Nie od razu Kraków zbudowano. Nie od razu Ateny stały się stolicą nowożytnego państwa greckiego. Pierwszą siedzibą prezydenta, a potem króla było urokliwe Nafplio (nazywane także Nauplion lub Nafplion) na Półwyspie Peloponeskim. Wyzwolona spod jarzma tureckiej okupacji Hellada, organizowała swoje urzędy przez kilka dekad; najpierw we wspomnianym niewielkim miasteczku portowym, a następnie w małej, kompletnie zrujnowanej mieścinie, jaką dwieście lat temu były Ateny.
Mocarstwa zachodnie uznały ostateczne odrodzenie się Grecji w roku 1830, czyli dziewięć lat po rozpoczęciu wojny narodowo-wyzwoleńczej, prowadzonej przeciwko Imperium Otomańskiemu. Jednakże ówczesna nowożytna państwowość to zaledwie osiemset tysięcy ludności spośród sześciu milionów Greków, pozostających pod wpływami Turcji. Nowa Grecja obejmowała jedynie częściowe tereny Attyki i Peloponezu, część Grecji Środkowej (Roumelia), Eubeę, Wyspy Zatoki Sarońskiej oraz Wyspy Cykladzkie a także Północne Sporady. Ateny wciąż pozostawały pod panowaniem muzułmańskim. Oblegane dwukrotnie podczas działań wojennych z Turcją, zdążyły w okresie walk (1821-29) przejść kilkakrotnie z rąk tureckich do rąk greckich, aby ponowie wrócić do Turcji.
Początkowo głową państwa greckiego został Joannis Kapodistrias. Czas jego rządów to niebezpieczny konflikt, który istniał pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami politycznymi; trzeba było bowiem zbudować nie tylko kraj, ale i naród, elity, praworządność, edukację, a nawet język. Próby autorytarnych rządów zakończyły się dla prezydenta tragiczne: w roku 1831 oponenci jego polityki dokonali udanego zamachu na życie Kapodistriasa. Pierwszy prezydent Grecji zmarł w Nafplio, na progu prawosławnego kościoła św. Spirydona.
Wobec realnego zagrożenia wybuchu wewnętrznej rebelii w tym młodym kraju, w maju 1832 roku podpisano w Bawarii międzynarodowy dekret, na mocy którego Grecja zmieniła nie tylko ustrój na monarchię, ale również otrzymała króla. Na nowego przywódcę Hellady wybrano niespełna 18-letniego królewicza z Bawarii, Ottona Wittelsbacha. Młody władca rodem z Niemiec – a do tego katolik – przybył do Grecji dnia 6-go lutego 1833 roku. Oficjalne powitanie nastąpiło w Nafplio, miasteczku pełniącym funkcję tymczasowej stolicy. Od początku jednak było wiadomo, że to małe – choć śliczne miejsce – nigdy nie spełni wszystkich warunków, aby stać się stabilnym centrum Grecji.
W tempie możliwie najszybszym należało znaleźć nową siedzibę, która mogłaby pomieścić wszystkie urzędy i państwowe instytucje, a także królewski pałac. Miastem tym miały być Ateny. Co prawda wciąż była tam obecna władza otomańska, której siedziba znajdowała się na skale Akropolu, a liczba ludności nie przekraczała pięciu tysięcy mieszkańców, to jednak twórcy państwowości już mieli swoją wizję. Padały wprawdzie kandydatury innych miast jak Argos, Tripolis, Koryntu czy Megary. Sugerowano także, aby Grecja nie miała permanentnej stolicy; tytuł ten byłby przyznawany okresowo jako przechodni. W świetle tej idei Nafplio miałoby oddać urzędy Argos, następnie Argos – przekazać insygnia władzy Koryntowi, Korynt – po upływnie wymaganego czasu – odstąpić od bycia stolicą na rzecz Megary, Megara – na rzecz Aten, Ateny – dalej ku miastu Larissa i Thessaloniki, aby zakończyć ten maraton w Konstantynopolu. Pomysł ten nie spotkał się jednak z przychylną opinią większości decydentów, w związku z czym został odrzucony. W ten oto sposób mała, prowincjonalna osada – której skromne zabudowania były skupione wokół historycznego wzgórza Akropol – miała stać się stolicą nowożytnej Grecji.
Decyzją Królewskiego Dekretu z dnia 6-go marca 1833 roku, bawarskie i greckie wojska wyruszyły z Nafplio do Aten, aby pożegnać Otomanów i włączyć miasto w obszar państwa greckiego. Bez problemu przepędzono garstkę Turków z Akropolu; 12 marca 1833 roku zeszli oni ze „świętej skały”, a towarzyszył im ogólny entuzjazm mieszkańców. Tego dnia wieczorem odbyła się dla wszystkich miejska feta, natomiast dowódca turecki wydał pożegnalny bankiet dla grona zagranicznych dyplomatów, przebywających w owym czasie w Atenach.
Niestety, ateńska mieścina lat 30-tych XIX-go wieku znajdowała się w opłakanym stanie. Panował głód, szerzyły się groźne choroby, a przybywający znajdowali posępną, brudną i zrujnowaną wioskę. Większość tutejszych mieszkańców ewakuowała się na Wyspy Zatoki Sarońskiej. Pozbawione chodników ateńskie ulice były zablokowane przez gruzowiska, a wędrujący przez osadę ludzie musieli przeskakiwać przez potrzaskane, skalne bloki. Z dwóch tysięcy domów, które były zamieszkane w chwili wybuchu niepodległościowej wojny w 1821 roku, jedynie sto pięćdziesiąt znajdowało się we względnym stanie. W zadawalającej kondycji był natomiast tylko jeden (!) budynek. Goście skarżyli się na miasto pozbawione jakiejkolwiek władzy oraz na straszne warunki życia; nie było żadnego ogrzewania, okna nie miały szyb, a większość zabudowań była bez drzwi i dachów. Nie istniał żaden kościół, w którym odprawiane były nabożeństwa. Nie było ani szkoły, ani poczty, ani szpitala. Docierające z Nafplio listy, odczytywane były na centralnym placu; jeśli po korespondencję nie zgłosił się żaden odbiorca, była ona palona. Z portu w Pireusie transportowano towary do centrum za pomocą wielbłądów.
Przebywający w sierpniu 1832 roku w Atenach francuski poeta, historyk i polityk Alphonse de Lamartine zapisał: „Kilka kroków stąd wjeżdżamy do miasta, czyli do niedającego się rozwikłać labiryntu wąskich drożyn, zarzuconych bezładnie szczątkami zwalonych murów, połamanymi dachówkami, kamieniami i kawałkami marmuru, to zjeżdżając w podwórze jakiegoś zburzonego domu, to znów wjeżdżając na schody albo nawet na dach innego domu, do małych, białych, pospolitych, nędznych ruder, do zwaliska zwalisk, do jakichś nor brudnych, cuchnących, gdzie tłoczą się i ukrywają całe rodziny wieśniaków greckich. Gdzieniegdzie, na odgłos stąpania naszych koni, kilka kobiet z czarnymi oczyma i pełnymi wdzięku rysami atenek wyszło na próg: uśmiechały się do nas uprzejmie, ze zdziwieniem i zasyłały nam uprzejme powitanie Attyki: „Witajcie w Atenach, panowie cudzoziemcy!” W istocie Ateny są ołtarzem bogów, najpiękniejszym fundamentem, na którym minione wieki mogły umieścić posąg ludzkości. Dziś ich krajobraz jest ponury, smutny, ciemny, jałowy, opuszczony, ciężarem kładzie się na sercu; nie ma tu życia, zieleni, wdzięku, ruchu; wyczerpaną przyrodę tylko Bóg mógłby ożywić, wolność temu nie podoła; dla poety i malarza na tych jałowych górach, na tych przylądkach bielejących zwalonymi świątyniami, na tych pustych, bagnistych lub kamienistych brzegach, z których pozostały tylko dźwięczne nazwy. Ziemia apokaliptyczna, którą jak gdyby dotknęło przekleństwo Boga, jakieś wielkie słowo proroka; Jerozolima narodów, w której nie ma nawet grobu: oto jakie wrażenie budzą Ateny.” (Alphonse de Lamartine. Podróż na Wschód).
Wydaje się, że dużo lepszy los spotkał same starożytne zabytki. Antyczne świątynie czy teatry pozostawały w znacznie lepszym stanie niż domy współczesne. Jeden z podróżujących po Atenach Anglików odnotował, że żaden budynek nie dorównuje kondycją świątyni Hefasteion. Alphonse de Lamartine o swoim spotkaniu z monumentami dawnych Aten – choć wyjałowionymi przez historię miasta oraz działania wojenne kilku ostatnich wieków – zapisał: „Tu są Ateny! Tu człowiek wyczerpał swój geniusz i wyzwał przyszłość! I chociaż było to bezładne, ogromne, posępne, nieporządne skupisko zrujnowanych chat, szczątków jeszcze stojących murów, zapadłych dachów, spustoszonych ogrodów i dziedzińców, stosów kamieni tamujących przejścia i staczających się pod nogi; widząc go w obecnym stanie, tak jak go teraz widzę, z jego majestatycznymi szczątkami, które ostały się po bombach weneckich, po wybuchu prochowni podczas oblężenia przez Morosiniego, po uderzeniach młota Teodora, po działach Turków i Greków, widząc jego kolumny w ogromnych złomach leżące na posadzkach, jego zniszczone kapitele, jego tryglify rozbite przez ajentów lorda Elgina, jego posągi zabrane przez okręty angielskie, widząc tylko to, co zostało z tego zabytku, wiem już, że jest to najdoskonalszy poemat napisany w kamieniu na powierzchni ziemi. Jest to najwznioślejsze wrażenie zwalisk, jakie ludzie mogli kiedykolwiek sprawić, ponieważ są to zwaliska tego, co wykonali najpiękniejszego.”
Nawet pomimo złej i niekorzystnej sytuacji Ateny nadal wydawały się być najlepszym kandydatem do funkcji stolicy. Miasto było symbolem greckiej wolności, historycznym źródłem wspaniałej przeszłości, kolebką europejskiej tożsamości. Wniosek ten popierany był także przez greckiego króla Ottona i jego ojca – Ludwika Bawarskiego.
Otton odwiedził po raz pierwszy Ateny w czterdzieści dni po opuszczeniu Akropolis przez wojsko tureckie. Dnia 23 maja 1833 roku został on entuzjastycznie powitany przez mieszkańców. Grecy i Albańczycy (sprowadzeni do miasta jeszcze przez Turków w celu zasiedlenia opuszczonych Aten), górale i wyspiarze, żołnierze, żeglarze i wieśniacy ubrani w swoje różnorodne, kolorowe stroje, witali swojego młodego monarchę, zamykając na dobre znienawidzony okres tureckiej tyranii. Otton natomiast wyraził nadzieję, iż dzisiejsi potomkowie wspaniałych Hellenów będą mieli jeszcze niejedną okazję do kontynuacji chwały swoich przodków. Uroczystość ta miała miejsce w przedsionku antycznej świątyni Hefajsteion na Ateńskiej Agorze.
Minęło półtora roku, zanim młody król mógł przeprowadzić się do nowej stolicy; w październiku 1834 roku opublikowano dekret, na mocy którego Ateny zostały oficjalnie mianowane królewską siedzibą oraz stolicą Królestwa Grecji. Dwa miesiące później – 13 grudnia 1834 roku rząd opuścił Nafplio; do Aten popłynęły urzędy Narodowego Zgromadzenia oraz kadra Gwardii Królewskiej. Był to zamglony i niezwykle zimny dzień. Jeszcze w porcie w Pireusie uformowano skromną procesję, która skierowała się w kierunku Akropolu. Nie było żadnej ubitej drogi, jedynie błotnisty trakt, po którym wielbłądy, osły i muły niosły cały dobytek nowych mieszkańców stolicy. Podróżnicy przypominali karawanę wysiedleńców, zmierzających po raz kolejny w nieznane, raz jeszcze sięgających po niepewną przyszłość.
Jednakże już w przeciągu kilku lat warunki życia w Atenach uległy sporym zmianom. Z ulic zniknęły potężne zwały gruzów, połowa zrujnowanych kościołów i łaźni została odbudowana, zapewniając tym samym pewien rodzaj ochrony przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Wciąż jednak deputowani nie mieli stałego lokum na obrady, a w mieście nie było nawet oznaczonych nazewnictwem ulic. Zagranicą prasa krytykowała jedną z pierwszych prac – budowę królewskiego pałacu dla króla, który został wybrany zanim powstało jego państwo – pisano o polityce nieudolnego młodego władcy względem zacofanego ludu.
Była to prawda, a na dodatek grecki król miał dwa pałace. Pierwszy z nich – sfinansowany przez ojca z Bawarii, miał pierwotnie stanąć w okolicy placu Omonia. Władca nie przyjął jednak tej propozycji, ponieważ uważał zaproponowany mu obszar za niezdrowy. Wynikało to z doświadczenia, jakie nakazał przeprowadzić; po ówczesnych Atenach porozkładano surowe kawałki mięsa, aby zobaczyć, które miejsca są najbardziej przewiewne, a w których powietrze wręcz stoi. Surowizna najszybciej zepsuła się przy dzisiejszym placu Kotzia, sąsiadującym z placem Omonia. Stąd pierwsza rezydencja króla wyrosła w zalesionej wówczas części miasta, jaką dziś stanowi plac Syntagma czyli Konstytucji. Masywna czterokondygnacyjna, raczej niepiękna budowla powstała na osi dwóch wzniesień czyli Akropolu i Litavitosu, w połowie drogi między tymi górami. Obecnie w gmachu tym mieści się siedziba Parlamentu Grecji. Natomiast drugi pałac wybudowano z tyłu Parlamentu; dziś ma tu swoją siedzibę Prezydent Grecji. Obydwie rezydencje są od siebie oddzielone Ogrodami Narodowymi, zwanymi kiedyś Królewskimi, założonymi przez Amalię, żonę króla Ottona. Warto wspomnieć, że brat Ottona, książę Maksymilian Bawarski upierał się, aby zbudować pałac…na wzgórzu Akropolu, z wykorzystaniem istniejących tam ruin. Widowiskowy plan tego przedsięwzięcia, autorstwa niemieckich architektów był już nawet gotowy; miało to być zwieńczenie triumfu klasycznej Grecji z nowożytną – choć obcą Hellenom – monarchią bawarską. Szczęśliwie idea ta nie została zrealizowana. Wygrały miłość do antyku i budząca się do życia archeologia, natomiast władca zamieszkał ostatecznie w centrum Aten.
W pierwszych latach panowania Ottona osiedliło się w mieście niewielu cudzoziemców. Wśród tej garstki był amerykański misjonarz John Hill, który otworzył szkołę dla dziewcząt. To w jego domu zatrzymywali się najczęściej zagraniczni goście. Znajdował się tam jedyny w Atenach bujany fotel.
Do 1832 roku w Atenach nie było hotelu, a podróżni przybywający do miasta uciekali się do jednego ze zrujnowanych domów, które zamieniono w prowizoryczne gospody lub woleli gościć na dachu, mając nad głową rozgwieżdżone niebo. Korzystano również z prywatnych pokoi. Pierwszy regularny hotel został zainaugurowany w 1832 roku w pobliżu placu Monastiraki; nadano mu nazwę Europa i był prowadzony przez Włocha i jego austriacką żonę. Cytowany wyżej francuski poeta Alphonse de Lamartine zanotował o swoim pobycie w tym miejscu: „miał bielone pokoje, umeblowane, chłodny dziedziniec z fontanną i odrobiną cienia. Grecka służba chętna i inteligentna. Nie było gorzej, niż spotkalibyśmy się na ulicy we Włoszech, Anglii czy Szwajcarii”. Jak napisał Edmond Abu w książce Grecja czasów Ottona: „większość hoteli w Atenach zapewniała jedynie zakwaterowanie. Pokoje były słabo umeblowane, a meble zostały przejęte przez klientów. Grecy z klasy średniej podróżują ze swoim łóżkiem, które często składa się z koca”.
Dużym wydarzeniem było więc otwarcie w 1837 roku kolejnego lokum – hotelu Aeolos, który wzniesiono na rogu ulic Aeolou i Adriannou. Na dwa lata przed jego zakończeniem i inauguracją, w ateńskiej prasie donoszono: „W Atenach zostaje otwarty hotel pod nazwą „Aeolos” w pobliżu placu Platanos i Pnykos. Hotel posiada pokoje wyposażone w łóżka i meble europejskie. Sprzedawane będą różne rodzaje win europejskich i różne inne napoje alkoholowe. Śniadanie będzie serwowane z herbatą i różnymi wytrawnymi zapachami. Jedzenie przy stole będzie przygotowane zarówno po europejsku, jak i po turecku, a stoły będą gotowe w każdej chwili. Hotel Aeolos – wszystko za umiarkowaną cenę”. (Lisa Micheli, Ateny Anonimowe).
Funkcję połączeń komunikacyjnych w mieście pełniły dziesiątki osiołków. Zwierzęta dźwigały na swoich grzbietach obwieszone najlepszą biżuterią i ubrane według ostatniej mody damy, udające się na tańce do pałacu królewskiego, na herbatkę do cudzoziemskich dyplomatów lub na koncert do prywatnej rezydencji. Często zdarzało się niestety, że panie przybywały spryskane zimowym błotem lub z ubrudzonymi ulicznym kurzem toaletami.
W pierwszych latach pełnienia funkcji stolicy, rozwijały się zarówno ulice pod Akropolem, jak i pobliskie miasto portowe. W Pireusie, na terenie którego w 1834 roku stał zaledwie jeden dom i osiem drewnianych sklepów, kilka lat później można było doliczyć się około pięćdziesięciu budynków, zamieszkałych przez niemal 2500 osób. W Atenach pierwszą, nowoczesną ulicą była ulica Ermou – Hermesa – łącząca ze sobą dwie inne: Athinas i Aeolou. Dzieliła się ona na dwie części. Po jednej stronie znajdowały się stare bazary, stare ulice, stare zabudowania i zabytki jak Wieża Wiatrów, pomnik Lizykratesa czy ruiny Akropolu, natomiast po przeciwnej stronie tego traktu otworzono nowe kawiarnie, restauracje, sklepy i sąd.
Nie ulega wątpliwości, że Ateny były miastem kontrastów, wynikających z silnego wpływu elementów kultur Wschodu i Zachodu. Obok tureckiego sklepu znajdowała się francuska kawiarnia, z której korzystali zarówno Grecy, ubrani w tradycyjne stroje, jak i elegancko odziani dyplomaci. Ateny zawsze były i do dziś pozostają miastem kontrowersyjnych obrazów, ostrej dysharmonii, ale jednocześnie aglomeracją szybkiej egzystencji i żywiołowej egzaltacji. Młody Otton – pomimo rozmaitych o nim opinii – był człowiekiem, który pokochał Grecję i jej kulturę. Przenosząc stolicę z Nafplio do Aten, sam nie wiedział, jak potoczą się losy tej wówczas prowincjonalnej osady. Podobnie jak dziś mało kto wie, jak potoczą się nasze losy za rok.
Katarzyna Jakielaszek
Na podstawie Molly MacKenzie; Turkish Athens – The Forgotten Centuries 1456-1832; Mary Beard Partenon.