Otwarły się i zamknęły jakieś drzwi. Po chwili zaś chłopiec i dziewczyna – idąc spokojnym, lecz szybkim krokiem – wyszli z wąskiej uliczki, która nosi imię starożytnego boga ognia i przez cały dzień rozbrzmiewa śpiewem metalu.
Minęli plac ze starym kościołem i stojącym obok niego meczetem, w którym znajduje się muzeum. Zdążali ku przeciwległej ulicy prowadzącej do sąsiedniego placyku, małego placyku Psirí z wielkim zegarem, który chodzi jak chce i kiedy chce. Jeden plac od drugiego dzieli odległość nie większa niż pięćset metrów. Dotarli tam, dokąd zmierzali, przystanęli przed szerokim wejściem, na pół zaciemnionymi schodkami. W głębi piwnicy, przy ścianie, dostrzegli wolny stolik, zeszli na sam dół, zbliżyli się do środka, usiedli. Widzieli stąd całą piwnicę – starą, słynną tawernę, tawernę przy placu Psirí: niski sufit, nieregularny wzór posadzki, dużo miejsca – na dziesięć, dwanaście stolików. W głębi trzy beczki na trójnogach, obok bufet zastawiony szklankami do wina i wody, a wśród nich kilka karafek, które wyruszają stąd pełne, a wracają puste. Przy stolikach mężczyźni. Tylko mężczyźni. Od razu wszystko pojęli. Kobieta pomiędzy tyloma mężczyznami narusza – choćby na krótko – właściwy tawernie porządek. Młodzi spostrzegli, że wszyscy wokół obserwują ich dłonie. Szukali na ich palcach złotego krążka prawnego związku, nie dostrzegli go, lecz nie okazali, co myślą, podnieśli tylko szklanki do ust, poprawili się w krzesłach.
Jeden z mężczyzn wstał i włączył fonograf. Zabrzmiała ludowa piosenka, taniec trudny, męski, chwilami wręcz dziki. Mężczyzna skoczył, zatoczył ciałem łuk w powietrzu, znalazł się pośrodku tawerny, tam już czekał drugi z kompanii. Zaraz też dali pokaz tanecznego kunsztu i męskości zarazem, spoglądali ku dziewczynie i zbliżali się do jej stolika. Obaj byli młodzi, wiedzieli, co to taniec, znali najtrudniejsze kroki wymagającej prawdziwej maestrii, popisywali się nimi, wydłużali ich trwanie, tak jak stary, doświadczony śpiewak zatrzymuje głos na najwyższym dźwięku, by zebrać więcej braw.*
Ateńskie pejzaże pierwszego dwudziestolecia ubiegłego wieku to nie tylko znana wszystkich urocza Plaka czy wypełnione punktami handlowymi uliczki Monastiraki, gdzie nawet dziś czas wydaje się płynąć nieco wolniej. Romantyczna atmosfera minionych lat i dawnych zwyczajów zachowała się również w położonej nieopodal dzielnicy, zapisanej w kronikach miasta pod nazwą Psirí. Okolicę tę wypełnia w większości skromna architektura, pamiętająca czasy premiera Elefteriosa Wenizelosa. Jest to fragment miasta, który składa się praktycznie z kilkunastu zaledwie uliczek, skupionych wokół jednego placu, noszącego nazwę pochodzącą od tytułu całej dzielnicy. Psiri jest niczym labirynt wąskich, skromnych alejek, które wypełniają w większości bielone wapnem domy.
Pierwsza znana nam wzmianka o tej okolicy pojawiła się w kronice z 1678 roku, spisanej przez francuskiego lekarza Spona, zatytułowanej Podróż do Włoch, Dalmacji, Grecji i na Wschód. Etymologia dzielnicy nie została w pełni ustalona. Prawdopodobnie słowo Psiri(s) czyli gr. Ψυρή(ς) oznacza Psarian czyli mieszkańców greckiej wyspy Psara. Około 150 lat temu powstawały tu pierwsze tawerny i lokale gastronomiczne, które stały się sporą atrakcją dla mieszkańców nowożytnych Aten. Miejsca te były odwiedzane przez wysokich rangą urzędników, ministrów oraz władców Grecji. Jak wiadomo z różnych przekazów, bywali tu królowie Otto oraz Jerzy I.
Niestety, ale historia XIX-wiecznej okolicy Psiri to także wspomnienie jednego z najbardziej niebezpiecznych obszarów stolicy. Przyczyną tej sytuacji stali się słynni ateńscy koutsavakides, czyli postacie spod rozmaitej ciemnej gwiazdy, zaangażowane w różne nielegalne działania. Obecność kaoutsavakides często przerażała mieszkańców, zwłaszcza, że organizowali oni rabunki handlarzy, nierzadko posuwając się nawet do morderstw. Najgłośniejszym skandalem z nich udziałem było wydarzenie mające miejsce podczas greckiej Paschy w 1847 roku, kiedy to zabroniono Ateńczykom tradycyjnego palenia kukły Judasza. Szukający sposobności do awantur koutsavakides podłożyli ogień pod dom znanego w Atenach portugalskiego dyplomaty i kupca Don Pacifico, który miał również pochodzenie żydowskie. Ten pozornie błahy, lokalny skandal zakończył się nie tylko międzynarodowym problemem i zamknięciem portu w Pireusie. Aby spłacić straty domniemanego dobytku dyplomaty, który wycenił swój utracony majątek na horrendalną sumę, Grecja musiała także skorzystać z potężnej pożyczki finansowej.*
Ostatecznie działania koutsavakides zostały przerwane w grudniu 1893 roku, kiedy to ówczesny dyrektor policji Aten-Pireus – Dimitrios Bairaktaris – aresztował tutejszych podejrzanych obywateli miasta, zapełniając nimi areszty.
Współcześnie Psirí graniczy z ruchliwą, wypełnioną miejskim gwarem ulicą Ermou. Przez cały tydzień w tutejszych małych i większych zakładach usługowych oraz przeróżnych punktach handlowych można nabyć rozmaite przedmioty, często niemożliwe do znalezienia na żadnym innym targu. Są tu więc stare meble czyli przypominające czasy secesji krzesła, szafy i komody, które od dawna nie mają wstępu do mieszkań umeblowanych niczym futurystyczne gabinety ważnych dyrektorów. Można tu również natrafić na egzotyczne przedmioty, na przykład na komplet wypoczynkowy, przyozdobiony dekoracją wykonaną z kości słoniowej. Ulicę Ermou – ciągnącą się od placu Sintagma aż do bram starożytnego cmentarza Keramejkos – odwiedzają również miłośnicy starej książki. W wystawionych na chodnikach pudłach czy prowizorycznie zmontowanych biblioteczkach potrafią oni godzinami szukać swego „białego kruka”. Można tu także wyszperać obrazy, stare mapy czy ryciny, powstałe kilkadziesiąt lat temu. Ulica Ermou sąsiaduje z Plaką – turystyczno-zabytkową dzielnicą, którą darzy sentymentem cała ateńska stolica.
Wróćmy jednak do Psirí – przed laty ateńskiej „mekki” miłośników bouzuki i zabawy. Centrum Psirí to ulica Agion Anargyron z zabytkowym, liczącym sobie kilkaset lat kościółkiem, który otacza mały, zadbany ogród. W jego okolicy ulokowały się dwie bodajże najważniejsze atrakcje: jeden z najlepszych ateńskich teatrów „Embros” oraz tawerna – Nikitas (Ag. Anargiron 19); w której serwowane są ponoć najsmaczniejsze souflaki. Właściciele lokalu – kolejne pokolenie tej samej rodziny – prowadzą swój interes od ponad 50 lat. Świadomi zalet domowej kuchni nie obawiają się konkurencji w postaci okolicznych barów szybkiej obsługi. Tutejsze menu zna każdy mieszkaniec Psirí i nie tylko. Kiedy tylko zrobi się cieplej i nadejdą wiosenne, a później letnie noce, wśród wystawionych na zewnątrz skromnych stolików trudno znaleźć wolne miejsce. Posiłek w tutejszej tawernie wszedł już na stałe w harmonogram dnia ludzi z Psirí. Przygotowuje się tu niezwykle smaczną serową pitę i słynne frytki, doskonale przyprawione oregano. Do tego szklanka wina lub ouzo i właściwie nic więcej nie trzeba, by ta niewyszukana przekąska zamieniła się w ucztę. Szczególnie, jeśli bardzo smakuje nam skromna gastronomia Grecji.
Psirí to również inne lokale, w których zjeść można proste i smacznie posiłki. Punkty te nie dysponują wielką przestrzenią, dlatego często brakuje w nich wolnych stolików. Warto nadmienić, że Psirí, pomimo swego prowincjonalnego, zaniedbanego wyglądu, jest bardzo popularną dzielnicą gastronomiczną, gdzie nierzadko stołują się ważne osobistości stolicy. Można tu również skosztować wybornych win greckich, a także posłuchać granej na żywo muzyki. Szczególną estymą Ateńczyków cieszą się między innymi takie miejsca jak restauracja Takis 13 (znajdująca się przy ulicy Takis 13) czy funkcjonujący od 1969 roku bar Ta Biftekia – skromny lokal z zaledwie sześcioma potrawami, położony przy samym placu Iroon 6, czynny tylko w ciągu dni roboczych. Trochę więcej trudu należy włożyć w odkrycie tawerny Avli (Ag. Dimitriu 19; wejście na dziedziniec przez wąskie drzwi), ale podobno kto raz tu trafi, będzie wracał – zarówno dla kuchni, jak i dla uroku miejsca, przypominającego wyspiarskie klimaty Cyklad.
Piekarnia Veneti (artosvenetis.gr), funkcjonująca od 1907 roku, to kolejny z wielu kulinarnych punktów, których sława wyszła daleko poza granice Psirí. Piekarnia – pomalowana na zewnątrz w zielono-żółte kolory – kusi koszami wypełnionymi pysznymi ciasteczkami, lukrowanymi herbatnikami i innymi słodkościami. Celebrującym poranne posiłki nie jest łatwo ominąć ten sklep, tym bardziej, że najwcześniejsze wypieki wystawiane są w ogromnych wiklinowych kobiałkach prosto na ulicę. Godne polecenia są tutejsze domowe ciasta, przyrządzane według tradycyjnych receptur, a także słodycze z pastą tahini oraz produkty postne, dostępne tu przez cały rok. Innym kultowym miejscem jest niewielki lokal Kouluri tou Psiri (tokoulouritoupsirri.gr), którego sława sięga po same krańce Aten. Miniaturowa piekarnia oferuje legendarne obwarzanki z sezamem, które sto lat temu przybyły do Grecji – a tym samym do Aten – z dalekiego Konstantynopola. Dla bardzo wielu osób połączone z poranną kawą koulouri z Psiri to najlepsze śniadanie pod słońcem.
Pomimo, że zmienia się kultura i obyczaje, w dzielnicy Psiri wciąż znajdziemy jakby leżące nieco z boku, lekko zdezelowane stoliki, stanowiące własność istniejącego „od zawsze”, zadymionego kafenionu. Lokale tego rodzaju są domeną mężczyzn, którzy długimi godzinami popijają kawę w malutkich filiżankach, tocząc dyskusje o wszystkich problemach tego świata. Tuż obok – jakby przeniesieni z dawnych lat – funkcjonują męscy fryzjerzy. Wyposażenie wnętrz takich salonów jest zwykle dość skromne – jedynie duże lustro, skórzany fotel i kilka przyborów fryzjerskich. Okazuje się, że to wystarczy, aby poddać się profesjonalnemu strzeżeniu.
W ubiegłych dekadach Psirí znane było z długonocnych zabaw w prawdziwie greckim stylu. Potem, po poważnym trzęsieniu ziemi w 1981 roku, nastąpił okres chwilowego spokoju, a poszkodowane rodziny zdecydowały się znaleźć nowe lokum. Opustoszały wówczas ulice i wyludniły się skromne domki. Obecnie w ich wnętrzach mieszczą się niewielkie zakłady, drobne firmy czy małe hurtownie.
Pamiętając minioną sławę tego zakątka stolicy, od kilku sezonów rada miejska próbuje przywrócić tej dzielnicy miano „rezerwatu greckiej tradycji”. Z roku na rok zmienia się wystrój tutejszych uliczek, w których wciąż z ogromnym trudem mijają się dwa auta. Miniaturowe, najczęściej jednopiętrowe kamienice, opuszczone kilkanaście lat temu, dziś znajdują nowych właścicieli, gotowych zainwestować w historyczną architekturę i przywrócić dawny wystrój ich wnętrz. Kolejne władze miasta chciałyby przekształcić to miejsce – wykorzystując jego potencjał historyczny – w siostrzaną dzielnicę Plaki. Niewykluczone, a raczej nieuniknione jest wówczas nadanie lokalnym budowlom bardziej komercyjnych cech, a tym samym przemienienie wciąż tchnących dawną atmosferą uliczek w handlowe pasaże, które wypełnią się znaczną liczbą klientów. W labiryncie alejek – podobnie jak na Place – pojawią się tłumy obcokrajowców, zadziwiających miejscowych – w większości wiekowych już mieszkańców – odmiennością zwyczajów.
Wciąż jednak handel w dzielnicy Psirí ma wciąż specyficzny charakter, bardzo zbliżony do rynku na Monastirakach. Jest to przede wszystkim wielki bazar różności, przypominający pachnące egzotyką i orientem targi innych kontynentów, gdzie można znaleźć wszystko – począwszy od świeczek, a skończywszy na skórzanych sandałach. Spotykane co kilka metrów warsztaty są zarazem punktami sprzedaży. Rzemieślnicy – otoczeni z każdej strony konkurencją – żyją ze sobą w zgodzie i przyjaźni. Oferowanym przez siebie asortymentem obwieszają drzwi, okna i całe ściany. Tutaj można się targować, a kupcy zawsze z ochotą przyjmą możliwość dyskusji. Jeśli klientowi spodoba się towar, można próbować obniżyć z góry zawyżoną cenę. Być zawsze sprytniejszym, szybszym i lepszym niż konkurent – oto krótki rys charakteru greckiego sprzedawcy. A po skończeniu transakcji każdy z nich ucieszy się z przeprowadzonego interesu, by wieczorem odpocząć przy winie i dźwiękach muzyki na żywo.
Znanymi w całych Atenach rzemieślnikami są zwłaszcza wspomniani już mistrzowie, zajmujący się renowacją starych mebli. Dzięki swym umiejętnościom przekształcają oni zdezelowane i zniszczone sprzęty w cenne antyki. Fachowcy ci pracują na starych, sprawdzonych maszynach lub wykonują większość czynności ręcznie. Miejmy nadzieje, że ta i inne podobne rękodzieła – przekazywane z ojca na syna, będą trwały jak najdłużej. Psiri bowiem po dziś dzień oferuje usługi, gdzie możemy zamówić ręcznie szyte na wymiar buty (Moschakis, ul. Ag. Teklas 12 czy Kontos ul. Miltiadou 4), zakupić szyte z greckiej bawełny i lnu ubrania (B-Loose, ul. Pallados 11), czy znaleźć wyplatane od dekad kultowe, słomkowe kapelusze oraz damskie torebki (Savapile, Ag. Eleusis 14).
W Psiri znajduje się także kilka niewielkich kościołów, a jednym z najważniejszych jest piękna, bizantyjska cerkiew Agia Paraskievi. Świątynie te wypełniają się wiernymi podczas religijnych uroczystości. Ze szczególnym pietyzmem kultywowane są tu obrzędy związane ze dniami Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy. Do kościołów schodzą się wówczas Grecy, zwłaszcza ci, którzy się tu wychowali i pamiętają swoje Paschy jeszcze z okresu beztroskiego dzieciństwa. Wtedy nie było jeszcze w Psirí elektryczności, a zapasy żywności przetrzymywano w dowożonych codziennie rano porcjach lodu.
Wielki Tydzień jest także ciekawy ze względu na inną okoliczność, kiedy to tutejsze ulice zamieniają się w wyjątkowy bazar. Jego tradycja sięga ΧΙΧ-tego stulecia, kiedy to pierwszy król Grecji – Otton – pojechał w odwiedziny na wyspę Naksos. Podczas nocnego postoju ktoś z miejscowych ukradł mu ulubionego konia. Władca, zmartwiony stratą, postanowił, że jeśli zguba wróci do niego, mieszkańcy wyspy otrzymają wspaniałe wynagrodzenie – będą mogli przyjeżdżać do Aten w okresie przedpaschalnym i sprzedawać mieszczuchom swe produkty – jagnięce mięso i sery. Ponadto zadeklarowano, iż zarobione przez nich pieniądze nie będą objęte podatkiem. Po takiej obietnicy koń szybko wrócił do monarchy.
Stąd w dniach poprzedzających grecką Paschę na ulicach Psirí sprzedaje się przywiezione z Naksos mięso i nabiał, oferowane przez wyspiarzy, którzy raz do roku przybywają do Aten wyładowani plonami swej pracy. Pomimo, że organizowany przez nich uliczny bazar pod każdym względem odbiega od podstawowych wymogów higienicznych, Ateńczycy uwielbiają robić tu zakupy. Pamiętajmy, zawsze w Wielki Tydzień!
Psiri to niskie, parterowe lub jednopiętrowe domki, które w niczym nie przypominają odległego zaledwie kilkaset metrów dynamicznego centrum kilkumilionowej stolicy Aten. Schowane za wyższe gmachy, spokojne, jakby śpiące małe miasteczko, skuteczne odizolowało się od zgiełku i ruchu Aten współczesnych. W przeciągu kilkudziesięciu lat nie zmieniło się tutaj wiele, a na pewno nie uległ innowacjom oryginalny wystrój ulic Psirí. Nieopodal kościoła znajduje się wiekowa pralnia Athinaia, w której czyszczone są głównie kostiumy z teatrów Embros, Apothiki czy HBH. Jest to jeszcze jeden znak orientacyjny na mapie Psirí. Jej – właściciel – Lefteris już kilkanaście lat temu przepowiedział, że dzielnica ta ma szansę rywalizować z Plaką.
Wędrówka wśród spokojnych uliczek Psirí to przyjemny relaks dla tych, którzy są zmęczeni gwarem położonych niedaleko głównych artylerii miasta. Tutaj czas nie biegnie tak szybko, zegary pracują w nieco innym rytmie. Tutaj Ateny żyją inaczej. Lepiej czy gorzej – oceńmy sami, odwiedzając dzielnicę osobiście.
Katarzyna Jakielaszek
* Fragment pochodzi z opowiadania Petrosa Charisa „Tancerz”, w tłumaczeniu Ewy T. Szyler.
* Zainteresowanych tym fragmentem ateńskiej historii odsyłamy do zapoznania się z tematem, nazywanym w języku greckim Υπόθεση Πατσίφικο.