Strona głównaAktualnościPolskaOklaski po wylądowaniu samolotu

Oklaski po wylądowaniu samolotu

Wspomnijcie tylko o klaskaniu w samolocie po wylądowaniu a zaraz usłyszycie opinie o tym jak strasznie obciachowe jest to zjawisko, prawdopodobnie dowiecie się też, że jest to domena Polaków, po czym zamknięte zostanie pole do dyskusji. Tymczasem gdyby przyjrzeć się zagadnieniu bliżej, to sprawy nie są już tak oczywiste, jak sądzimy, powiem więcej, klaskanie po wylądowaniu wydaje się jednym z najbardziej tajemniczych fenomenów związanych z podróżami lotniczymi! Zostawmy więc na chwilę buraki jak i cebulę i spróbujmy bez emocji porozmawiać o pokładowym aplauzie.

Skąd się to wzięło?
Na samym początku sprostowanie – klaskanie po lądowaniu wcale nie jest typowo polskim zachowaniem, klaszcze się w wielu miejscach na świecie. Narodziny tego zwyczaju spowijają opary tajemniczości, jednak stosunkowo dużo źródeł jako miejsce jego narodzin wskazuje Stany Zjednoczone. Co więcej , jak twierdzą historycy pierwotnie klaskanie miało miejsce nawet po starcie samolotu (tak jak zdarza się to do dziś na Ukrainie). Wiązało się to z tym, że u zarania transportu lotniczego, pilotaż kojarzył się z czymś niezwykłym przypominającym sztuczki cyrkowe czy wręcz zjawiska paranormalne – bez wątpienia umiejętność godna nagrodzenia i pochwał. Jak wiemy z historii, transport lotniczy w USA szybko spowszechniał i zwyczaj klaskania odszedł do lamusa. Dzisiaj to Amerykanie żartują sobie z klaskania po lądowaniu w Europie, tłumacząc to “Europejczycy nie są tak obyci z lataniem jak my, Amerykanie.”

Jeżeli istnieje jeden kraj, który na świecie słynie z klaskania, to zdaniem wielu jest to Rosja a nie Polska. Co ciekawe, sami Rosjanie twierdzą, że dla nich klaskanie jest zwyczajem stosunkowo nowym, zapoczątkowanym dopiero w latach 90-tych ubiegłego wieku. Jak przekonują, w tym czasie wraz z nastaniem pierestrojki w końcu można było można głośno mówić o katastrofach lotniczych, stąd też wielu pasażerów uzmysłowiło sobie, że są szczęściarzami mogąc wylądować cało i zdrowo, tak więc zaczęło klaskać by ukazywać swoją radość. Jeżeli zapytacie mnie, to wydaje mi się że jest to teoria grubymi nićmi szyta, ale przyjmijmy że jest prawdziwa i wcześniej Rosjanie nie klaskali.

Skąd klaskanie w samolocie pojawiło się w Polsce? Czy zwyczaj ten przyszedł z ZSRR czy z “Zachodu”? Pomimo najszczerszych chęci nie podejmę się wyjaśnienia, liczę na to, że ktoś z czytelników może przybliżyć nam temat.

Dlaczego klaszczemy?
Kolejną nieoczywistą sprawą jest pytanie, dlaczego właściwie klaszczemy po wylądowaniu? Pierwsza odpowiedź brzmi, po to by nagrodzić pilotów, jednak wiele osób doszukuje się drugiego dna i twierdzi, że wcale nie klaszczemy dla pilotów, tylko klaszczemy dla siebie. Osoby te twierdzą, że dla pasażerów klaskanie jest sposobem odreagowania stresu związanego z podróżą i na poparcie tej tezy podają następujące argumenty: gdy przyjrzymy się bliżej zjawisku, to dostrzeżemy, że zwykle oklaski inicjowane są przez jedną lub dwie osoby, po czym reszta pasażerów dołącza się do klaskania. Zdaniem behawiorystów to właśnie te osoby inicjujące klaskanie są najbardziej zestresowane i potrzebują jakiegoś rozładowania emocji. To wyjaśniałoby, dlaczego klaskanie jest tak popularne w rejsach czarterowych, gdzie często podróżują osoby mniej przyzwyczajone do tej formy podróżowania i w związku z tym bardziej zestresowane sytuacją. Potrafię to zrozumieć – parę razy przeżyłem lądowania w trudnych warunkach po których sam miałem ochotę klaskać i zapewniam, podczas tych lotów pojawiły się oklaski po przyziemieniu. Oczywiście emocje można rozładowywać też w inny sposób – moja znajoma opowiadała mi kiedyś, że podczas lądowania zawsze chwyta dłoń osoby siedzącej koło niej i nie obchodzi ją co ta osoba myśli, po prostu musi kogoś trzymać…

Rozładowywanie emocji nie musi dotyczyć wyłącznie sytuacji stresowych. W niektórych kulturach lądowanie w domu po podróży jest radosnym wydarzeniem, którego celebrowaniem są właśnie oklaski czy nawet intonowanie piosenek. Jak twierdzą osoby często podróżujące, z takimi objawami radości spotkamy się na Karaibach czy do niedawna podczas podróży do Włoch.

Czy piloci słyszą nasze oklaski?
Na chwilę pozostańmy przy oryginalnym wyjaśnieniu teorii oklasków i przyjmijmy, że przeznaczone są one dla podziękowania pilotom za ich pracę. Stajemy wtedy przed kolejnym pytaniem – czy piloci odgrodzeni w swoim kokpicie są w ogóle w stanie usłyszeć nasze oklaski?

Na to pytanie piloci udzielają różnych odpowiedzi. Część pilotów twierdzi że tak, oklaski są słyszalne w kokpicie. Jedną z odpowiedzi na to pytanie zadane na forum pasjonatów lotnictwa była wypowiedź kapitana James K. Durden’a, który opowiedział historię pewnego lotu, trapionego przez turbulencje. Około 20 minut po starcie piloci w kokpicie usłyszeli śpiewy religijne dochodzące z kabiny. Okazuje się, że pasażerami lotu był chór Kościoła Baptystów. “Mógłbym ich słuchać całą noc!” – tak kapitan podsumował to doświadczenie, które ma przekonać niedowiarków, że akustyka ścianki działowej umożliwia słyszenia aplauzu.

Inni piloci zwracają uwagę, że podczas lądowania zwykle są zbyt zajęci by usłyszeć oklaski, nawet gdyby były słyszane w kokpicie. “Hałas ciągu wstecznego jest głośny, poza tym jesteśmy skoncentrowani na słuchaniu poleceń wieży oraz kontroli naziemnej. Musimy przeprowadzić after landing checklist, wypełnić polecenia kołowania – tak więc nawet gdybyśmy mogli usłyszeć klaskanie, to i tak bylibyśmy zapewne zbyt skoncentrowani by je zauważyć.”

Część pilotów twierdzi, że oklaski nie są słyszane, szczególnie, gdy po zamachach z 11 września drzwi kokpitu zostały wzmocnione. Równocześnie dodają, że za każdym razem informowani są po locie o oklaskach przez personel pokładowy – “Dlatego proszę, klaszczcie!” dodają.

Co piloci myślą o klaskaniu?
O ile część pilotów uznaje klaskanie za miły zwyczaj, inni dość zjadliwie oceniają to zachowanie. Gdzieś pośrodku tych dwóch typów reakcji plasują się wypowiedzi w stylu “tak, ale…” o nagradzaniu lądowań, które nie powinny zasługiwać na pochwałę. “Mój kapitan otrzymał brawa za miękkie lądowanie, podczas gdy po to by tego dokonać przyziemił dopiero w połowie pasa. Rozumiem, że pasażerowie lubią miękkie lądowania, ale nie zawsze miękkie lądowanie to dobre lądowanie zasługujące na pochwałę” – to jeden z głosów w dyskusji.

Istnieją też głosy mówiące, że oklaskiwanie pilotów jest wręcz obraźliwe, bo świadczy o tym, że pasażerowie uważają że wylądowali dzięki jakiejś sztuczce zamiast dzięki umiejętnościom będącym wynikami długiego szkolenia i ciężkiej pracy. Moim zdaniem tego typu głosy świadczą o pewnym przewrażliwieniu, szczególnie że jak już wcześniej wspomniałem część pasażerów klaszcze dla rozładowania emocji.

Z moich bardzo pobieżnych obserwacji wynika, że piloci zatrudnieni w liniach lotniczych o dobrej renomie zwykle ciepło wypowiadają się o oklaskach, podczas gdy najbardziej surowe oceny padają ze strony pilotów pracujących w liniach LCC. Pamiętam, że kiedyś natknąłem się na wywiad z pilotem linii WizzAir, który przez sporą część anonimowego wywiadu skarżył się na przemęczenie w pracy, zatrudnienie na mało atrakcyjnej umowie o pracy by na koniec nazwać klaszczących pasażerów burakami. Szkoda, że ów pilot zapominał, że to właśnie dzięki owym pasażerom jest w stanie pracować na swoim stanowisku.

Co o klaskaniu myślą pasażerowie?
Zapytajcie innych pasażerów co sądzą o klaskaniu po lądowaniu a otworzycie puszkę Pandory. Zapewne usłyszycie argumenty o tym, że nie nagradza się taksówkarza oklaskami, że w przypadku katastrofy to co, czy wtedy należałoby pilota wybuczeć, że klaskanie to wieśniactwo, itd. Zwykle moją uwagę zwracają nie tyle same argumenty, co bardzo stanowczy ton w jakim opinie są wypowiadane, co prowadzi do kolejnego pytania, dlaczego pasażerowie mają tak wielce emocjonalny stosunek do tego zjawiska? Odpowiedź, która przychodzi mi do głowy to przypomnienie historii o osobach, które przeprowadziły się ze wsi do miast i podczas swojego miejskiego życia nigdy nie zdecydowałyby się na jazdę na rowerze, gdyż im rower kojarzył się ze wstydliwymi wiejskimi korzeniami – na wsi to właśnie rowery były głównym środkiem transportu. Tymczasem dla osób urodzonych w mieście jazda na rowerze była sposobem spędzania wolnego czasu lub ciekawą formą aktywności fizycznej i nie niosła ze sobą tak negatywnym emocjonalnych konotacji. Kto wie, może wśród zajadłych wrogów klaskania podczas lądowania są osoby, które swoją lotniczą przygodę rozpoczynały od lotów czarterowych na wczasy w Hurghadzie i teraz usilnie starają się wygumkować ze swojej świadomości swoje niegdysiejsze rundy aplauzu podczas lądowań? Takie osoby czują że kiedyś padły ofiarami zachowania stadnego pod tytułem “cały pokład klaszcze razem” i teraz wykazują się większą asertywnością. Dużo większą, połączoną z obdarzaniem osób klaszczących spojrzeniem “jak na idiotę” i wygłaszaniem zajadłych opinii.

Moim zdaniem
Osobiście uważam, że w naszym kraju klaskanie podczas lądowania nie jest tak bardzo palącym problemem, jak problem braku popularności postawy “Żyj i daj żyć innym”, stąd też w imię tolerancji wolę przymknąć oko na osoby klaszczące. Poza tym oglądanie osób rozpoczynających przygodę lotniczą i nie bojących się okazać emocji jest w jakimś sensie bardzo uroczym i ciepłym doświadczeniem, szczególnie w świecie gdzie szczere emocje są coraz rzadsze. Sam raczej nie klaszczę, ale jeżeli poczuję potrzebę by to zrobić, to zrobię to bez krępacji a wtedy uwierzcie mi, zaklaszczę tak głośno że będzie to usłyszane w samym kokpicie!

Czy Wy klaszczecie, czy nie?

pasazer.com

NAJNOWSZE

KUCHNIA

Informacje polonijne