Ciężko było mi przyzwyczaić się do życia w Grecji, która niesłychanie różni się od Polski. Porównując Kraków, w którym mieszkam, z Atenami okazało się, że to dwa zupełnie różne światy.
Ciężko znaleźć jakiekolwiek podobieństwa, jednak trzeba przyznać, że Grecja ze swoją dość odmienną od Polski mentalnością, bardzo mnie urzekła. Oto rzeczy, które zaskoczyły mnie najbardziej:
Groteskowy brak przestrzegania zasad ruchu drogowego
Przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle? Dla policji to żaden problem – przejdą razem z tobą. W Grecji mało kto tak naprawdę stosuje się do zasad ruchu drogowego. Kierowcy jeżdżą, jak chcą, czy to przejeżdżając na czerwonym świetle, czy bez uprzedzenia kierunkowskazem zmieniają pas jazdy. Podobnie jest ze skuterami, których jest tu naprawdę sporo. Zdarza się nawet, że kierowcy, szczególnie właśnie skuterów, potrafią zatrąbić na kogoś, bo idzie chodnikiem i toruje mu przejazd bądź miejsce parkingu. Mimo wszystko jakimś cudem, wypadki rzadko kiedy się zdarzają, a wszyscy sobie doskonale na ulicach radzą. W Polsce takie rzeczy nigdy nie miałyby miejsca, natomiast w Grecji są na porządku dziennym.
Zachowanie ludzi w autobusach
Nigdy nie pomyślałabym, że kierowca autobusu w czasie swojej zmiany, podczas jazdy, jednocześnie może rozmawiać przez telefon i palić papierosy. Mimo tego świetnie sobie radzi, a dojazd do wyznaczonego miejsca jest zawsze bezpieczny. Co więcej, nigdy nie omija przystanków i zauważa każdego, kto zatrzymuje autobus.
Jeśli chodzi o pasażerów, oni albo się kochają, albo nienawidzą. Byłam świadkiem kłótni pomiędzy dwójką osób. Jedna z nich stała na końcu autobusu, druga przy samym kierowcy. Nikt, nawet on, nie robił problemu z tego, że krzyczeli na cały autobus, kłócąc się przy tym w sposób dość agresywny. Na szczęście więcej jest sytuacji, w których pasażerowie są dla siebie mili. Często pomagają sobie wzajemnie, krzycząc do kierowcy z prośbą o otwarcie drzwi, kiedy te się nie otworzą, aby wpuścić lub wypuścić kogoś innego. Również potrafią się bardzo zaangażować w pomoc dla kogoś, kto nie wie, kiedy wysiąść.
Bardzo zaskoczył mnie sposób, w jaki traktowane są małe dzieci. Im miejsca potrafi ustąpić starsza kobieta. W Polsce jest zupełnie odwrotnie.
Greckie uliczki
Do tej pory z tak wąskimi uliczkami spotkałam się tylko w Trogirze, będąc na wakacjach w Chorwacji. Jednakże różnica pomiędzy tamtym miejscem a Grecją jest kolosalna. Tutaj takie ulice są dosłownie wszędzie. Całe Ateny składają się z dość wąskich, długich i prostych ulic. Jadąc autobusem po jednej z nich można zauważyć ich piękne prostopadłe i równoległe ułożenie.
Co więcej, zaskoczyła mnie górzystość Aten. Spodziewałam się jednego wzgórza – Akropolu, natomiast górki, choć mniejsze, są tutaj wszędzie! Można to odczuć nawet podczas jazdy autobusem, kiedy nagle niespodziewanie czuje się, że wbija cię w fotel.
Ilość osób
Wiedziałam, że w Atenach mieszka ponad 4 miliony osób, a dodatkowo odwiedza je spora ilość turystów, ale szczerze mówiąc, nie spodziewałam się aż takiego tłoku… Mowa tutaj, chociażby o głównej ulicy Ermou, której przejście, nieważne o jakiej porze dnia, jest niemałym wyzwaniem, a ilość ludzi idących w tę samą stronę przypomina… ogromną i niezbyt zgraną wycieczkę szkolną.
Podobnie jest w kolejkach. Niby jeżdżą co 10 minut, ale każda z nich jest zawsze zapełniona. Będąc w kolejce dłużej, można zaobserwować dość zabawne polowanie ludzi na miejsca. Nic dziwnego, bo ciężko je znaleźć, szczególnie kiedy kolejka zbliża się do okolic centrum.
Często byłam także świadkiem wyproszenia pasażera z autobusu przez kierowcę, bo było tak pełno, że drzwi nie mogły się zamknąć.
tekst, zdjęcia: Paulina Hędrzak