Konserwatysta Nikos Anastasiadis zdystansował rywali w pierwszej turze wyborów prezydenckich z 17 lutego i wszystko wskazuje na to, że obejmie urząd po komuniście Dimitrim Chrostofiasie. Jego pierwszym sprawdzianem będzie wynegocjowanie trudnego planu ratunkowego dla Cypru, aby uchronić go przed utonięciem, do czego mogłoby doprowadzić bankructwo krajowych banków.
Tak jak w przypadku Grecji, którą zresztą dużo łączy z Cyprem, plan ratunkowy dla tego małego europejskiego państwa nie byłby żadnym ewenementem, gdyby nie sprzeciw ze strony Niemiec i innych wierzycieli ze strefy euro. W parlamentach tych krajów słychać liczne głosy domagające się, aby dać tej śródziemnomorskiej wyspie utonąć i wykreślić ją później z mapy eurolandu. To ci sami kwestionują zasadność przyznania pomocy europejskiej hiszpańskim bankom i oburzają się z powodu braku stanowczości w oficjalnych reakcjach na afery korupcyjne, które uderzają w partie polityczne i instytucje publiczne w Hiszpanii.
Oszczędna północna Europa sprzeciwia się zwłaszcza temu, aby jej pieniądze służyły jako gwarancja dla zawrotnych depozytów bogatych Rosjan, którzy korzystają z systemu podatkowego wyspy i, przy okazji, z jej łagodnego klimatu. Ci sam, którzy nie godzą się na to minidofinansowanie, przypominają, i w tym należy się z nimi zgodzić, że Cypr nigdy nie powinien był wejść do Unii, zanim kwestia jego podziału nie znajdzie rozwiązana.
Nie zmienia to faktu, że dzisiaj europejski plan ratunkowy stał się niezbędny. Państwo i banki wyspy zadłużone są po uszy, a w dodatku – ironia losu – muszą spłacić greckie państwowe papiery wartościowe, na które się rzuciły. Należy do tego dodać nominację, sprzed kilku miesięcy, nowego prezesa Cypryjskiego Banku Centralnego, niejakiego Panicosa, która czyni sytuację trochę surrealistyczną.
Europejskiemu Bankowi Centralnemu nie służyłyby eksperymenty, nawet skromne, na których mogłoby ucierpieć zaufanie dla strefy euro. Na razie Mario Draghiemu udało się więc przekonać rządy europejskie do konieczności restrukturyzacji zadłużenia Cypru na wzór Grecji, ale dbając o to, żeby nie odczuły tego osoby prywatne, które ulokowały tu pieniądze, aby uniknąć masowej ucieczki kapitału. Rosja, w tle tego małego dramatu, będzie uczestniczyła finansowo w całej operacji – nie bez powodu pomaga swojej ulubionej śródziemnomorskiej wyspie od 2011 r. Należy przynajmniej mieć taką nadzieję.