Sylwia Janowska urodziła się w Polsce, lecz od ponad trzydziestu lat mieszka na Krecie, gdzie pracuje jako malarka i nauczycielka plastyki w Miejskim Domu Kultury. W jej wieloletnim dorobku artystycznym są ilustracje do książek dla dzieci, scenografie teatralne oraz murale w przestrzeniach publicznych i prywatnych. Jej obrazy znajdują się w wielu prywatnych kolekcjach w Grecji i zagranicą. Odgrywa także ważną rolę w Komnacie Dzieł Utraconych na zamku golubskim w Polsce wśród wielu malarzy odtwarzających zaginione obrazy w czasie II wojny światowej.
Skąd pomysł na wyjazd do Grecji? Interesowała się Pani wcześniej kulturą tego kraju czy przeprowadzka była spontaniczną decyzją?
Wyjazd do Grecji miał być jedną z wakacyjnych wycieczek, ale los zadecydował inaczej i mityczna kraina stała się moim drugim domem. Raczej spontanicznie padła decyzja pozostania, choć wtedy jeszcze nie przypuszczałabym, że na tak długo. Fascynacja Grecją zawsze istniała z mitologii w szkole… a spacerować wśród posagów na Akropolu, oglądać Ateny z Likawitosu to było coś niezwykłego.
Uczestniczyła Pani w kursach malarstwa i historii sztuki w Szkole Sztuk Pięknych Borgias w Atenach. Jaka była najważniejsza rzecz, którą wyniosła Pani z tych zajęć?
Coraz częściej brałam udział w wystawach zbiorowych, a z czasem indywidualnych. Uczyłam się sama lub z pomocą nauczycieli. Jednak w pamięci zawsze pozostaną mi niezwykłe wykłady Wagielisa Pappas, który naprawdę otworzył mi drogę do mojego zasobu twórczego i pokazał jak powinnam z niego korzystać. W ten sposób odnalazłam siebie jako artystę.
Kiedy pojawiło się Pani zainteresowanie sztuką? Od początku wiedziała Pani, że chce być malarką?
Z początku nie było łatwo, ale powoli z biegiem lat moje życie się ustabilizowało i zaczęłam spełniać swoje małe marzenia. Zawsze lubiłam malować, zwłaszcza że przychodziło mi to z niezwykłą łatwością i było to moim ulubionym zajęciem od dziecka.
Grecy przywiązują dużą wagę do sztuki?
Żyję z rodziną w małym miasteczku od wielu lat, gdzie mieszkańcy mają swój sposób postrzegania sztuki tak jak w większości miejsc na prowincji. Na pewno dużą wagę przywiązują do rodzimej twórczości ludowej, jak też o nią dbają i powielają.
W Grecji jest widoczne zamiłowanie do sztuki na ulicach, w galeriach, w szkołach, niezwykła liczba ludzi, którzy tworzą sami lub są zamiłowani w każdej formie tworzenia. Myślę, że każdy z nas potrzebuje duchowych doznań, nie jesteśmy przecież maszynami.
Którzy twórcy mieli na Panią największy wpływ? Posiada Pani ulubionego malarza?
Moja technika jest oparta na obrazach renesansu (Botticelli, Michał Anioł), gdzie kolory, światłocień i atmosfera mistycyzmu są dla oglądających bodźcem do przemyśleń. Polubiłam wyjątkowo sposób malowania Gustava Klimta, który ukazywał tylko wybrane części ciała ludzkiego w kompozycjach zależnie od przekazu, rezygnując jednak z jego jaskrawych kolorów. To pomaga mi skupić większość uwagi na tło obrazu, który ma nadrzędne dla mnie znaczenie.
Jak określiłaby Pani swój styl? Jak można by go nazwać?
Teraz po tylu latach doświadczeń i poszukiwań mogę z pewnością określić swoje malarstwo symbolicznym. Postacie ludzkie lub nie, we wnętrzu mojej fantazji i mojego świata. Dlaczego fantazja? Bo nie wiem czy podoba mi się świat w którym żyję, choć na pewno ma na mnie duży wpływ. Może dlatego neutralne kolory i przezroczyste trójwymiarowe wzory przenoszą mnie w głąb mojego umysłu.
Malarze często czerpią inspirację do swoich dzieł z otaczającego ich świata. Grecja inspiruje Panią w procesie twórczym?
Świat wokół nas jest pełen bodźców, zjawisk i emocji. Grecja mnie inspiruje jako część poznanego przeze mnie świata tak jak i Polska, gdzie spędziłam swoje dzieciństwo i zawsze będzie moją cząstką.
Zaczynając obraz, ma Pani w głowie konkretną wizję czy daje się Pani spontanicznie ponieść swojej wyobraźni? Bywa Pani czasami zaskoczona efektem swojej pracy?
Gdy zaczynam kolejny obraz, a wokół mnie są pędzle, farby i płótno, pomysł także jest, ale częściowy i nigdy nie wiem jaki będzie dalszy plan, co zrobię dalej – w ten sposób moja praca staje się bardziej ekscytująca. Gdy już ukończę dzieło, sama siebie zaskakuję efektem.
Jakie cele stawia sobie Pani jako artystka? Co jest główną motywacją dla Pani twórczości?
Moim małym marzeniem jest moja mała galeria z ogromną pracownią, gdzie mogłabym na co dzień odkrywać siebie i swoje możliwości. Spełnić wiele planów wystaw, które już tworzą się w mojej głowie.
Gdyby nie malarstwo czym zajmowałaby się Pani zawodowo?
Malarstwo i rzeźba, które początkowo były tylko jako hobby, teraz są moją pracą i ucieczką od codzienności. Co bym robiła gdybym nie malowała? Niezmiennie interesująca jest historia sztuki, więc na pewno zrobiłabym coś w kierunku muzeów, nie mówiąc już o archeologii.
Niestety za późno odkryłam swoje fascynacje.
Obecnie przygotowuję projekt polskiej mitologii, legend i baśni, który jest tak obszerny, że potrzebuję dość dużo czasu. Planuję prócz obrazowej formy, włączyć też rzeźbę, którą ostatnio dość często się zajmuję.
© rozmawiała: Marzena Mavridis
zdjęcia: archiwum prywatne