Mariusz Wąż – kmdr dr hab., profesor Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni jest opiekunem studentów podczas realizacji rejsu szkoleniowo – astronawigacyjnego na pokładzie okrętu ORP Wodnik. Głównym celem rejsu jest realizacja praktyki podchorążych, wśród których znajdowali się studenci drugiego roku szkolący się tak, by w przyszłości objąć stanowiska związane z nawigacją i mechaniką. W trakcie prawie dwumiesięcznego rejsu okręt pokona odległość ponad 8,7 tys. mil morskich, przechodząc przez Morze Bałtyckie, Północne, Śródziemne i Atlantyk. Latem okręt zawinął do greckiego portu Patra z 70 podchorążymi Polski, Ukrainy i Kataru oraz stałą załogą okrętową. Komandor specjalnie dla czytelników Portalu Polonorama opowiada o praktyce morskiej, w trakcie której studenci sposobią się do życia na okręcie, wiele tygodni z dala od domów. Dla większości jest to pierwsze zetknięcie z żywiołem na otwartym morzu, podczas którego niezbędnym jest wykonywanie swoich obowiązków.
W jakim celu wypłynęliście Państwo z Gdyni?
To jest rejs typowo szkoleniowy – astronawigacyjny.
Dlateczo wybraliście właśnie Morze Śródziemne?
Tu jest troszeczkę inne niebo, to jest rejs astronawigacyjny, widzimy troszeczkę więcej gwiazd. To niebo jest bardziej rozgwieżdżone wieczorem, w nocy, bardziej czyste. Studenci uczą się wykorzystania metod astronomicznych do wyznaczania pozycji, czyli wykorzystania sekstantu, także dlatego tutaj. Poza tym to jest długie przebywanie w morzu. Obojętnie, na które morze popłyniemy – możemy płynąć po oceanie, chociaż najlepiej bliżej brzegu, byleby wykorzystywali metody tetrystyczne, wykorzystywali światła, które są widoczne na lądzie: latarnie morskie, jakieś oznakowania.
Przypłynęliście bezpośrednio do Grecji?
Po drodze byliśmy jeszcze w Barcelonie, mieliśmy mieć Gibraltar, ale nie udało się ze względów technicznych. Przybyliśmy tutaj. W dalszym naszym rejsie mamy na trasie Porto i wracamy do Gdyni.
Ile jest osób na pokładzie?
Mamy około 50 studentów, w tym 10 z Kataru, 4 z Ukrainy. No to jest taka większość na pokładzie, my stanowimy większość. Wszystkich ludzi jest około 120.
Czym się zajmują obecni na statku praktykanci?
Pełnią na okręcie wachtę szkolną, wachtę nawigacyjną, przez całą dobę. Są podzieleni na cztery zmiany wachty. Wachta na okręcie jest cały czas realizowana. Wyznaczają pozycje, doskonalą się w metodach wyznaczania pozycji z wykorzystaniem nowoczesnych metod- GPS, systemów satelitarnych, systemów z wykorzystaniem mapy elektronicznej, radarów, systemów automatycznej identyfikacji statków.
Czy studenci biorą też udział w obsłudze statku?
Tak. Oni pełnią wachtę nie tylko szkolną, ale też na stanowiskach typowo okrętowych. Czyli wchodzą w skład wachty, pełnią funkcję jako dublerzy, uczą się, mają zadania do zaliczenia, poznają etapy pełnienia służby okrętowej, czyli od podszewki, od początku. Mamy też mechaników, mechatroników, którzy pełnią wartę w siłowni okrętowej, czyli wszystkie stanowiska pełnienia wachty oni obejmują.
Jak sobie radzą studenci w morzu? Zwłaszcza, jeśli chodzi sytuacje, gdzie występują trudne warunki.
Radzą sobie rewelacyjnie. Tutaj akurat było mało dni sztormowych. My oceniamy ich nie tylko pod względem naukowym, jak sobie radzą z przyswajaniem wiedzy, ale również pod względem tego, jak sobie radzą w sytuacjach gdzie warunki pogodowe nie sprzyjają. Chociaż nie było sztormów. Teraz jak będziemy wracać, co jest jak gdyby zmorą dla nich, to możemy się natknąć na sztormy. Zresztą oni dostają też punkty – oceny za to, jak sobie radzą w takich sytuacjach, w długotrwałym przebywaniu w sytuacji, gdzie sztorm nie pozwala na zwykłą pracę. Czasami sami sprawdzają się, czy będą dobrymi oficerami, czy morze jest dla nich dobrym miejscem pracy. Bo jeśli po tak długim przebywaniu w morzu okaże się, że jednak nie to rezygnują na tym drugim roku. No i to jest właśnie dobre. Na tym drugim roku przechodzą gdzie indziej, na inne uczelnie itd. Studenci muszą być świadomi tego, że praca na morzu to nie tylko wykonywanie obowiązków, ale też wykonywanie obowiązków w złych warunkach pogodowych, bardzo złych, które dla zwykłego człowieka wydają się ekstremalne, ale oni muszą być do tego gotowi, by temu sprostać.
A jak sobie radzą obecne na statku kobiety? Czy są lżej traktowane?
Powiem nieskromnie, bo jestem mężczyzną, ale powiem, że chyba czasami lepiej niż mężczyźni. Kobiety muszą dużo z siebie dać, pokazać, ze sprostają tym wyzwaniom. Bardzo dobre są. Ale to można zauważyć już od wielu lat, że kobiety starają się i tutaj trafiają nieprzypadkowe kobiety. To są osoby, które są mocno zdeterminowane, by zostać przyszłym oficerem marynarki wojennej. Z naszej strony nie ma żadnego pobłażania, nie ma żadnych ulg, są na równi traktowane z mężczyznami a dają sobie radę.
Nie ma jakiegoś innego, oddzielnego traktowania? Jak wygląda nabór do Akademii?
Nie ma teraz czegoś takiego jak limity dla kobiet itp. Wszystko to jest otwarte i transparentne, wszystko jest w internecie, można wszystko zobaczyć. Nabór jest otwarty, można wejść na stronę Akademii Marynarki Wojennej, zobaczyć jaka jest procedura związana z naborem. Jeżeli chodzi o Akademię, cieszy się bardzo dużą popularnością. Z tego co wiem, na jedno miejsce jest kilka albo kilkanaście osób chętnych. Niestety, bardzo duży odsiew robi komisja lekarska. Poziom zdrowia musi być odpowiedni.
Czy Polacy wywodzący się z rodzin polonijnych, mieszkających za granicą, też mają szansę dostać się do Państwa szkoły?
Oczywiście. Potrzebne jest im tylko polskie obywatelstwo.
Jak wyglądają praktyki na każdym roku?
Studia trwają pięć lat. Co roku studenci mają inną praktykę. Po pierwszym roku mają praktyką typowo żeglarską, marynarską, gdzie wychodzą w morze, zazwyczaj Śródziemne, czasami skok przez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych na żaglowcu. To jest taki typowy rejs marynarski, gdzie uczą się żeglować, poznają podstawy żeglarstwa, pływania itd. Po drugim roku jest rejs nawigacyjny, jeśli chodzi o kierunek nawigacja, bo jednak każdy kierunek ma inne praktyki. A po trzecim roku mają praktykę dowódczą, uczą się uzbrojenia. Uczą się dowodzić, kierować uzbrojeniem, kierować działami, przygotowywać się do walki, typowo wojskowe zadania. Po czwartym roku pełnią praktykę oficerską, obowiązki już oficera. Po piątym roku już wstępują jako dubler oficera, bo już za chwilę stają się oficerami. Po pięciu latach stają się oficerami marynarki wojennej. Czyli każdy rok to jest jeden poziom wyżej.
Jak by pan komandor zachęcił kolejnych potencjalnych kadetów, by wstąpili do Akademii i marynarki?
Jeżeli chodzi o naszą Akademią, to jest to jedyna szkoła w Polsce i chyba najlepsza w Europie. Po naszej szkole ma się szeroki wachlarz możliwości obejmowania różnego rodzaju stanowisk. Człowiek jest bardzo wszechstronnie wykształcony. Nie dość, że ma wykształcenie typowo zawodowe, oficerskie, wojskowe, jest przygotowany do tego, by pełnić rolę oficera marynarki wojennej – nie tylko w marynarce wojennej – ale na wszystkich innych szczeblach w jednostkach wojskowych, jest też przygotowany do służby w administracji morskiej. Jeżeli mu się nie powiedzie w wojsku, może pójść do cywila i tam też jest oficerem. Nasza szkoła wypełnia wszystkie rygory związane z konwencją międzynarodową. Są też szkolenia przyszłych oficerów marynarki handlowej.
Jak długo trwa ten rejs?
Ponad 2 miesiące.
I cały czas poruszacie się w tym momencie po morzu?
Prawie cały czas. Zatrzymujemy się oczywiście w portach i studenci mogą odpocząć.
Co w portach robią studenci? Czym się zajmują?
Takie dzisiejsze spotkanie też jest dla nich szkoleniem. To, że uczestniczą w dzisiejszym spotkaniu, to też jest element szkolenia, oni poznają ceremoniał morski, zapoznają się z etykietą jak powinni się zachowywać na spotkaniach z władzami.
Można zauważyć, że są tam osoby z gwizdkami.
Tak, pełnią wachtę z gwizdkami, przy trapie itd. Także wszystko jest związane z obowiązkami, które są realizowane w ramach ceremoniału morskiego. To jest jeden z elementów, czyli pobyty w portach nie są zupełnie odpoczynkowe, ale też szkoleniowe.
Czy to są ich ostatnie praktyki, czy będą jeszcze jakieś praktyki w przyszłości?
Tak, będą mieli jeszcze praktyki w innych latach. Oni teraz przechodzą praktykę typowo nawigacyjną, w następnych latach przechodzą praktykę dowódczą, zapoznają się z uzbrojeniem.
Jaki jest cel następnego rejsu, jak pobyt tutaj dobiegnie końca?
Porto, Portugalia. Zawracamy, płyniemy od strony już Atlantyku.
Czy pobyt tam będzie się jakoś różnił od tego tutaj, inne zadania dostaną studenci? Co potem?
Cały czas realizujemy te same zadania, jesteśmy już w połowie realizacji swoich zadań nawigacyjnych, dużo rzeczy już zrobiliśmy, ale niektóre są jeszcze do zrobienia. Uczą się, na sam koniec przechodzą egzamin z całej wiedzy praktycznej, jesteśmy po takim szkoleniu ratowniczym, długotrwałym przebywaniu w środkach ratunkowych, czyli był taki alarm fikcyjny do środków ratunkowych, oni wyskakiwali do morza, płynęli do tratw ratunkowych, przebywali długotrwało w zbiorowych środkach ratunkowych, w pasach ratunkowych, musieli to przeżyć. To był cały dzień. Przed nami jeszcze kilka dni takich typowo szkoleniowych, związanych z pełnieniem wacht, realizacją zadań typowo astronawigacyjnych, powoli to wszystko kończymy, na koniec jest egzamin przed wejściem do portu Gdynia, wcześniej mamy ten w Porto i potem już port Gdynia w sierpniu i kończymy naszą praktykę. Rejs (jak już było wspomniane) trwa dwa miesiące, są to najdłuższe praktyki jeśli chodzi o zapoznanie się z systemami, urządzeniami.
Czy co roku przypływacie na obrzeża Grecji? Jak wygląda wybieranie miejsc odbywania praktyk?
Niekoniecznie. Co roku dywizjon okrętów wsparcia sam decyduje, gdzie praktyki będą się odbywały, proponują i we współpracy z Akademią Marynarki Wojennej są wybierane porty. Generalnie wybierane są w taki sposób, by były realizowane wzdłuż wybrzeża, żeby można było ćwiczyć nawigację terestryczną, wykorzystanie systemów czy też oznakowania nawigacyjnego wzdłuż całego wybrzeża. Morze Śródziemne jest takie wdzięczne pod tym względem, bo możemy sobie płynąć wzdłuż wybrzeża Hiszpanii, Francji, przez Mesynię do Grecji itd. Grecja była w tym roku. Ja pamiętam jak kiedyś byłem na rejsie w Pireusie, niekoniecznie w Patras. W każdym rejsie są inne porty realizowane. Są rejsy do Kataru, do Bombaju, USA.
Czy „Wodnik” jest okrętem wykorzystywanym tylko do szkoleń? Ile lat już służy? Kto odbywał na nim praktyki?
To jest okręt szkolny, to jest chwała dla tego okrętu. To jest okręt wytypowany do prowadzenia szkoleń, szkolenie na tym okręcie przeszło, podejrzewam, większość dzisiejszych dowódców. Ten okręt ma już ponad 40 lat, także tutaj wszyscy się szkolili. Kadra musi być najlepsza, bo to oni szkolą tych przyszłych oficerów, także być tutaj pracownikiem, lub oficerem, to pewne wyzwanie, bo szkoli przyszłych adeptów, przyszłych oficerów marynarki. Wszyscy przeszli przez ten okręt, to jest raz. Na tym okręcie, jeśli chodzi o nawigację, po drugim roku szkolą się przyszli oficerowie, mechanicy też po drugim roku. Potem są już praktyki typowo specjalistyczne, idą na praktyki na różnego rodzaju okręty-bojowe, gdzie pełnią rolę dowódców działów, zastępców dowódców działów, więc wykonują różnego rodzaju zadania inne niż nawigacyjne. Nawigacji uczą się tutaj, okręt ten jest przystosowany do prowadzenia nawigacji i prowadzenia wachty w siłowni. Szkolimy nawigatorów, a nawigatorzy to przyszli dowódcy.
Na pokładzie jest też kapłan.
Tak. On ma ważną rolę. Mamy kapelana. Kapelan oprócz posługi duszpasterskiej spełnia rolę psychologa, to jest bardzo ważne. Przy takim długotrwałym przebywaniu w morzu studenci mają różne problemy. Nasz kapelan jest też psychologiem.
Dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję.
rozmawiała Marzena Mavridis
Mariusz Wąż – kmdr dr hab., profesor Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, dyrektor Instytutu Nawigacji i Hydrografii Morskiej, ksywka Snake. Maratończyk, tancerz i entuzjasta latarni morskich, pomysłodawca ogólnopolskiej Bałtyckiej Sztafety między wszystkimi latarniami morskimi.