Zapraszam do nowego cyklu wywiadów z rowerzystami. Rowerowe wycieczki to ich pasja, sposób na nudę, relaks albo forma zdrowego stylu życia. W jeździe na rowerze każdy znajdzie coś dla siebie wystarczy tylko posiąść swoje dwa kółka i jechać, jechać i jechać.
Nasi goście powiedzą o sobie, swojej pasji i dadzą kilka ciekawych rad jak rozpocząć rowerową przygodę.
Patrzę na nią przez ramię i podziwiam. Pedałujemy ciągle pod górkę już od dobrych kilku kilometrów. Z ogromną determinacją próbuje dotrzymać mi rytmu i jej się to udaje. Zerkam ponownie przez ramię i pytam: czy wszystko dobrze? Ona z uśmiechem i lekką zadyszką odpowiada, że cudownie. Koncentruje się na każdym obrocie korby w rowerze. Nieugięta w swoim postanowieniu dotarcia do celu. Drzemie w niej duch sportowca, widzę to w jej oczach, w mimice twarzy. Całym swoim ciałem udowadnia, że ma w sobie pierwiastek wspaniałego i zdolnego zawodnika. Byłaby dumą niejednego trenera. Z miną zaciętego dziecka pokonuje ze mną kolejne kilometry.
Pierwszy raz miałam przyjemność z nią jechać tuż na samym początku jej przygody z rowerem. Już wtedy zrozumiałam, że to niezwykła kobieta z niesamowitym samozaparciem i determinacją. Matka, żona, realistka, która zobaczyła, że rower może dużo jej pomóc w codziennym pośpiechu. Stawiała sobie coraz to wyższą poprzeczkę i spotykamy się ponownie po 7 miesiącach. Nie wierzę własnym oczom. Co za piękna przemiana.
Nie chodzi jedynie o sylwetkę choć warto wspomnieć, że ujrzałam Agnieszkę 7 kg lżejszą. Chodzi o to co ujrzałam w jej oczach. Energia, pasja, radości, duma i pewność siebie rozświetlały tą drobną i zabieganą, młodą mamę. Czeka nas kolejna wspólna jazda po ateńskich ulicach. Widzę ją już z daleka jak niecierpliwie czeka z jedną nogą na pedale gotowa w każdej chwili ruszyć. Macha mi na powitanie i pokazuje, że ruszamy w tamtą stronę.
Ruszyła z kopyta. Obserwuję jej zdecydowane manewry na ulicy i staram się dotrzymać jej rytmu. Czy to ta sama kobietka, z którą jechałam siedem miesięcy temu? Przejechałyśmy wspólnie 10 km i dojechaliśmy do miejsca gdzie nasze drogi musiały się rozejść. Byłam pod ogromnym wrażeniem jej metamorfozy za sprawą roweru. Byłam tak ogromnie szczęśliwa słuchając jak opowiada o rowerze i jakie zmiany zaszły w jej życiu dzięki niemu.
Zajechałem do domu i jeszcze długo jej rozświetlona osoba stała mi przed oczami. Coś muszę z tym zrobić , świat musi poznać jej historię. I tak zakiełkował w mojej głowie pomysł na cykl wywiadów o takich wspaniałych perełkach rowerowych jak Agnieszka Kowaliczek.
Wiecznie w pośpiechu, drobna blondynka postanowiła podbić miejskie ulice w Atenach na jak sama go nazywa „Białym Rumaku”.
Historię Agnieszka opowiadam w kilku słowach, które przedstawiamy poniżej.
Twoja ulubiona historia z początków z rowerem, która najchętniej opowiadasz by zmotywować kogoś do jazdy na rowerze?
Zacznę od tego, że długo nie jeździłam na rowerze, bo przeszło 25 lat. O rowerze zaczęłam myśleć w czasach lockdownu i to miała być forma aktywności fizycznej.
Moja koleżanka, która jest fanką rowerów też napomknęła, że może spróbujemy swoich sił
w tym temacie. Nie było to takie łatwe. Nie wiedziałam jaki rower chce czy miejski czy kolarkę… a może górski. Mimo, że mieszkam w centrum i sklepów rowerowych jest bardzo dużo to i tak był problem, ale podobno „dla chcącego nic trudnego”. Na szczęście nie szukałam sama – Aneta, która też miała w planie kupić rower była moim wsparciem. W końcu po obejrzeniu kilku sklepów mój rower czekał na mnie na Monastirakach w takim niepozornym małym sklepie. Usiadłam na niego i wiedziałam że to jest to – poczułam tę chemię, o której się tylko czyta. Ja jej doznałam i wyszłam ze sklepu z nowym przyjacielem. Aneta zaproponowała, abyśmy wracały metrem do domu a ja twardo i stanowczo zdecydowałam, że jak już kupiłam rower to na nim dojadę do domu. Nie wspomnę, że nogi i ręce miałam jak z waty, ale udało się i to był ten przełom w mojej głowie. Myślę, że to zainicjowało we mnie wymazanie tej blokady i strachu, że nie dam rady.
A na jak typ roweru zdecydowałaś się? Który to skradł ci serce?
Mój Biały rumak to rasa górska. A dokładniej Ideal Energetic jak jego właścicielka. 😁
Czyli dobrze mieć na początek wsparcie w przyjacielu, który ma podobny cel? I wspiera w zakupie?
Tak, to motywuje i pozwala trzymać się wyznaczonego celu. Dzięki jej wsparciu mogłam zrealizować dalsze plany związane z rowerem. Tak naprawdę to dla przyjaciółki po trochu motywowałam się do tego by rower używać a nie postawić na balkonie. To z nią go kupiłam i pokonałam swoją najtrudniejsza trasę życia 4 km przez centrum z nogami i rękoma jak wata. Przecież liczyła na mnie, że mi się uda. Nie mogę jej zawieść tak jak ona mnie nie zawiodła, w tym najważniejszym dla mnie dniu.
Czy nadal Twój przyjaciel towarzyszy ci w twojej przygodzie z rowerem?
Zdecydowanie tak. Mamy podobne trasy do pracy więc często razem jedziemy lub wracamy. Poza tym czasem organizujemy wspólne wypady w niedzielę by zwiedzić Grecję , a rower jest częścią tych przygód.
Czyli Twój rower służy Ci przede wszystkim do dojazdy do pracy? Jak często i jakie odległości pokonujesz?
Tak, rower pomaga mi w dotarciu do pracy oraz w powrotach. Jeżdżę codziennie i jest to średnio 25km.
Dlaczego spośród różnych środków transportu wybrałeś rower?
Uważam, że w dzisiejszych czasach jest najbezpieczniejszy, nie stoję w korkach więc jestem wszędzie szybciej. Oczywiście dodatkowy plus to zdrowie oraz ruch na świeżym powietrzu.
Czy myślałaś kiedyś o tym, ile dzięki temu, że wprowadziłaś do swojej rutyny rower oszczędzasz czasu?
Szybko się zorientowałam, że jestem około godziny wcześniej w domu niż zazwyczaj kiedy dojeżdżałam miejską komunikacją. A godzina dziennie to dużo. Mam więcej czasu dla rodziny, prace domowe są lepiej zorganizowane, bez pośpiechu. Godzina dziennie to naprawdę sporo i w tym czasie można dużo miłych rzeczy robić z rodziną.
Jak twoja pasją do roweru wpłynęła na twoją rodzinę i relację z nimi?
Moi bliscy zarazili się moją miłością i zapałem do roweru. U nas poszło lawinowo. Najpierw mój syn dołączył do mnie, potem mąż stał się dumnym rowerzystą i mógł poczuć to co ja czuję kiedy wsiadam na rower. Na to wychodzi, że rower stał się członkiem naszej rodziny.
Opowiedz nam jak to się stało, że mąż postanowił dołączyć do Ciebie?
Nie chciał biegać za synem i za mną dlatego kupił rower – żart. Wydaje mi się że widział jaką mi to frajdę sprawia i uznał że też spróbuje. Wiesz, my ogólnie jesteśmy… staramy się być aktywni w miarę możliwości. Wolna niedziela musi być jakoś zagospodarowana, a teraz rower jest kolejnym naszym rodzinnym hobby.
Czy masz jakąś ulubioną trasę, z której jesteś najbardziej dumna?
Tak to zdecydowanie Parnitha, wymagała ona dużo samozaparcia, za to wynagrodziła mi pięknymi widokami o pranku. Nie jest to łatwa droga, ale też nie jest nie do zdobycia, nawet dla kogoś kto jeździ niecałe 5 miesięcy na rowerze, który nie jest profesjonalny. Tego się obawiałam, że to będzie utrudnienie dla mnie, jednak to nie rower gra pierwsze skrzypce. Przede wszystkim chęć i po trochę udowodnienie innym, że na zwykłym rowerze można zdobyć taką górę jak Parnitha. Po takim wyczynie czuje się skrzydła i chęć do dalszych podróży. Dodam tylko, że w podróży towarzyszył mi mąż, który bez żadnego przygotowania, można powiedzieć z marszu, bo rower kupił tydzień wcześniej, wyjechał ze mną na szczyt!
Muszę o tym wspomnieć, bo to jest ważne. Chciałabym podkreślić, że obydwoje jesteście osobami pracującymi fizycznie oraz rodzicami. Przed chwilą opowiedziałaś mi, że wspólnie zdobyliście górę Parnitha. Ja również jestem rowerzystką. Też zdobyłam tą górę więc wiem ile kosztuje wysiłku nie tylko fizycznego, ale i psychicznego taka górka a zwłaszcza dla początkujących! I nie na profesjonalnych rowerach! Skąd czerpiesz siłę, energię i motywację do takich wyzwań?
Nie trzeba dorabiać do tego jakiejś ideologii, po prostu chęć pokonania kolejnej przeszkody w swojej głowie. Zasada jest prosta: każdy potrafi jeśli tylko chce.
Zresztą jechaliśmy z nastawieniem, że nic na siłę. Spróbujemy, a jeśli nie damy rady, to się wycofujemy. A jednak udało się i czujemy wielką satysfakcję no i motywację do dalszych działań.
Czy masz momenty kryzysu na rowerze?
Jeszcze takiego nie miałam. Na razie czerpię tylko satysfakcję i motywację. A jak to mówią: „w miarę jedzenia apetyt rośnie”. Myślę, że zostanie ze mną tylko satysfakcja.
Jakie zmiany widzisz w sobie od momentu kiedy w twoim życiu pojawił się rower?
Myślę, że mam więcej wiary w swoje siły oraz możliwości, a przede wszystkimi więcej
samozaparcia. Teraz zrozumiałam, że strach przed jazdą po Atenach był wyolbrzymiony. Teraz wierzę, że mogę znacznie więcej i nie tylko na rowerze.
Czy masz ambitne plany wobec roweru?
Tak w planach jest już nowy rower, ale jeszcze poczekam, nabiorę lepszej wprawy na moim Białym Rumaku a potem będę szukać mojej 'Iskry”. Wiadomo, że nie staniemy się od razu Czesławem Langiem, ale zawsze trzeba spróbować, bo jeśli nie spróbujemy, nie przekonamy się czy to przypadkiem nie jest naszą pasją. Rower to jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Nie tylko niezależność, którą daje, ale też ćwiczenie swojego charakteru. Ktoś powie, że to tylko rower, ale zależy pod jakim kątem na to patrzysz. Dla mnie to o wiele więcej. Jestem pracującą mamą i mam chroniczny brak czasu. Rowerem potrafię ogarnąć więcej rzeczy np. szybciej jestem z pracy, drobne zakupy, czy opłaty już nie muszę czekać na autobus, a wiemy jak jeździ komunikacja w Atenach. Życie jest zbyt krótkie. Szkoda tracić czas na czekanie na komunikację miejską.
Zbliża się okres zimowy. Odstawisz swój rower do wiosny czy podejmiesz kolejne wyzwanie i będziesz walczyć z ulewami, wiatrami i śniegiem na swoim Rumaku?
Oooo tak!!! Z pewnością spróbuję swoich sił w zimie. Zawsze to nowe wyzwanie, choć mówią, że nie ma złej pogody jest tylko źle dobrane ubranie.
Czyli widzimy się na trasie. Dziękuję Ci bardzo, że chciałaś podzielić się z nami swoją historią. Mam nadzieję, że udało nam się wspólnie kogoś z czytelników zmotywować do tego by spróbował swoich sił na rowerze. A jeżeli nie, to przynajmniej może teraz jak będą widzieć rowerzystę będą rozumieli, że my również mamy swoje historie i jesteśmy zwykłymi ludźmi i będą bardziej życzliwi dla nas.
Tobie życzę wiatrów w plecy , szerokich dróg i mnóstwo cudownych chwil na rowerze.
Dziekuję.
rozmawiała Sylwia Czajkowska
zdjęcia: archiwum prywatne