Letnie rezydencje, hotele, grunty, kluby piłkarskie – rosyjskie pieniądze płyną szerokim strumieniem, zwłaszcza do regionu Salonik. To manna, która może mieć wpływ na przebieg prywatyzacji infrastruktury kraju.
Skrajny nacjonalista Władimir Żyrinowski ma powody do zadowolenia. Jego przepowiednia, którą wygłosił z chwilą upadku bloku radzieckiego, że „w niedługim czasie Rosjanie będą sobie myć buty w ciepłych morzach”, wydaje się spełniać. Nie w wyniku czynu zbrojnego carskiego imperium – sięgającego w marzeniach cara od Morza Śródziemnego po Ocean Indyjski – tylko na skutek wzmożonej turystki.
Willa na wzgórzu
I oto przedsiębiorca Siergiej Fentorow z moskiewskiej Izby Handlu i Przemysłu, były oficer marynarki na okrętach z napędem nuklearnym, ma w swojej ofercie luksusowe letnie rezydencje na półwyspie Kassandra [na północny wschód od Salonik]. Oczywiście nie jest wyjątkiem. Naprzeciwko, na półwyspie Sithonias, z bezpośrednim widokiem na górę Athos, pośród czterech hektarów porośniętych sosnami wzgórz, stoi willa, która podobno należy do prokuratora generalnego, najpotężniejszego po Putinie człowieka w Rosji, Jurija Czajki.
Coraz więcej bogatych Rosjan nabywa letnie rezydencje na Chalkidiki [na północy kraju]. Rosyjskie firmy stają się właścicielami hoteli i inwestują w grunty. Nikt dokładnie nie wie, co zostało już kupione. Ale podobno Rosjanie przejęli już wielki kompleks hotelowy w Potidea, kompleks w Psakoudia i szykują się do startu w przetargu na zakup wytwornego hotelu w Gerakini. Jednocześnie budują w tym samym regionie sześciusetpokojowy hotel we współpracy z firmą grecką.
Polowanie na okazję
Kolejna rosyjska firma bierze udział w sprzedaży i zakupie 4200 hektarów gruntu na Sithonii, gdzie zamierza wybudować pięciogwiazdkowy hotel. Warto pamiętać, że Rosjanie niemal w całości kontrolują gwałtownie rosnący napływ turystów z dawnego bloku radzieckiego.
„Zazwyczaj polują na okazje, żeby dokonać zakupu po cenie nieprzewyższającej 30% realnej wartości”, tłumaczy Gregori Tasios, prezes unii hotelarzy na Chalkidiki. „Inwestują w ziemię, w luksusowe letnie rezydencje i w hotele. Kupili już 8–10 hoteli”.
„Nie sądzę, by był jakiś inny kraj na świecie, z którym Rosja utrzymywałaby takie same stosunki jak z Grecją”, zauważa Terenty Meszeriakow, członek władz lokalnych Petersburga. Dlatego właśnie inwestują tam, nie tylko zresztą na Chalkidiki, w nieruchomości.
Północ Grecji żyje z byłej Jugosławii
Rosyjscy inwestorzy interesują się wyspami takimi jak Kreta, Korfu i Patmos. Rosjanie wykupili już drużynę piłkarską PAOK z Salonik i przymierzają się do zakupu państwowych linii kolejowych OSE. W kręgach biznesowych krążą pogłoski, jakoby zamierzali kupić –przeznaczony do prywatyzacji – jakiś port na północy kraju, najchętniej Saloniki. Pozwoliłoby im to uniknąć koszmarnej i wielce kosztownej operacji, jaką jest przeprawianie się przez Cieśninę Dardanelską, kontrolowaną głównie przez Turków [chociaż ma status wód międzynarodowych].
Rosjanie wybierają masowo inwestycje i turystykę, ale do „perły północnego Morza Egejskiego” ściągają również ludzie z innych krajów, na przykład z niektórych państw bałkańskich – chętnie tu kupują domy, małe hotele i tutaj przyjeżdżają wypoczywać. Obecny prezydent Bułgarii Rosen Plewnelijew ma na przykład dom w Ouranopoli, były premier Macedonii Włado Buczkowski – w Neos Marmaras, a członkowie rządu serbskiego i albańskiego – w niedalekiej okolicy. „Musimy pogodzić się z faktem, że turystyka i cała gospodarka na północy Grecji żyją dziś z Bałkanów”, podsumowuje hotelarz z regionu.