W 2019, zespół ogłosił ostatnią pożegnalną trasę. W 2021 roku Grzegorz Markowski ogłosił, że względu na stan zdrowia nie jest w stanie dokończyć trasy z zespołem, a miesiąc później zespół na przez swój profil ogłosił definitywny koniec działalności. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Piotrek Skóra. Zapytałem więc Piotrka jak to się zaczęło.
Co było u Ciebie pierwsze, muzyka w ogóle, czy Perfect?
Miałem 10 lat, gdy słuchałem Autobiografii i innych piosenek polskiego rocka, dzięki temu, że starsza siostra miała płyty winylowe i kasety. W tym czasie zacząłem grać na keyboardzie, by móc sobie akompaniować do śpiewu. W połowie lat ’90 przyszła moda na hip-hop, więc i ja zacząłem trochę rapować. Dzięki temu poprawiłem dykcję i zacząłem mimowolnie zapamiętywać teksty. Później była przerwa, bo skupiłem się na gimnastyce. Na początku lat dwutysięcznych poszliśmy z Izabelą (ówczesną dziewczyną, a teraz żoną) na koncert Perfectu, który odbył się podczas Dni Myślenic. Jak ich usłyszałem i zobaczyłem, coś się we mnie obudziło. Zacząłem słuchać i śpiewać ich wszystkie piosenki oraz wziąłem do ręki jakąś starą, ruską gitarę i nauczyłem się grać, by znów móc sobie akompaniować. I tak codziennie, godzinami, nocami… W 2006 roku założyłem lokalny zespół Wiatr Odnowy, grający polskiego rocka, a szczególnie utwory Perfectu. Zaczęliśmy koncertować i wrzucać nagrania do sieci. Dzięki temu pewnego dnia odezwał się do mnie założyciel fanklubu Adrenalina (jedynego oficjalnego fanklubu zespołu Perfect) z propozycją, bym zagrał i zaśpiewał na Zlocie Fanów Perfectu w Łodzi w 2013 roku. Wziąłem więc Izabelę i gitarę i pojechaliśmy do Łodzi. Grałem i śpiewałem prawie całą noc piosenki Perfectu, a zespół siedział z fanami i słuchał. W pewnym momencie Grzegorz Markowski podszedł do mnie mówiąc, że właśnie rozpocząłem karierę i zaprosił, bym nazajutrz wykonał z nimi „Pepe wróć” na dużej scenie łódzkiej Manufaktury. Było to 18 maja 2013 roku. Grzegorz po Autobiografii zaprasza mnie na scenę i zapowiada mnie jako swojego następcę. Oczywiście wszyscy to raczej odebraliśmy, jako miłe słowa uznania dla mojego zaangażowania w ich muzykę i tyle. Chociaż dostałem później propozycje koncertowania z Perfectem, nawet z konkretną datą i miejscem, jednak z niewiadomych dla mnie przyczyn nie doszło to do skutku. Może ktoś stwierdził jednak, że się nie nadaję, może menadżerka z kierownikiem muzycznym nie widzieli w tym sensu, a moja pokora nie pozwalała mi się im narzucać i przypominać. Pamiętam, że wtedy ze sceny zacytowałem Grzegorzowi jedną z ich piosenek: „marzyć trzeba, by nie umknął cel, nasze szanse nieskończenie wielkie są”. Te słowa stały się trochę prorocze, bo dokładnie 10 lat później dostaję propozycję wzięcia udziału w projekcie muzycznym Adrenalina & Perfect, czyli połączenie fanów z idolami, ponieważ grają z nami legendarni gitarzyści Perfectu, Jacek Krzaklewski i Ryszard Sygitowicz. Być może będzie z nami grał okazjonalnie Mietek Jurecki z Budki Suflera, który grał z Perfectem niegdyś trasę po USA, jednak problemy zdrowotne na razie mu nie pozwalają. Miał z nami grać jeszcze jeden legendarny muzyk Perfectu, w zasadzie główny filar tego zespołu, Piotr Szkudelski, lecz niestety rok temu zmarł, dlatego też nasze koncerty przesunęliśmy na ten rok. Cicho wierzymy w to, że może kiedyś Grzegorz Markowski z nami wystąpi w jakiejkolwiek formie. Miał dwukrotnie składaną propozycję, jednak szanujemy jego zdanie i trzymamy kciuki za jego zdrowie i sprawność, by pozwoliła mu jeszcze kiedyś spotkać się z fanami.
Jak to się stało, że wystąpiłeś przed muzykami Perfectu na sławetnym zlocie w Łodzi w maju 2013?
Formalnie należałem do fanklubu Adrenalina, jednak nie miałem okazji nigdy wcześniej być na zlocie. Założyciel fanklubu i organizator zlotów fanów Marius Lenarczyk gdzieś mnie znalazł w sieci, jak graliśmy z Wiatrem Odnowy. Spodobaliśmy się, bo widać było i słychać, że te dźwięki płyną nam we krwi grając niekoniecznie największe przeboje Perfectu. Na tyle zwróciliśmy jego uwagę na tle innych youtubowych wykonań, że napisał do mnie z propozycją występu na zlocie. Było to dla mnie ważne, bo po pierwsze miałem wtedy wolny termin, po drugie chciałem spotkać się z zespołem, choć nie przypuszczałem, że będą tam siedzieć i słuchać, jak gram, a po trzecie zaakceptowali mnie fani, śpiewali ze mną do rana.
Twoja historia, może dla kogoś z zewnątrz wyglądać tak: był chłopiec z miejscowości pod Krakowem, aż tu nagle Perfect go zaprosił na scenę. Ty w tę historię wszedłeś śmiało bez kompleksów. Zarazem też się na to nie rzuciłeś. Tutaj dodam czytelnikom, że jesteś wokalistą w Big Band Dobczyce, wygrałeś parę konkursów, stworzyłeś kilka projektów poświęconych polskim nieżyjącym muzykom i kompozytorom, a wystąpiłeś na scenie, czy przed kamerami, setki razy.
Można tak powiedzieć. Moim wysiłkiem była pasja do muzyki i rozwijanie się samouka. Dla mnie było dziwne, jak Marius rozmawiał z ówczesną menadżerką i ona mówi do niego, że na mnie trzeba uważać, że jestem dziwny, bo zaproponowała mi wynagrodzenie za udział w koncercie, a ja powiedziałem, że nie chcę pieniędzy. Marius to podsumował, że jak zapytał mnie, czy zagram na zlocie, to nie zapytałem go za ile, tylko napisałem, że będzie to dla mnie wielkim zaszczytem. Jak mi o tym opowiedział, to dla mnie to było takie normalne, ale gdy popatrzyłem na tę sytuację z perspektywy showbiznesu, to miło mi się zrobiło.
Dla wielu ludzi życie z muzyki to nieosiągalne marzenie…
Ostatnio miałem wywiad w Muzycznej Jedynce i jak redaktor dowiedział się, że jestem nauczycielem i trenerem, to mówi, że oznacza to, że nie żyję z muzyki. Mogłem wtedy z dumą powiedzieć, że muzyka jest dzięki temu nadal moją pasją…
Jakie są twoje dalsze plany muzyczne, a przede wszystkim, co dalej z projektem Adrenalina & Perfect?
Nie planuję przyszłości, nie zakładam celów, bo na pewnym etapie, muzyka staje się bardziej showbiznesem, niż sztuką. Zawsze byłem niezależny muzycznie i nie chciałbym tego zmieniać, bo to daje wolność i swobodę nie tylko twórczą, ale i gospodarowania występami. Z konkretów, to jesteśmy po rozmowie z Sewerynem Reszką, byłym menadżerem Perfectu, który mieszka w Toronto i jest plan, może na jesień, by zagrać koncerty w Chicago, Nowym Jorku i Toronto. Oczywiście dla Polonii. Co z tego wyjdzie, to zobaczymy. Chcemy też nagrać kolejną piosenkę do kompozycji perfekcyjnych gitarzystów, prowadzimy rozmowy ze znanym autorem tekstów i miałby to być mój duet z pewnym zapomnianym polskim wokalistą, mieszkającym obecnie w Niemczech.
Rozmawiał Christian Arnidis, autor przewodnika „Moja Grecja” i „Grecja niezna-na”/ mojagrecja.com.pl