W kolejny upalny dzień w Grecji niech mi będzie wolno napisać kilka słów o komunikacji miejskiej w Atenach.
Z dotychczasowych obserwacji wynikają następujące wnioski: dużo się krzyczy, rzadko jest sens przychodzić na czas na przystanek, nocą dobrze mieć ze sobą pieniądze na taksówkę. Dlaczego to wszystko? Dlatego, że komunikacja miejska w Atenach to dżungla. Nie mówię, że miasto jest jakoś źle skomunikowane, bo akurat trudno w tym kierunku postawić jakiś zarzut. Przeciętny Kowalski jednak spotka się ze zwyczajem, że kierowca w przepełnionym autobusie wrzeszczy na tych na tyłach, żeby się przesunęli (domniemanie, bo mój grecki ogranicza się do słów „następny przystanek”), oni odwrzaskują, że nie ma gdzie, on wrzeszczy dalej i tym wrzaskiem chyba sprawia, że w autobusie robi się miejsce, a kiedy już odjeżdża, to zupełnie obcy sobie ludzie, zbratani ściskiem i trudem podróży, zaczynają spontanicznie ze sobą rozmawiać.
W ogóle ludzie tu potrafią ze sobą rozmawiać na ulicach, w autobusach, w kolejce, wszędzie. Kolejna sprawa to dziwne przywiązanie greków do drzwi. Miejsce w autobusie jest absolutnie wszędzie tylko nie przy drzwiach. Kiedy chcesz wysiąść, to raczej nikt przed tobą nie wysiądzie, żeby cię przepuścić. Oni chyba wierzą, że jak już wysiądą, to powrotu nie będzie. Tutaj też miejsca zajmuje kto pierwszy, ten lepszy. Nie starsi, nie kobiety, po prostu kto siądzie, to jego. Bywa, że kobiety ustępują miejsca mężczyznom, starsze panie nie dostają nagle nadludzkich mocy, żeby zdobyć miejsce siedzące.
W kolejce czy metrze można z kolei spotkać ludzi sprzedających mydło i powidło. Próbują opchnąć długopisy, chusteczki, notesy, wachlarze, własną matkę i dzieci. Nie widziałam jeszcze, żeby ktoś coś kupił, ale na przestrzeni siedmiu stacji potrafi ich wsiąść ze trzech, mówią coś do zebranych po grecku, wyciągają ręce z długopisami i innymi dobrami luksusowymi, ludzie udają, że ich nie widzą, a oni pokornie znikają stację lub dwie dalej. Jest jeszcze sprawa komunikacji nocnej. I tu mamy problem, bo w zasadzie nie funkcjonuje.
Autobusy, trolejbusy i tramwaje i kolejka jeżdżą codziennie do północy lub mniej więcej do tej godziny, zależy od linii. Natomiast metro tak samo z wyjątkiem piątków i sobót – wtedy można na nie liczyć aż do 2 w nocy. Tylko co z tego, jeśli potem z ostatniej stacji do siebie musimy zasuwać na nogach albo taksówką. Jak się już też przekonaliśmy, nie ma takiej strony, która wiedziałaby kiedy przyjedzie nasz autobus. Zwłaszcza autobus, bo kolejka jest na czas. Autobusy rzadko. Osiem minut trwa tu dwadzieścia.
Krzysztof uważa, że autobusy są w Atenach niespodzianką, która sprawia nieziemską radość. Ma chłopak rację. Jak nagle przyjechał dziś 824, to prawie się popłakaliśmy w tych 50 stopniach w słońcu. Tak, autobusy tu to faktycznie niespodzianka dająca radość.
Tekst: Monika Szarek
Zdjęcia: Krzysztof Mlyczyński