Kiedy wsłuchuje się w jej spokojny ciepły i głos, aż trudno uwierzyć, że jest to dojrzała kobieta o ogromnym temperamencie, który odkryła w sobie kiedy wsiadła na rower i ruszyła na podbój ateńskich dróg. By pojeździć z Anetą Bury wstaję o świcie, pijemy kawę przy stacji metra, by po chwili w strugach deszczu ruszyć w stronę szalejącej burzy. Zmoknięta, ale pełna pogody ducha i z uśmiechem na twarzy pedałuje przed siebie, przecinając oponami spływającą po ulicach wodę.
Rower nie był jej obcy. Zagościł na dobre w jej życiu już w dzieciństwie. Zanim jednak znalazła w sobie odwagę by zmierzyć się z greckimi drogami musiała odbyć wewnętrzną walkę z własnym lękiem. Szaleństwa greckich kierowców pracowały na jej wyobraźnię. Brak kultury, brak obeznania z rowerzystami, słaba infrastruktura sprawiały, że zapał i miłość Anety do roweru słabł. Poznajmy wspólnie niesamowitą historię i przemianę kobiety, która nie daje się greckim kierowcom. Dojrzałą kobietę borykającą się z codziennymi problemami jak każdy z nas. Mogącą mieć miliony wymówek by nie wsiadać na rower. Jednak to nie ona. Dla niej tak popularne motto „Jak nie dziś, to kiedy?” nabrało znaczenia.
Ciebie już przedstawiłam naszym czytelnikom, teraz Ty przedstaw nam swój rower.
Jestem dumną posiadaczką roweru typu miejskiego, którego nazwałam czarne Lamborigini.☺
Kiedy poznaliśmy bliżej Ciebie i Twoją maszynę, to opowiedz nam proszę swój pierwszy raz na rowerze. Ten moment, który zostanie w twoich wspomnieniach na zawsze.
U mnie są to dwa pierwsze razy.
Ten pierwszy, to kiedy moja babcia kupiła mi czerwonego składaka. Z przymocowanym z tyłu patykiem i rumieńcami na policzkach rozpoczęłam swoją przygodę rowerową.
Ten drugi raz to poniekąd spełnienie moich małych marzeń. Lockdown w marcu uświadomił mi, że miałam okazję przemóc się i pojeździć na pustych ateńskich drogach. Bardzo żałowałam, że nie miałam roweru.
Gdy tylko zostały otwarte sklepy po lokdownie, razem z koleżanką – Agnieszką , nie było dnia byśmy nie chodziły po sklepach w poszukiwaniu wymarzonych dwóch kółek.
Pamiętam, że czasami potrafiłyśmy zajść do 4 sklepów. W tym czasie jednak było bardzo ciężko kupić rower, bo sklepy świeciły pustkami, aż znalazłyśmy się na Monastyrakach i o dziwo obydwie w tym jednym sklepie wyszukałyśmy coś dla siebie.
Po zakupie roweru byłyśmy zmuszone przejechać przez centrum Aten i całą Omonię. Byłam bardzo zestresowana, ale zarazem szczęśliwa i dumna z siebie, że pokonałam w sobie ten lęk, który uniemożliwiał mi dotychczas wsiąść na rower i cieszyć się nim. Wydaje się to teraz bardzo śmieszne, jednak wiem, że właśnie ten strach powstrzymuje większość ludzi od cieszenia się z jazdy na rowerze.
Co sprawiło, że zaczęłaś myśleć o zakupie roweru?
Wiesz, tak na dobrą sprawę to już sama nie wiem. Zawsze po przyjeździe z Polski bardzo brakowało mi jazdy rowerem. Na urlopie to jakbym mogła nie schodziłabym z niego. W Polsce z mężem dużo zwiedzamy, odkrywamy nowe rowerowe szlaki w naszych okolicach. Każdą wolną chwilę spędzamy na siodełku. Ten czas na rowerze to tylko dwa tygodnie urlopu i kiedy wracałam do Grecji bardzo mi tego brakowało. I jak już wspomniałam wyżej, lockdown uświadomił mi, że trzeba wykorzystać tę okazję – to był znak.
Teraz kiedy już oswoiłaś się z ulicami i rowerem jakie według Ciebie są największe trudności w poruszaniu się po Atenach?
Chyba to, że Grecy nie są przyzwyczajeni do rowerzystów na ulicy, których jest coraz więcej. Jak dla mnie, ci co się rano spieszą do pracy stresują siebie i innych na drodze wymijając bardzo blisko i trąbiąc bez potrzeby. Dla rowerzysty jest to dość stresujące. Jednak z czasem można się do tego przyzwyczaić. W końcu mieszkamy i żyjemy w Grecji, takie sytuacje to codzienność. Problemem są również ludzie wychodzący na ulicę. Nie patrzą czy jakiś pojazd się zbliża, często wpatrzeni w ekrany telefonów wchodzą prosto pod koła. Ogromną uwagę trzeba kierować również na często zaparkowane auta przy jakimś sklepie, bo kierowcy nie patrzą w lusterko i otwierają drzwi auta z wielkim impetem. To chyba największe trudności z jakimi można się spotkać na drogach ateńskich.
Właśnie ciągle mówimy o drogach a nie o ścieżkach rowerowych. Dla czytelników, którzy nie mieszkają w Atenach musimy wyjaśnić, że stolica Grecji jest jeszcze w powijakach jeżeli chodzi o ścieżki rowerowe. My, rowerzyści w Grecji, jesteśmy zmuszeni walczyć o kawałek asfaltu z autami. Jak ty na to się zapatrujesz? Czy to dla Ciebie ogromna różnica? W Polsce możesz korzystać z dobrodziejstw ścieżek a tu ich Ci brakuje?
Ścieżki rowerowe w Grecji a ścieżki w Polsce moim zdaniem bardzo się różnią. Mam wrażenie, że Grecy nie do końca wiedzą co to jest ścieżka rowerowa. Po wszystkich jakich jeździłam w Atenach spacerują ludzie, wyprowadzają psy, często czułam się jak na placu zabaw dla dzieci. Kiedy dzwonisz dzwonkiem udają, że nie słyszą albo nie wiedzą o co chodzi. Udają Greka. ☺
Takich sytuacji nie ma na ścieżkach rowerowych w Polsce. To jest wyznaczone miejsce dla rowerów i tak faktycznie jest.
Tutaj w Grecji wolę jeździć ulicą.
Czy widzisz jakieś rozwiązanie tego problemu rowerzystów, które mogłoby zostać zastosowane w Grecji?
Moim zdaniem ścieżki rowerowe nie spełnią swojej roli w Atenach. Lepszym rozwiązaniem byłoby wyznaczenie osobnego pasu na ulicach dla rowerzystów. Ważne też jest uświadamianie kierowców by zwracali na nas większą uwagę. Ścieżki rowerowe, pomimo że je zrobią to i tak nie przejdą, bo widzimy co się dzieje na już istniejących. Choć często stojąc na światłach słyszę, że powinnam jeździć po chodniku. A ja się pytam po jakim chodziku? Sami widzimy, że i z chodnikami jest ogromny problem. A tu motor zaparkowany, a tu drzewa po środku posadzone. Często chodniki są tak wąskie, że jeden człowiek ma trudności przejść wiec jak ja mam się jeszcze zmieścić z rowerem? Myślę, że najlepszym rozwiązaniem dla nas wszystkich będzie tworzenie przyjaznych chodników dla pieszych, a dla nas wyznaczenie bezpiecznych pasów już na istniejących drogach. Myślę, że wtedy z takim rozwiązaniem byłaby szansa, że więcej osób przeniosłoby się z auta na rower, widzieliby, że jest bezpiecznie i wszędzie jest możliwość dojechać bez stania w korkach.
Czy bezpiecznie jeździ się po Atenach?
Wbrew pozorom tak. Chociaż najgorsi dla mnie są taryfiarze nie przestrzegający żadnych przepisów drogowych. Zatrzymują się gdzie chcą, nie sygnalizują czy chcą skręcić czy chcą stanąć, musisz się domyślać. Najczęściej unikam jazdy obok taksówki lub utrzymuję spory dystans. I jak już wcześniej wspomniałam, to ludzie dosłownie szwendają się po ulicy a nie po chodniku, ale przecież mieszkamy w Atenach.
Na co początkujący rowerzysta powinien zwracać uwagę podczas jazdy rowerem?
Chyba na wszystko, tak jak i kierowca auta, ale najważniejsze dla mnie jest to żeby nie wykonywać nagłych manewrów, bo trzeba myśleć o tych jadących za nami oraz o swoim bezpieczeństwie. Przede wszystkim oczy dookoła głowy i obowiązkowo kask.
Opowiadasz o tym wszystkim jakbyś miała ogromne doświadczenie i długi staż w jeździe po Atenach. Czy mogłabyś nam powiedzieć jak długo jeździsz, jak często i jaką trasę pokonujesz?
Swoją przygodę zaczęłam w maju tego roku. Postanowiłam od razu rzucić się na głęboką wodę i zaczęłam dojeżdżać rowerem do pracy codziennie. W obie strony wychodzi, że robię 35km.
Czyli roweru używasz zazwyczaj do pracy i z pracy? Czy może jeszcze coś ciekawego na nim robisz?
Ogólnie nie jestem typem człowieka co siedzi na kanapie. Staram się każdy wolny dzień wykorzystać na maksa, wsiadam na rower i zwiedzam Grecję. Zwiedzając ją na rowerze docieram do miejsc, których autem mogłabym nie dostrzec. Cudowne wschody słońca, piękne tęcze po deszczu, odkrywanie niesamowitych miejsc, nowych tras.
Czy masz jakąś ulubioną trasę?
Uwielbiam jeździć po Monastyrakach, okolice Akropolu. Szczególnie teraz, gdzie wszystko pozamykane i nie ma dużo ludzi. Lubię również trasą prowadząca do Ίδρυμα Σταύρος Νιάρχος i stamtąd do Marina Flisvou i prosto przy samym morzu. Na razie dojechałam do Alimos, ale już niedługo mam zamiar dalej.
Czy czujesz momenty zmęczenia na rowerze?
Fajnie jest jak się jeździ na wycieczki a potem można odpocząć w domu. Jednak
nie jest już tak fajnie jak musisz jechać rano do pracy z czego większa część drogi jest pod górkę i pracować, wtedy czuję zmęczenie. Powroty do domu jednak rekompensują zmęczenie i jak wsiadam na rower po pracy to zapominam o tym wszystkim.
Jakie zmiany widzisz w sobie od momentu, kiedy w twoim życiu pojawił się rower?
Chyba jestem bardziej odważna. Wiesz ten rower kupiłam, bo we mnie diabeł wstąpił. Już nawet mąż mówił, że mnie nie poznaje czasami. Rower na wiele spraw otworzył mi oczy. Zaczęłam się odzywać, zaczęłam bronić swojego zdania, zaczęłam mówić swoje zdanie, co wcześniej mi się rzadko zdarzało. Byłam nieśmiałą osobą. Kiedy znalazłam w sobie odwagę na podbój dróg w Atenach poczułam, że teraz mogę wszystko. I to chyba był taki zapalnik, który rozpoczął zmiany w mojej osobowości, one bardzo mi się podobają. Potrafię stanąć i dojrzeć tęczę i cieszyć się tą chwilą brać z niej energię na cały dzień. Gdybym siedziała w autobusie prawdopodobnie bym nawet jej nie dostrzegła. Takie zmiany zaszły we mnie. Jeszcze bardziej doceniam chwilę i umiem się nią cieszyć.
Twoje trzy rady dla początkujących rowerzystów?
Jedna rada – kupcie a nie pożałujecie.
Czy masz ambitne plany wobec roweru?
Chciałabym kupić jakiś bardziej sportowy na dłuższe trasy i zwiedzać ile się da.
I już ostatnie, ale chyba najważniejsze. Czy bolą Cię pośladki jak jeździsz rowerem tyle kilometrów?
Już nie, ogólnie chyba tylko pierwsze dwa dni. Jednak jest to faktycznie dobre pytanie, bo wiele osób zniechęca się właśnie z tego powodu. Mogę pocieszyć, że już po kilku dniach nic nie boli. Hartują się i z czasem stają się jak ze stali. ☺ Warto chwilę pocierpieć.
Dziękuję Ci bardzo, że chciałaś podzielić się z nami swoją historią i doświadczeniem. Życzę Ci spełnienia marzeń o nowym rowerze oraz wiatru w plecy i pięknych chwil na rowerze.
Dziękuję bardzo.
rozmawiała: Sylwia Czajkowska
zdjęcia: archiwum prywatne
Czytaj więcej:
🚴 Rozmowy na siodełku – czyli jak to się kręci, że rower zaczyna jeździć