Źródłem narastającej przemocy, jakiej dowody daje partia Złota Jutrzenka, jest kryzys tożsamościowy narodu dotkniętego kryzysem gospodarczym i brak odwagi ze strony klasy politycznej, która utraciła legitymację władzy. Najwyższy czas podjąć ideologiczną walkę z tym zjawiskiem, nawołuje grecki politolog.
Pojawienie się w ostatnich czasach zorganizowanej, niebezpiecznej działalności skrajnej prawicy (by rzecz nazwać po imieniu – działalności pronazistowskiej) to nowy element w przestrzeni publicznej. Winą za to obarcza się głęboki kryzys gospodarczy, co można uznać za stwierdzenie uzasadnione.
Ale gdy przyjrzymy się bliżej tym skrajnie prawicowym brutalnym zachowaniom – czy to aktom przemocy, czy przyzwoleniu biernego społeczeństwa, które zdaje się z nich cieszyć – musimy zapytać samych siebie o sprawy mniej powierzchowne, by dojść do przyczyn tego zjawiska. Zjawiska, które nie występuje dziś z takim nasileniem w żadnym innym kraju europejskim, gdzie kolejne duże skrajnie prawicowe partie negują swoją faszystowską spuściznę. Złota Jutrzenka do nich nie należy.
Zauważmy najpierw, że wybuch pronazistowskiej przemocy związany jest z samą jej istotą. Dla Złotej Jutrzenki „dynamika” tych, których ta uznaje za swoich wrogów, nie wynika z ich natury czy ich zwyczajów, tylko z krwi płynącej w ich żyłach. Dlatego właśnie naiwnością jest sądzić, że uda się stopniowo włączyć członków tej partii do demokratycznego systemu politycznego. Ich brutalne, „usprawiedliwione” praktyki są wykorzystywane, propagowane i coraz powszechniejsze w ostatnich latach.
Skomplikowana natura przemocy
Ta kultura przemocy jest owocem zderzenia rozmaitych zjawisk – pogłębiająca się od 38 lat, czyli od powrotu demokracji, przepaść między społeczną rzeczywistością a jej stereotypowym wyobrażeniem (kryzys reprezentacji politycznej, nieprzestrzeganie reguł społecznych, utrata legitymacji władzy) – z jednej strony i obecna demagogia „wyzwań” stawianych przez międzynarodowe otoczenie oraz zagrożeń zewnętrznych (na przykład imigracji) – z drugiej.
Dopóki wszystko gorzej czy lepiej działało i gwarantowało pewien prestiż, dopóty można było kontrolować wolę polityczną obywateli, ale dziś, w warunkach schyłku społeczeństwa, właśnie obywatele mogą się od niego odwrócić. Reakcja na pronazistowską przemoc nie może się ograniczać do ogólnikowych, teoretycznych stwierdzeń.
Ani do rytualnych demonstracji, gdzie wyraża się potępienie. Tego rodzaju zachowania, choć przydatne, nie uwzględniają złożoności czynników, które tę przemoc rodzą i za których sprawą się ona rozwija. Potrzebne jest tu świadome działanie państwa, klasy politycznej i instytucji. Wszystkie straciły dziś na znaczeniu, a przecież miały szansę stanąć na wysokości zadania i odpowiedzieć na polityczne i społeczne problemy.
Po pierwsze, ilekroć prawo jest obchodzone, trzeba je egzekwować. Państwo powinno mieć możliwość, z mocy swojej politycznej władzy, podejmowania działań i regulowania na tyle, na ile to możliwe, w demokratyczny sposób, napływu imigrantów. Oznacza to, że należy opracować i wdrożyć prawdziwą narodową politykę migracyjną. Tego rodzaju postępowanie pozwoli w pełni obnażyć oblicze pronazizmu i uporządkować instytucje, które by go zwalczały.
Syndrom oblężonej twierdzy
Ale taki kierunek polityczny szybko natrafi na ograniczenia, jeśli nie będzie mu towarzyszyć walka ideologiczna z pronazistowskim zagrożeniem. Walczyć ze skrajną prawicą jest rzeczywiście bardzo trudno. Ponieważ program tej formacji jest kwintesencją podstawowych elementów obecnej, antyliberalnej i antyzachodniej kultury politycznej.
Sprowadza się ona do następujących stwierdzeń: jesteśmy narodem zewsząd zagrożonym, mamy obowiązek stawić opór „nowemu porządkowi świata”, globalizacja jest reżyserską sztuczką, której celem jest światowa dominacja „syjonizmu”, elity nas zdradziły, itp.
W warunkach kryzysu gospodarczego – przy spadku mobilności społecznej – w których nienawiść wobec obcych i teorie spiskowe podlegają ewolucji, mieszaninie antykapitalizmu i antyplutokratyzmu towarzyszy często wzmożona, egoistyczna fala krytyki ze strony drobnomieszczaństwa nosząca cechy zmasowanego oporu.
Podobne przyczyny tego zjawiska można zaobserwować w innych krajach europejskich. Z prowadzonych obecnie na ten temat badań wyłania się następująca hipoteza robocza – czynniki prowadzące do skrajnych politycznych i społecznych postaw, poczynając od głosowania skrajnej prawicy przeciwko systemowi, nie ograniczają się do finansowego wymiaru kryzysu, wiążą się również ze zmiennymi kulturowymi, takimi jak strach przed imigrantami, zmiana stylu życia i zanik narodowych granic.
Rodzi to w obywatelach, którzy czują się zagrożeni kryzysem, poczucie „niepewności kulturowej”. W reakcji na zagrożenia poszukują oni we własnej tożsamości nowej formy wielkości. Przypadek Grecji jest chyba doskonałym przykładem kryzysu tożsamościowego.