We wrocławskim szpitalu uniwersyteckim urodził się chłopiec, którego matka nie żyła od 55 dni – informuje Radio Zet. Matka dziecka zmarła 55 dni temu na raka mózgu. Lekarze sztucznie podtrzymywali jej funkcje biologiczne, aby dziecko mogło przyjść bezpiecznie na świat. – To prawdziwy cud – mówią lekarze.
To ogromy sukces wrocławskich lekarzy. 41-latka wiedziała o swojej chorobie już 10 lat wcześniej. To wtedy zdiagnozowano guz mózgu. Nie usunięto go wtedy na życzenie samej pacjentki. Znajdował się bowiem w takim miejscu, że operacja niosła ze sobą ogromne ryzyko powikłań. To była jej świadoma decyzja. Funkcjonowała normalnie aż do momentu załamania stanu zdrowia. Kiedy nieprzytomną przewieziono śmigłowcem do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, neurochirurdzy już nic nie mogli zrobić. Mózg kobiety był już martwy, ale dziecko w jej nadal żyło.
Lekarze wspólnie z mężem 41-latki podjęli decyzję o podtrzymaniu jej funkcji życiowych. Po to, by maluch miał jakąkolwiek szansę na przeżycie. Był to dopiero 17 tydzień ciąży, a uważa się, że do16 tygodnia włącznie nie jest to możliwe. Lekarze postanowili utrzymać ciążę do 28-30 tygodnia. – Nie mamy doświadczeń z tak długotrwałym utrzymywaniem funkcji życiowych u pacjenta z nieodwracalnym uszkodzeniem mózgu – mówi prof. dr. hab. med. Andrzej Kübler, kierownik Katedry i I Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii UM we Wrocławiu. Zazwyczaj robi się to w celu pobrania organów i trwa to zaledwie kilka dni, a nie tygodni.
Chłopiec jest zdrowy, urodził się trzy miesiące temu. Został już wypisany ze szpitala i trafił do domu. – Został wypisany od nas z masą powyżej 3 kg, jedzący sam smoczkiem, nie wymagający tlenu, wykonujący podstawowe odruchy, które w tym okresie życia powinien wykonywać – mówi doktor Barbara Królak-Olejnik z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Artur Stelmasiak
niedziela.pl