Strona głównaKulturaKarty historiiJózef Tischner - filozofia z góralską duszą

Józef Tischner – filozofia z góralską duszą

„Człowiek jest skazany na wolność” – mawiał ks. Józef Tischner. Jego życie było tego najlepszym przykładem. Ksiądz, który nie bał się zadawać trudnych pytań. Filozof, który pisał o ludzkich dramatach, nadziei i odpowiedzialności. Publicysta, który potrafił krytykować zarówno komunistów, jak i Kościół, gdy widział w nim skostnienie i brak dialogu. Tischner nie szedł utartymi ścieżkami – nie chciał być „tylko księdzem” ani „tylko filozofem”. Był jednym i drugim. Był też przewodnikiem duchowym, który nie uczył strachu, ale odwagi myślenia.

Dziś, 25 lat po jego śmierci, jego słowa wciąż brzmią aktualnie. W czasach chaosu, polaryzacji i lęku przed innością, przypominają o tym, co w człowieku najważniejsze – wolności, odpowiedzialności i nadziei. Kim był Tischner i dlaczego tak wielu ludzi wciąż sięga po jego książki?

Wczesne lata życia

Józef Tischner urodził się 12 marca 1931 roku w Starym Sączu, ale jego prawdziwym domem była Łopuszna – niewielka wieś u podnóża Tatr. To tam spędził dzieciństwo i młodość. Góralska kultura, język i sposób patrzenia na świat ukształtowały go na całe życie. Sam później mówił o sobie: „Jestem filozofem spod Gorców”.

W Łopusznej, jak sam podkreślał, nauczył się słuchać ludzi. Słuchać ich prostych, czasem surowych historii o życiu, śmierci, pracy i codziennych troskach. Ta umiejętność – słuchania, a nie tylko mówienia – stała się jednym z fundamentów jego późniejszej filozofii.

Rodzice Tischnera byli nauczycielami. Dom rodzinny pełen był książek, rozmów o literaturze i historii, ale także ciężkiej pracy – bo w góralskich domach nie było miejsca na lenistwo. Józef, jako najstarszy z czworga rodzeństwa, wcześnie musiał nauczyć się odpowiedzialności. Wychowywał się w atmosferze szacunku do nauki, ale też w duchu twardego, góralskiego realizmu – w domu mówiło się jasno i bez upiększeń. Mały Józek szybko zrozumiał, że „godać to nie to samo, co bajdurzyć” – liczy się prawda, a nie puste słowa.

Szkołę średnią ukończył w Nowym Targu. Tam też zdał maturę, choć – jak wspominał – nie należał do prymusów. Był raczej typem ucznia, który lubił rozmyślać, niż ślęczeć nad książkami. Po maturze podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jednak prawo nie było tym, czego szukał. Czuł, że pytania, które go dręczyły, sięgały głębiej niż kodeksy i paragrafy. Dlatego po roku zrezygnował z prawa i rozpoczął studia teologiczne. Już wtedy fascynowała go filozofia, choć jeszcze nie wiedział, że stanie się ona jego drogą życia.

Józef Tischner jako maturzysta (1949) / fot. z archiwum rodzinnego / Tischner.pl

Studia teologiczne były dla niego początkiem wielkiej intelektualnej przygody. To właśnie tam zaczął dostrzegać, że prawdziwa wiara nie polega na bezrefleksyjnym powtarzaniu dogmatów, ale na nieustannym stawianiu pytań – czasem trudnych, bolesnych, ale koniecznych. I tak – od chłopaka z góralskiej wioski – zaczął się rodzić myśliciel, który zmieni oblicze polskiego Kościoła i polskiej filozofii.

Filozof, który umiał „godać”

Józef Tischner nie chciał być tylko księdzem ani tylko filozofem. Od początku szukał własnego języka — takiego, który pozwoli ludziom zrozumieć, że filozofia to nie martwe księgi na półkach, ale coś, co dzieje się w codziennym życiu. Kiedy mówił o Bogu, to nie w duchu nakazów i zakazów, ale w duchu spotkania, dialogu i odpowiedzialności.

Już w latach 70. zaczęto o nim mówić jako o „filozofie dialogu”. Pisał o człowieku nie jako o kimś zamkniętym w sobie, ale jako o istocie, która staje się sobą w relacji z innymi. Ta myśl była mu szczególnie bliska, bo wyrastała z jego doświadczeń – rozmów z góralami, spotkań z ludźmi prostymi i uczonymi. Dla niego filozofia musiała się sprawdzać nie tylko w salach wykładowych, ale też przy góralskim stole.

Już w latach 70. opublikował „Świat ludzkiej nadziei” – książkę o człowieku, jego cierpieniu, miłości i poszukiwaniu sensu. Ale to „Etyka solidarności” z 1981 roku przyniosła mu prawdziwą sławę. Dzieło to stało się moralnym fundamentem ruchu „Solidarność”. Tischner mówił, że solidarność to nie tylko walka o prawa, ale przede wszystkim troska o drugiego człowieka, oparte na zaufaniu i odpowiedzialności.

Kapłan, który umiał się śmiać

Choć mówił o rzeczach poważnych, nie znosił nadęcia. Miał w sobie lekkość, poczucie humoru i dystans do samego siebie. Z góralską swadą opowiadał anegdoty, lubił śmiech, nawet z własnych słabości. Być może dlatego tylu ludzi, nawet tych, którzy na co dzień nie mieli wiele wspólnego z Kościołem, słuchało go z przyjemnością.

Gdyby nie został księdzem, pewnie zostałby świetnym aktorem – żartowali jego przyjaciele. Sam zresztą wykładał filozofię dramatu w krakowskiej szkole teatralnej. Wiedział, jak ważne jest słowo, gest, pauza. Jego wykłady i kazania były pełne energii – mówił tak, żeby każdy miał poczucie, że to właśnie do niego są kierowane te słowa.

Góral, który tłumaczył Platona po swojemu

Józef Tischner nigdy nie wstydził się swoich korzeni. Wręcz przeciwnie – to właśnie z góralskiej tradycji czerpał najwięcej inspiracji. Powtarzał często, że góral to ktoś, kto „nie da sobie w kaszę dmuchać”, kto potrafi zapytać o rzeczy najprostsze, ale i najważniejsze. Może właśnie dlatego postanowił przedstawić historię filozofii w taki sposób, by była zrozumiała nie tylko dla profesorów, ale też dla juhasów i baców z Podhala.

Józef TischnerTak powstała „Historia filozofii po góralsku” (1997) – książka, która od razu stała się fenomenem. Tischner wymyślił, by najważniejsze idee filozoficzne – od Platona i Arystotelesa po Kartezjusza i Kanta – opowiedzieć językiem góralskich anegdot. Bohaterami tych opowieści byli bacowie i gazdowie, którzy w swoich rozmowach próbowali zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi filozofom.

I tak Platon według Tischnera to filozof, który wierzył, że świat juhasów to tylko cień prawdziwej rzeczywistości, a Arystoteles próbował dociec, czym różni się owca od barana. Kartezjusz ze swoim „myślę, więc jestem” miałby, zdaniem górali, nie lada problem, gdyby przyszło mu to wyjaśniać podczas roboty na hali.

Choć pełna humoru i góralskiej swady, książka nie była żartem. Tischnerowi udało się coś wyjątkowego – pokazał, że filozofia wcale nie musi być nudna i niezrozumiała. Że można o najtrudniejszych sprawach mówić językiem prostym i bliskim ludziom. I że filozofia ma sens wtedy, kiedy dotyka życia.

Filozof, który nie bał się trudnych pytań

Józef Tischner był autorem kilkudziesięciu książek i setek artykułów – o filozofii, religii, etyce, ale przede wszystkim o człowieku. Pisał z lekkością, nawet jeśli sięgał po trudne tematy. W jego tekstach można znaleźć i głęboką myśl, i humor, i gawędziarski luz.

Pierwszą ważną książką była „Świat ludzkiej nadziei” (1975), w której pisał o tym, co dla każdego człowieka najważniejsze – o miłości, cierpieniu, wolności i nadziei. Tischner mówił wprost: bez nadziei nie da się żyć, bo to ona daje siłę, by iść dalej.

Prawdziwy przełom przyniosła jednak „Etyka solidarności” (1981) – zbiór esejów, które stały się duchowym fundamentem „Solidarności”. Tischner tłumaczył, że solidarność to nie tylko walka o swoje, ale przede wszystkim gotowość do bycia z drugim człowiekiem, nawet gdy to trudne. W czasie, gdy Polska była rozdzierana przez podziały, te słowa brzmiały jak manifest sumienia.

Po 1989 roku Tischner nie zamilkł. W książce „Nieszczęsny dar wolności” (1993) pytał, czy Polska jest gotowa na demokrację. Wiedział, że wolność to nie tylko przywilej, ale i odpowiedzialność. Nie bał się trudnych tematów, nie bał się krytyki – szukał prawdy.

Szczególne miejsce w jego twórczości zajmuje właśnie „Historia filozofii po góralsku”, która do dziś pozostaje jedną z najoryginalniejszych książek filozoficznych w Polsce. Tischner pokazał, że Platon czy Kartezjusz wcale nie muszą być zamknięci w murach uniwersytetów – mogą rozmawiać z bacą na hali.

Jedną z ostatnich książek była „Spowiedź rewolucjonisty” (1999) – gorzkie rozliczenie z polską transformacją. Tischner pisał w niej nie po to, by oskarżać, ale by zmusić do refleksji. Wierzył, że nawet trudne doświadczenia mogą prowadzić do dobra, jeśli tylko będziemy szczerze rozmawiać.

Pod koniec życia ciężko chorował. Zmarł w Krakowie 28 czerwca 2000 roku. Zgodnie ze swoją wolą spoczął w ukochanej Łopusznej.

Dziedzictwo, które nie przemija

Choć od śmierci ks. Józefa Tischnera minęło już ćwierć wieku, jego słowa wciąż brzmią świeżo i trafiają w sedno wielu naszych współczesnych dylematów. Tischner nie tworzył filozofii dla elit. Tworzył dla ludzi, którzy każdego dnia muszą podejmować trudne decyzje, zmagać się z własnymi słabościami i odnajdywać sens w świecie pełnym chaosu.

Jego siła polegała na tym, że nie uciekał w abstrakcje. Potrafił mówić o filozofii tak, by rozumieli ją górale z Łopusznej i profesorowie z Wiednia. A jednocześnie nie bał się stawiać trudnych pytań – Kościołowi, politykom, każdemu z nas.

Ks. Józef Tischner. Fot. z archiwum rodzinnego / Tischner.pl

To właśnie dlatego jego myśl wciąż inspiruje – bo Tischner uczył, że wolność to nie tylko prawo do wyboru, ale przede wszystkim odpowiedzialność za ten wybór. Że człowieka można zniszczyć, ale nie można go zmusić do nienawiści, jeśli sam tego nie zechce. I że nadzieja to nie naiwność, ale siła, dzięki której człowiek może iść dalej, nawet gdy świat się wali.

Warto dziś przypomnieć kilka myśli ks. Tischnera, które wciąż mogą być dla nas drogowskazem:

  • „Miłość sama w sobie jest nie do pojęcia, ale dzięki miłości możemy pojąć wszystko”
  • „Nie jest wolny człowiek, który nie potrafi przyznać się do winy”
  • „Dziś nie trzeba walczyć karabinem, bronią, dziś się walczy prawdą”
  • „Gdy człowiek nie wie, co zrobić, sumienie mówi mu tylko jedno: szukaj”
  • „Człowiek jest istotą, która potrzebuje sensu”.
  • „Wszystko, co wielkie, rodzi się w bólu”
  • „Góralskim żartem mawiał, że są trzy prawdy: Świynto prowda, Tyz prowda i Gówno prowda”

Dziś Józef Tischner jest z nami nadal – w słowach, które nieustannie pobudzają do myślenia, w pamięci tych, którzy mieli szczęście go słuchać. Nie dał się zamknąć w żadnej definicji czy schemacie. Był filozofem, lecz przede wszystkim człowiekiem dialogu i otwartości. Nie pozostawił po sobie pomników, lecz coś znacznie cenniejszego – myśl, która nieustannie inspiruje, oraz pytania, które towarzyszą nam przez całe życie, nawet gdy odpowiedzi pojawiają się dopiero po wielu latach.

Maciąg Julia

NAJNOWSZE

KUCHNIA

Informacje polonijne