kiedy rozpoczął projekt, zarówno jego wspólnicy, jak i inni mieszkańcy wioski byli sceptyczni. Ponieważ jednak pomysł był bardzo oryginalny, szybko przyciągnął ludzi najpierw z wioski i Heraklionu, potem z całej Krety, a następnie z całej Grecji.
“Zawsze miałem w głowie pomysł ożywienia starych czasów”, powiedział Giannis. Żeby tak się stało, wykorzystał dom swojego dziadka, w którym wprowadził kilka zmian technicznych (ze względów bezpieczeństwa i praktyczności) i tak stary dom stał się małą tawerną.
Nie ma tu menu. Wszyscy jedzą to samo – to, co kucharze ugotują akurat danego dnia -można za to wybierać wino z 12 różnych beczek, które tam się znajdują.
Nie ma tu żadnych zniżek. Niezależnie od tego czy ktoś jest studentem, honorowym dawcą krwi czy emerytowanym weteranem bez nogi, każdy za swoje danie płaci 20 euro (ok.90 zł).
Aby ktoś mógł przyjść i zjeść, musi zdecydowanie zarezerwować stolik, ponieważ przestrzeń jest bardzo mała – mieści maksymalnie 45 osób – a celem jest nie marnowanie niczego.
Co zjesz w tawernie Giannisa?
Ojciec właściciela, mimo swoich 93 lat na karku, siedzi cały dzień w kuchni strugając i krojąc ziemniaki które potem zostaną usmażone i posłużą jako dodatek do dań. Tawerna znana jest ze swoich świeżych, grubych frytek.
A do jakich dań są dodawane te frytki? Każdego dnia dostępne są co najmniej dwa rodzaje gotowanego mięsa (wołowina, kurczak lub wieprzowina), a także sałatki i dodatki: dakos, buraki, warzywa, tzatziki. Inne opcje? Gamopilafo i duszona kozina z grubym makaronem spaghetti.
Na deser można dostać raki (rodzaj wódki) i ciasto.
Tego lata tawerna „przenosi się” na zewnątrz, do teatru Agros, który Giannis Somarakis dosłownie zbudował własnymi rękami. Odbywają się tu występy muzyczne i teatralne, a także różne wydarzenia.
Jest zarówno muzykiem, jak i aktorem, a w teatrze prezentuje własne przedstawienia wraz ze swoim zespołem. W lokalu odbywają się także inne wydarzenia muzyczne i teatralne z udziałem znanych osobistości (Malamas, Ioannidis itp.).
Znajduje się tu również kuchnia, a potrawy są gotowane na gazie. W lokalu znajduje się również grill, dzięki czemu można delektować się pysznymi grillowanymi mięsami.
Należy zauważyć, że Giannis Somarakis otworzył też biznes w Heraklionie z powodu koronawirusa, gdzie dostępne są tylko dostawy i dania na wynos, „Oinomagireion tsi otrollis”, który działa od rana do wczesnego popołudnia.
opr. Magdalena Bonawenturska