Strona głównaRozmaitościZdrowie & UrodaKomputer zabija dziecięcą wyobraźnię

Komputer zabija dziecięcą wyobraźnię

Wielogodzinne przesiadywanie przed ekranami telewizorów, laptopów i smartfonów jest dla dzieci równie niezdrowe, co na przykład fast foody – przestrzegają brytyjscy psychologowie. To jednak tylko jedna strona medalu, bo przecież nikt nie chce narazić swej pociechy na technologiczne uwstecznienie, a zarazem skazać jej na towarzyski ostracyzm wśród rówieśników. Na ile więc możemy pozwolić najmłodszym, żeby wilk był syty i owca nie miała wyrzutów sumienia?

Tym, który jako pierwszy głośno o tym powiedział był dr Aric Sigman, który na dorocznej konferencji brytyjskich pediatrów podkreślił, że rodzice powinni ograniczać czas spędzany przez dzieci przed ekranami. W przeciwnym razie zbyt wcześnie przyzwyczajamy je do siedzącego trybu życia, narażając na częstszą zachorowalność na cukrzycę i choroby układu krążenia. Niby wszyscy od dawna to wiedzieli, jednak inna rzecz wiedzieć, a inna – usłyszeć od renomowanego lekarza.  

Jak się okazuje, częstokroć demonizowane gry komputerowe mogą jednak przyczyniać się do rozwoju dzieci, zwłaszcza jeśli chodzi o koordynację ruchową i spostrzegawczość. Raport sporządzony na zlecenie europarlamentu stwierdza, że gry wideo mogą stanowić narzędzie edukacyjne, doskonalą też u małych graczy takie umiejętności jak myślenie strategiczne, kreatywność i umiejętność współpracy.

Najwyżej dwie godziny
Kluczem do zrozumienia tej pozornej sprzeczności okazuje się zdefiniowanie czasu, jaki dzieci mogą spędzać przed ekranem. Doktor Sigman jest zdania, że trzylatki i młodsze dzieci nie powinny w ogóle sięgać po tego rodzaju rozrywki, a dzieci od 3 do 7 lat powinny spędzać przed ekranem maksimum 90 minut dziennie. Starsze dzieci oraz te, które zbliżają się do dorosłości powinni ograniczyć się do co najwyżej dwóch godzin przed ekranem.  
– Jeśli pozwolimy na to, by w pokoju dziecięcym znalazł się telewizor, jest dużo mniej prawdopodobne, że jego mieszkańcy będą czytać przed ukończeniem szóstego roku życia – przestrzegł lekarz. – A jest to tylko jeden z powodów, dla których Wielka Brytania ma tak niski poziom umiejętności czytania i pisania. Aż 37 proc. dziesięciolatków w naszym kraju gra w gry komputerowe ponad 3 godziny dziennie i jest to jeden z najwyższych odsetków na świecie. Zjawisko to przekłada się bardzo wyraźnie na problemy ze skupieniem uwagi – dodał.
Jak radzi sobie z „dawkowaniem” dostępu do ekranowych rozrywek jedna z przeciętnych brytyjskich rodzin? Sara i Andy są rodzicami 15-letniego Adama, 13-letniej Abigail, 11-letnich bliźniąt (Leo i Lea), 9-letniej Lily i 6-letniej Grace.
– Dzieciaki są urzeczone nowymi technologiami – przyznaje Sara. – To dla nich najważniejszy wspólny temat z rówieśnikami. Adamowi zdarza się spędzić na graniu cały weekend – wychodzi ze swojego pokoju tylko po to, by coś zjeść. Dzieci korzystają z iPadów nawet po to, by odrobić lekcje. Nie sposób oprzeć się inwazji gadżetów, czasy zeszytów i pióra dawno minęły, ale martwi mnie, że dzieci tak kiepsko radzą sobie z czytaniem i pisaniem. Pamiętam, jak w dzieciństwie wychodziliśmy bawić się na dwór. Wątpię, by teraz ktoś to robił.  

Komputer vs świeże powietrze
Specjalistka od rozwoju dzieci, Sue Palmer podkreśla jednak, że ważne jest stopniowe wprowadzanie dzieci do świata gier i telewizji, tak, by nie uzależniły się od nowej rozrywki. Aby to uzyskać proponuje ona ustalenie kilku czytelnych reguł w tej dziedzinie. Pierwsza z nich mówi, że dzieci do drugiego roku życia najlepiej, żeby obywały się bez ekranowych rozrywek, bo małe dzieci posadzone przed telewizorem lub laptopem mogą mieć poważne problemy rozwojowe. Dalej: dwie godziny – góra! I żadnych wymówek czy targów o kolejny kwadrans. Pamiętajmy też, że te dwie godziny przed ekranem wymagają kolejnych dwóch spędzonych na zabawie i kontaktach z rówieśnikami „w realu”, by rozwijać swoje umiejętności społeczne.  

Kolejna złota reguła mówi:  najpierw obowiązek, potem przyjemność. Czyli: najpierw praca domowa, a na zabawę (w tym komputerowe gry) jest czas dopiero później. W tej sprawie – zresztą jak i w każdej innej – trzeba jednak zachować stanowczość. Następna zasada, którą warto przyjąć mówi: żadnych telewizorów w pokoju dziecinnym. Jeśli odbiornik stoi w jadalni, mamy możliwość śledzenia, co dzieci oglądają i zareagowania w porę, gdy zdarzy im się włączyć treści dla nich nieodpowiednie. Warto także zachęcać do zabaw na dworze, bo wiele dzieci nie zdaje już sobie sprawy z tego, że taka możliwość w ogóle istnieje. Gdy im ją jednak pokazać, skwapliwie z niej korzystają.  

Rodzic zamiast superbohatera
Poza tym nie zawadzi oczywiście przyjąć za swoje kilku innych „domowych sposób” na dobre wychowanie. Możemy więc uczynić domowe obowiązki formą zabawy i zajmować się razem z dziećmi gotowaniem czy sprzątaniem, chwaląc je za najdrobniejsze nawet osiągnięcia. Aby nasze dziecko nie miało jednak poczucia dużej straty, warto też zaproponować mu coś w zamian. Uczmy je więc aktywnego używania wyobraźni, bawiąc się z nimi w to, co sami pamiętamy z dzieciństwa. Doskonale sprawdzą się tu wszelkie „szałasy”, strzelanie do siebie ze zrobionych z patyka pistoletów czy budowanie pisakowych „bunkrów” lub walki na śmierć i życie w zrobionych z koca pelerynach.

Wszystko to jednak wymaga odrobiny luzu i tego najważniejszego w życiu rodzinnym czynnika, czyli czasu. Na niego właśnie psychologowie najczęściej się powołują, sugerując że wielu rodziców wybiera gry czy telewizor dla swych pociech z lenistwa! Zajmuje im to bowiem czas, w którym mama może zająć się sobą czy zwyczajnie odpocząć.  
Niestety stosując politykę „zero tolerance” wobec dzieci, musimy przede wszystkim zastosować ją wobec samych siebie. I zabierając ekranowe rozrywki, dać naszym dzieciom w zamian nasz własny czas, uwagę i troskę. Wtedy szansa, że dobra rozmowa, spacer czy wspólna zabawa okażą się dla naszych dzieci atrakcyjniejsze niż komputerowy superbohater staje się jeszcze większa.

Źródło: Goniec.com

NAJNOWSZE

KUCHNIA

Informacje polonijne