Artur Kokoszka ma 33 lata. Jest Polakiem. Od siedmiu lat mieszka i pracuje w Grecji.
Pracował…
W styczniu tego roku rozpoznano u niego ostrą białaczkę limfoblastyczną typu B. Z dnia na dzień wymiar jego życia zupełnie się odmienił, jego domem stał się oddział hematologii szpitala „Laiko”. Lekarze uznali, że jedynym ratunkiem w przypadku Artura jest natychmiastowy przeszczep szpiku kostnego.
Ten przeszczep jest możliwy, URATOWANIE ŻYCIA Artura JEST MOŻLIWE. Niestety, na razie tylko teoretycznie, bo ani Artur ani jego rodzina nie posiadają środków finansowych koniecznych do jego wyleczenia…
W swoim nieszczęściu Artur Kokoszka miał przypadkowe właściwie szczęście trafić w ręce wspaniałego zespołu lekarzy, który wyróżnia nie tylko wysoki profesjonalizm. Gdyby nie ich oddanie sprawie pacjenta, gdyby nie ich bezwarunkowa wierność przysiędze Hipokratesa i po prostu prawdziwie ludzkie serca, Artur już dawno pozostawałby bez żadnej medycznej opieki, bez szansy na wyzdrowienie, na życie. Nie jest on bowiem, niestety, odosobnionym przypadkiem emigranta ekonomicznego w Grecji, który zmuszony warunkami (jego nieuczciwy pracodawca, na dodatek rodak!, stawiał takie ultimatum: albo praca bez ubezpieczenia, albo żadna…) pracował na czarno, tzn. bez ubezpieczenia IKA. W efekcie koszty wszelkich usług medycznych musi dzisiaj pokrywać całkowicie we własnym zakresie. Te zaś w chwili obecnej niewyobrażalnie przekroczyły możliwości finansowe jego i jego rodziny.
Jeszcze latem zeszłego roku, mimo dotkliwego już w Grecji kryzysu, życie wydawało się Arturowi piękne i pełne nadziei na przyszłość. Ale na jesieni stracił dotychczasową stałą pracę, kryzys mocno dotknął jego branżę – przez wszystkie lata pobytu w Grecji był zatrudniony jako pracownik budowlany. Mógł już liczyć tylko na jakieś prace dorywcze, od czasu do czasu. Sytuacja finansowa rodziny Artura pogarszała się więc z dnia na dzień i w tym właściwie nie była ta rodzina, niestety, jakoś odosobniona; taki los podziela dzisiaj wiele rodzin w Grecji. Prawdziwa tragedia rodzinę Artura (który ma 3-letniego syna, urodzonego już tutaj w Atenach oraz żonę, która pracuje już tylko 2 dni w tygodniu), a przede wszystkim jego samego, dotknęła wraz z rozpoznaniem u niego białaczki. W efekcie mierzyć mu się przyszło nie tylko z wymagającym wielkiego hartu ducha doświadczeniem ciężkiej choroby, ale także z problemem finansowym dotyczącym pokrycia rosnącego szpitalnego zadłużenia oraz niezwykle wysokich kosztów dalszego leczenia, od którego uzależnione jest nie tylko jego zdrowie, ale i dalsze życie.
W grudniu ubiegłego roku Artur wyraźnie podupadł na zdrowiu. Szybko opadał z sił. Był wiecznie senny i zmęczony. Coraz częściej brakowało mu, jak to określa, oddechu i mocy w nogach. Nie spieszył się jednak z wizytą u lekarza, sądząc, że to po prostu efekt przeżywanego stresu związanego z utratą pracy i powodowanymi tym faktem kolejnymi problemami. Poza tym w jego ekonomicznej sytuacji wizyta u lekarza wydawała się być po prostu zbędnym luksusem. W połowie stycznia z dokuczliwymi objawami niewydolności serca zaszedł jednak do apteki. Okazało się, że miał alarmująco wysokie ciśnienie, ale dopiero laboratoryjne badania krwi wykazały prawdziwą przyczynę jego stanu – to białaczka, zawyrokowali lekarze (ALL- Acute Lymphoblastic Leukemia B-cell).
Natychmiastowo skierowany do szpitala trafił pod opiekuńcze skrzydła doktor Nory Viniou i jej zespołu medycznego. W tym momencie, mimo przeżywanej tragedii, los się do Artura obiecująco uśmiechnął – trafił pod opiekę nie tylko doskonałych fachowców, ale i cudownych ludzi, którzy w swojej pracy kierują się wartościmi powszechnie uważanymi dziś za rzadkość, a więc głębokim współczuciem dla pacjenta, wykazywaną na każdym kroku dyskretną wrażliwością, wsłuchującą się nie tylko w puls, ale i w serce człowieka. To ocena nie tylko samego Artura, ale i naszych polskich wolontariuszek, które od początku się Arturem w szpitalu opiekują.
Artur nie ma ubezpieczenia. Do Polski nie może wyjechać nie tylko ze względu na stan zdrowia, ale także dlatego, że stosowana u niego tutaj w Grecji terapia, w Polsce nie jest obecnie możliwa. To nowoczesna metoda leczenia ALL i stosowana jest ona dzisiaj, jak się dowiadujemy, tylko w tym szpitalu w Grecji (LAIKO) i w jeszcze jednym szpitalu w Niemczech.
Okazało się, że szpital, do którego trafiłem, jako jeden z niewielu w Europie stosuje terapię, która jest w stanie mnie wyleczyć – wyjaśnia Artur – a pani doktor, która się mną zaopiekowała, obiecała, że będę miał u niej jak w domu. I tak jest. Zajmujący się mną lekarze i personel medyczny dbają o mnie jak o członka rodziny. Pomagają mi też znajomi i kompletnie obcy (obcy wtedy, na początku) dla mnie ludzie. Oddają krew, pomagają finansowo, robią wszystko co w ich mocy, abym wygrał z tą ciężką chorobą.
W chwili obecnej Artur Kokoszka już czwarty miesiąc przebywa w szpitalu „Laiko”. Jest po drugim etapie chemioterapii. Szczegółowe badania wykazały w międzyczasie dodatkową komplikację stanu jego choroby, anomalię genetyczną rozpoznawaną jako translokacja chromosomu Philadelphia, a w ostrej białaczce limfoblastycznej wystąpienie chromosomu Ph rokuje niestety znacznie gorzej. Lekarze są jednak wciąż dobrej myśli, zapewniają, że wyniki Artura są obiecujące, że można mieć nadzieję na jego wyleczenie, oczywiście pod warunkiem jak najszybszego przeszczepu szpiku kostnego.
Ale, ponieważ nie mam ubezpieczenia, bez wpłacenia choć części mojej zaległości wobec szpitala, moje dalsze leczenie może stać się niemożliwe – gorzka świadomość takiego stanu rzeczy oczywiście tylko pogarsza stan pacjenta. – Moja walka o powrót do zdrowia i pomoc ludzi, jaką do tej pory otrzymałem, mogą pójść na marne, a ja umrę. – Te słowa, takie niby zwykłe zdanie, uosabiają rozmiar tragedii Artura. Brzmią jak zapadająca kurtyna…
Dlatego proszę wysłuchajcie tych głosów. Tych, które przytaczam poniżej, ale i tych, które rozbrzmiewają z głębi waszej wrażliwości. Proszę, raz jeszcze zmobilizujmy się wszyscy. Nasze polonijne środowisko w Grecji wielokrotnie już to udowadniało, jak ogromne ma serce!
Wolontariuszki, które opiekują się Arturem od początku jego choroby, apelują:
„Mając pełną tego świadomość, że życie Artura Kokoszki, naszego rodaka, z którym łączy nas emigracyjny los w Grecji, zależy od tego, czy znajdą się fundusze na jego leczenie, zwracamy się do wszystkich ludzi o wrażliwym sercu o pomoc w możliwości sfinansowania tego leczenia. Szukamy pomysłów, fundacji, drogowskazu, w jakim kierunku mamy iść, aby skutecznie Arturowi pomóc. Nie mamy w takich akcjach żadnego doświadczenia. Jesteśmy grupą polskich wolontariuszy, którzy odwiedzają chorych rodaków w szpitalach. Tłumaczymy, udzielamy skromnej doraźnej pomocy. Ta sprawa jednak przerasta nasze możliwości. Prosząc o solidarność w tak trudnych czasach wierzymy w niewidoczną nić DOBRA, która łączy ludzi przez to, że nimi jesteśmy.”
Artur ze swoją chorobą walczy dzielnie, choć przechodzi bardzo trudne chwile. Sił dodaje mu myśl o jego małym synku, dla którego powinien przecież żyć, a którego zmuszona sytuacją rodzina oddała teraz pod opiekę dziadków mieszkających w Polsce.
Tak bardzo chciałby choć raz jeszcze syna uściskać!
Najważniejsze, że wyniki ma obiecujące. Że są szanse. Że jeszcze są…
Beata Żółkiewicz
Wsparcie finansowe leczenia Artura Kokoszki możliwe jest poprzez wpłaty na specjalnie w tym celu założone konto w banku
ΤΡΑΠΕΖΑ ΠΕΙΡΑΙΩΣ
KOKOSZKA ARTUR PAWEŁ
ROMAN
IBAN : GR 12 01720180 00501805 7510 395
SWIFT-BIC
PIRBGRAA