To, czym szczycą się Londyńczycy to Soho. Paryżanie są dumni z tłumów przechadzających się po legendarnym Montmartre, mieszkańcy Pragi – z setek osób spoglądających na Wełtawę z hradczańskiego wzgórza. Wizyta w Nowym Jorku nie będzie wiele warta bez spaceru po Manhattanie. W Atenach natomiast turyści pytają o XIX-wieczną Plakę.
W ten sposób tłumaczymy sobie tłumy gości, wędrujących po zabytkowych uliczkach. Zjawisko to nasila się w cieplejszych miesiącach, aby osiągnąć swe apogeum podczas lata. Na Place – najbardziej turystycznej z ateńskich dzielnic – spacerują, kupują, podziwiają, targują się, oglądają, spożywają posiłek lub po prostu odpoczywają rzesze ludzi. Nic dziwnego: ta najstarsza zamieszkana okolica greckiej stolicy, położona jest w sąsiedztwie najważniejszych zabytków – monumentów na wzgórzu Akropolis, ruin antycznych rynków – Agory Greckiej i rzymskiego Forum Romanum, grobowców na Keramejkosie czy fragmentów największej publicznej budowli starożytności – Biblioteki Hadriana. Na terenie Plaki rozmieszczonych jest również wiele historycznych gmachów oraz muzeów z cennymi kolekcjami.
Gości przyciągają tutaj również inne atrakcje. Kiedy nad umęczoną śródziemnomorskimi upałami metropolię nadciąga zmrok, w tutejszej przestrzeni – dotychczas dudniącej głosami zachwalających swe niepowtarzalne towary handlarzy i targujących się o cenę kupujących – zaczyna się inne życie. W swoje progi zapraszają oświetlone kolorowymi lampkami tawerny, z wnętrza których dobiega zgłodniałych przechodniów nie tylko smakowity zapach tradycyjnych dań, ale również wszechobecna, skoczna melodia grecka. W sezonie nie ma miesiąca bez tygodnia, i tygodnia w którym zabrakłoby dnia, aby lokale na Place świeciły pustkami. I choć ceny są tam najczęściej wyższe niż gdziekolwiek indziej, turyści na ogół są zachwyceni.
Współcześnie dzielnica ta zachowała się niemal w identycznym stanie, w jakim znajdowała się w chwili wybuchu wojny o niepodległość w 1821 roku. Spacer po Place pozwala wyobrazić sobie, jak wyglądały Ateny pod koniec tureckiego panowania, kiedy dzisiejsza stolica Grecji była zaledwie małym miasteczkiem z drobnymi domkami, wybudowanymi wśród krętych uliczek.
Wspomnimy nieco o historii tego rejonu. Teren dzisiejszej Plaki został zaludniony około XIII wieku p.n.e. Wtedy to północne zbocza wzgórza Akropolis pokryły się pierwszymi ludzkimi osiedlami. Kilka wieków później, kiedy Akropolis stało się religijnym centrum miasta, życie polityczne, społeczne i handlowe antycznych Aten przeniosło się na miejską agorę. Podczas panowania władców Imperium Rzymskiego założono w tej okolicy kolejny rynek czyli Forum Romanum, które w całości przejęło kontrolę nad handlem. Nowe historyczne budowle, których fragmenty znajdziemy dziś na Place, przyniosły Atenom rządy cesarza Hadriana; ich wspomnieniem są chociażby ruiny olbrzymiej biblioteki, liczącej sobie prawie dwa tysiące lat!
O kolejne obiekty miasto wzbogaciło się podczas epoki bizantyjskiej. Na terenie Plaki wybudowano wówczas wiele świątyń chrześcijańskich, z których część istnieje do dnia dzisiejszego. Ich poznanie wydaje się być niezbędne dla pełnego zrozumienia obrazu Hellady. Mamy tu ponad dwadzieścia większych i mniejszych kościołów. Należą do nich między innymi Mała Metropolia (czyli kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Szybko Wysłuchującej Próśb), Kapnikarea, kościół św. Teodorów, klasztor Panagia Pandanassa czy kościół św. Katarzyny.
Kiedy w Atenach pojawili się Turcy, miasto drastycznie straciło na znaczeniu, zawężając tym samym swe granice. Na Akropolis osiedlili się nowi władcy, a dookoła pojawiły się meczety. Do Partenonu z Akropolis dodano minaret, zamieniając całość na islamski dom modlitewny, a w świątyni Erechteion ulokowano harem. W wieku XV-tym przybyły do miasta rzesze pozostających pod ottomańskim panowaniem Albańczyków. Zamieszkali oni na terenie Plaki i pozostali tam do późnych lat XIX-go wieku. Z ich języka najprawdopodobniej wywodzi się nazwa tej okolicy; pliaka po albańsku oznacza „stary”.
W XVII wieku, podczas drugiej fazy tureckiej okupacji, Plaka nabrała nowego znaczenia i stała się centrum Aten. Na jej terenie znajdowały się dwa głównie bazary oraz kilkanaście religijnych i administracyjnych instytucji – meczety, islamskie szkoły, a także siedziba tureckiego zarządu oraz sądu. Budowane w tym rejonie domy otaczano ogrodami, zagospodarowanymi jako warzywniaki. Do ich wznoszenia używano kamienia i marmurów, natomiast werandy stawiane były z drewna.
Jeszcze do wczesnych lat dwudziestych ubiegłego wieku, lokalni mieszkańcy nazywali ten obszar Alikokko od imienia familii Alikokkos, która osiedliła się tutaj siedemset lat temu czyli w wieku XII-tym. Natomiast współczesna Plaka składa się z trzech stref. Pierwszą z nich jest sekcja, na której od kilkudziesięciu lat trwają prace archeologiczne; są to tereny, położone na północ od wzgórza Akropolis. Drugą okolicą jest tzw. Plaka właściwa, czyli szereg wąskich, wspinających się ku górze uliczek, w dzień wypełnionych różnorodnymi sklepikami, a w nocy – turystami delektującymi się lokalnymi specjałami. Trzecią częścią tej dzielnicy jest Anafiotyka, położona powyżej zgiełku, tawern i magazynów. Tutejsza atmosfera przywołuje na myśl senne, wyspiarskie osady egejskie. Znajdują się tu prywatne, zadbane domki, będące dokumentem obecności XIX-wiecznych budowniczych z cykladzkiej wyspy Anafi.
W 1835 roku wraz z panowaniem pierwszego króla Grecji Ottona, przybyli do Aten najlepsi bawarscy architekci. Ich zadaniem było zamienienie kilkutysięcznej osady na europejską stolicę. Szczęśliwie okolica Plaki pozostała nietknięta. Do dziś nie wjeżdżają tutaj samochody, ponieważ w wąskich alejach pokrytych schodami nie ma dla nich miejsca. Starsi mieszkańcy pamiętają, że jeszcze trzy dekady lat temu wędrowały tędy objuczone osiołki, będące najlepszym środkiem transportu.
Natomiast małe, prywatne warsztaty były jednocześnie sklepikami oferującymi produkowany na miejscu towar. Część z tych niezwykłych miejsc funkcjonuje po dziś dzień. Oferowany przez sprzedawców asortyment przyozdabia ściany budynków, miniaturowe chodniki i jezdnię, lub zawieszony na balkonach kołysze się nad głowami przechodniów. Pełno tutaj ceramiki, tkanin naśladujących tradycyjne wzory greckie, mosiężnych i glinianych figurek obrazujących postacie z greckiej mitologii, skórzanych pantofli i toreb. Pośród nich odszukać można skromne winiarnie, na tarasach których czeka na nas zimna, smaczna retsina – greckie wino przyprawione sosnową żywicą.
Dla szukających spokoju pod Akropolem mamy jedno szczególne miejsce – położoną powyżej Anafiotykę. Istnieje kilka legend związanych z tą okolicą. Ta powtarzana najczęściej opowiada, że Anafiotyka miała być zbudowana przez przybyszów z cykladzkiej Anafi. Mieszkańcy tej wyspy od wieków słynęli z pięknych kompozycji architektonicznych, a do Aten sprowadził ich pierwszy król Grecji – Otto Bawarski. Robotnicy ci mieli za zadanie wybudować młodemu władcy wspaniały pałac. Na czas prac emigranci osiedlili się na zboczach wzgórza Akropolis, gdzie wznieśli domki, swoim wyglądem przypominające zabudowania, jakie pozostawili na swojej Anafi.
Istotnie, wkraczając na teren Anafiotyki zatapiamy się w spokojnej atmosferze, całkowicie pozbawionej ateńskiego zgiełku. Ogarnia nas zdumiewające wrażenie, że oto wędrujemy po cichej, sennej wyspie. Dookoła pachnie zieleń – i choć jesteśmy blisko centrum – tutaj nie słychać jego odgłosów. Spacerując napotkamy miniaturowe kościółki, otoczone gromadą niewielkich, przyozdobionych pachnącymi pnączami chatek. Wąskie, bardzo skromne dróżki nie są podobne do alei położonych zaledwie kilka minut marszu i przepełnionych ludźmi. Malutkie ścieżki, w których trudno minąć się nawet dwóm osobom, kończą się najczęściej na podwórkach domów, przypominających swym wyglądem architekturę Cyklad.
Zaledwie kilka domostw jest oznaczonych numerami. Gdzieniegdzie pojawiają się również słabo widoczne napisy z nazwą ulicy. W większości jednak te historyczne zabudowy dawno już zostały opuszczone. Ich mieszkańcy przeprowadzili się do bardziej nowoczesnych i wygodniejszych dzielnic. W wyludnionych pokojach grasują koty; pojawiają się one przy każdym domu, w co drugim oknie, wygrzewają się na dachach.
Z kolei zamieszkane domostwa rozkwitają pięknymi, zadbanymi bukietami kwiatów. Ozdabiają je również wystawione na zewnątrz wyroby ceramiczne – wysokie pitosy, zgrabne amfory, duże dzbany, które wypełnia śródziemnomorska zieleń. Kolorowe okiennice otwierają się na świat ciepłymi, pastelowymi barwami. Ściany, pierwotnie pomalowane na biało, pokryte są dziś dwiema, trzema warstwami farb różnych kolorów, które przebijają jedna spod drugiej, tworząc barwne kompozycje. Miniaturowe tarasy, będące często dachami chatek poniżej, zapełnione są różnymi sprzętami domowego użytku. Na niektórych z nich widać jeszcze ślady starych palenisk – tutaj stały piece pierwszych rezydentów Anafiotyki. Ponieważ nie stać ich było na zakup ziemi, korzystali oni z prawa, które mówiło, że kto zdoła w ciągu jednej nocy wznieść cztery ściany i nakryć je dachem, o świcie staje się właścicielem zajętego w tak przedziwny sposób terenu. Zastosowanie tej zasady może tłumaczyć tajemnicę skromnego, wręcz prymitywnego wyglądu tutejszej okolicy.
W Anafiotyka nie znajdziemy lokali gastronomicznych. Cała ich masa mieści się kilka kroków stąd, na położonej poniżej Place właściwej oraz w dzielnicy Monastiraki. Jednak nie umniejsza to w niczym czaru tej okolicy. Jest ona bowiem położona w zaszczytnym sąsiedztwie najważniejszych zabytków Aten i wiernie przy nich trwa kolejny już wiek.
Osobiście bardzo lubię Plakę i jej rozmaite oblicza. Kiedy zmęczy mnie codzienność życia lub kiedy tęsknię za wakacjami, chętnie udaję się tu na spacer. Zamawiam wówczas posiłki po angielsku. Również, kiedy robię drobne zakupy, posługuję się tym językiem, w niczym nie zdradzając znajomości narodowej mowy sprzedawcy. Mam wtedy wrażenie, że zamieniam się w anonimową turystkę, zrzucając z barków codzienne troski. Cóż z tego, że grający na buzouki muzykanci nieco fałszują, a pół litra wina kosztuje tyle, co dwa litry tego trunku w tawernie obok mojego domu. Na Place miasto odkrywa przed nami swoje wakacyjne oblicze, do zanurzenia w którym serdecznie Was namawiam.
Katarzyna Jakielaszek