Karolina Krajnik to Polka mieszkająca na Krecie, która w swojej książce „Kawa na ławę. Kreta od środka” dzieli się ze swoimi czytelnikami rzeczywistością życia na wyspie oraz tajemnicami, które skrywa przed powierzchownym wzrokiem turystów. Jej debiut ukazał się na rynku 14 października 2021 roku – zawiera w sobie wiele ciekawych informacji o greckiej wyspie, które przydadzą się zarówno podróżnikom jak i osobom, które planują przeprowadzić się na Kretę.
Mieszka Pani na Krecie od kilkunastu lat. Co zainspirowało Panią do tego wyjazdu? Dlaczego właśnie tam?
Co mnie zainspirowało? Absolutnie nic! Nigdy tego nie planowałam. Na to, że jestem tu, gdzie jestem miał wpływ szereg zbiegów okoliczności i zrządzenia losu. Mój pobyt na Krecie w 2009 roku miał być jednorazową, letnią przygodą, a życie potoczyło się tak, że ta przygoda trwa już ponad 13 lat. Oczywiście mąż Grek to bardzo wartościowy w tym wszystkim “element” mojej emigracyjnej historii.
W swojej książce „Kawa na ławę. Kreta od środka” ukazuje Pani Kretę taką, jaka pozostaje ukryta przed świadomością przeciętnego turysty. Jakie były najbardziej zaskakujące tajemnice, które odkryła przed Panią wyspa, gdy postanowiła Pani tu zamieszkać?
Wbrew pozorom, mimo że znajdujemy się z Polską na tym samym kontynencie, napotkałam na Krecie całkiem sporo różnic obyczajowo-kulturowych, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Są to chociażby zakaz wyrzucania zużytego papieru toaletowego do muszli klozetowej, odprawianie obrzędu odpędzania złego uroku czy robienie zakupów na targowisku w piżamie. Pozwoli Pani, że resztę niespotykanych w kraju Wisłą płynącym zachowań pozostawię tylko do wiadomości czytelników książki “Kawa na ławę”.
Czy życie na greckiej wyspie bardzo różni się od tego, które toczy się na kontynencie?
Różni się na pewno.
W moim odczuciu, Kreteńczycy to ktoś na wzór górali w Polsce. Są to Grecy z hal, z tradycyjnych wsi, którzy mają swój odrębny dialekt, folklor i tradycje, a ich życie toczy się wokół pastwisk, gajów oliwnych i pomarańczowych oraz turystów.
Podobieństw do części kontynentalnej też jest całe multum, w końcu to nadal ten sam kraj. Zamiłowanie do biesiadowania, zorientowanie na rodzinę i życie w zwolnionym tempie ma miejsce jak Grecja długa i szeroka.
Opisuje Pani życie zarówno Polaków jak i Kreteńczyków. Czym, Pani zdaniem, różnią się oni od siebie najbardziej?
Pierwsze co mi przychodzi na myśl to swoboda nawiązywania kontaktów międzyludzkich, czyli otwartość na drugiego człowieka, która u Kreteńczyków jest bardzo powszechna i naturalna, a u Polaków obserwuję ją coraz rzadziej. Tutaj sprzedawczyni w sklepie zapyta co słychać, sąsiadka przyniesie na spróbowanie ciasto lub potrawę, a stolarz montujący kuchnię może okazać się przyszłym chrzestnym Twojego dziecka, tylko dlatego, że się dobrze z nim dogadywałaś. W Polsce nikt nie zna nawet imienia sprzedawczyni, która go obsługuje x lat, coraz ciężej o sąsiada, który podleje kwiaty podczas naszej dłuższej nieobecności, a zagadywanie do obcych to wręcz wariactwo. Tutaj znajomości z psiego parku, czy relacje obsługujący-klient kontynuowane są w tawernach. Raz zdarzyło mi się być na obiedzie u moich świadków ślubnych w towarzystwie pewnej nieznanej mi pary. Okazało się, że dosłownie dwie godziny wcześniej robili oni zakupy w sklepie zoologicznym mojego świadka i tak od słowa do słowa wylądowali u niego na poczęstunku.
Od dawna planowała Pani wydać książkę, która opisywałaby rzeczywistość na Krecie czy pomysł ten pojawił się spontanicznie?
Zawsze lubiłam pisać. Współpraca z portalami Polki na Obczyźnie oraz Onet, dla których tworzę felietony o różnej tematyce oraz coraz bardziej treściwe wpisy na moim fanpagu Polka na Kretowisku, sprawiły, że od jakiegoś już czasu dojrzewał we mnie pomysł napisania książki. Jednak jak to w życiu bywa, ciężko było się zmotywować i za to w końcu zabrać.
I tu z odsieczą przyszła… pandemia. Przymusowy czas w domowym zaciszu i bez Netflixa okazał się w moim przypadku bardzo produktywny. Można powiedzieć, że te ponad 400 stron to bardzo pozytywny efekt uboczny lockdown’u.
Jaki był główny cel powstania Pani książki, do kogo jest ona przede wszystkim skierowana? Turystów, podróżników, miłośników greckiej kultury?
Po pierwsze chciałam wreszcie w jednym miejscu odpowiedzieć na wszystkie powtarzające się pod moim adresem pytania (wśród nich: jak wygląda zima na Krecie, dlaczego znaki drogowe są przestrzelone, albo dlaczego na wyspie nie ma mew). Po drugie targała mną również nieodparta chęć rozwiania kilku współczesnych mitów na temat emigracji i życia w Grecji, a po trzecie chciałam tak po prostu podzielić się historiami i niuansami wyspiarskiej rzeczywistości, o których mało kto mówi, a które fascynują, bawią, a niekiedy wywołują nawet dreszcz na plecach.
Myślę, że treści zawarte w książce zadowolą wszystkie wymienione przez Panią grupy czytelników. Jest w niej bowiem miejsce na ciekawostki i informacje oraz anegdoty i autentyczne historie.
W książce wskazuje Pani, na co warto zwrócić uwagę, jeśli planuje się przeprowadzkę na Kretę. Czy kiedy sama przyjechała tu Pani po raz pierwszy, łatwo było wejść Pani w nowe środowisko?
Na początku tak. Zachłysnęłam się nową rzeczywistością. Kiedy grillowałam w szortach w lutym i jadłam pomarańcze prosto z drzewa, towarzyszyła mi fascynacja wymieszana z ekscytacją. Dopiero potem, kiedy zderzyłam się z codziennością i rzeczywistością i przyszło mi się mierzyć z wyzwaniami dla “tubylców”, takimi jak biurokracja, wtedy gościnność Greków i smak arbuza przestały mi to rekompensować.
Czuje się Pani w większym stopniu Greczynką niż Polką? Odwiedza Pani czasem ojczyznę?
Sezonowość na wyspie pozwala mi być w ojczyźnie praktycznie każdej jesieni/zimy.
Sercem jestem bezsprzecznie Polką, umysłem coraz częściej Greczynką. Nawet sny mam czasem po grecku.
Ma pani w planach napisanie kolejnej książki?
Dużo osób o to pyta i zabiega. Na chwilę obecną ciężko będzie mnie namówić do osiadłego trybu życia. Chcę odpocząć od ekranu laptopa i pozycji siedzącej, które przez ostatnie dwa lata stanowiły sporą część mojego dnia.
Rzeczywiście mam pomysł na tytuł, a nawet dwa („Pamiętnik kelnerki” i „Skarpetki w sandałach”), ale być może ukażą się one w formie podcastu, a nie wersji pisanej. Tymczasem planem na tegoroczną zimę jest wydanie „Kawy na ławę” w wersji angielskiej i elektronicznej.
© rozmawiała: Marzena Mavridis